wtorek, 21 stycznia 2014

• "Black Sail" premiera serialu, na który czekałam!



Nadszedł czas, aby sprawdzić czy „Black Sails” będzie choć w połowie tak dobry, jak pokazywano nam to w zwiastunach. Jaki jest werdykt? Jest lepiej niż się spodziewałam, a piękne biały zęby wcale nie przeszkadzały w delektowaniu się nadmorskim klimatem. Od razu ostrzegam, że poniżej znajdują się spostrzeżenia na temat serialu, a nie porównania do książek, filmów, komiksów, gdzie mogliśmy poznać piratów albo i samego kapitana Flinta!


Premiera serialu przywitała nas przejęciem statku. Bitwa trwała dość krótko, ale jakże efektownie! Nie szczędzono nam krwawych scen jak i widoku chociażby odłamków okrętu w twarzy jednego z osobników przejętego statku. Od razu został nam przedstawiony kapitan Flint, który na pierwszy rzut okazał się… cipą. Tak moi drodzy! Takie było moje pierwsze wrażenie. Są piratami, wszystko im wolno, są straszni, skuteczni i ogólnie na ich widok każdy sika w gacie (wcale nie z zachwytu), a tu wyskakuje mi z ekranu średniego wzrostu facet, który nie pozwala ubić dowodzącego wrogim okrętem. No coś tu nie halo. Dość szybko się zorientowałam, że opinia była mylna, bo Flint do głupków nie należy, no i sam atak na tych biedaków wcale nie był przypadkowy. Szybko zmieniłam zdanie i równie szybko polubiłam głównego bohatera. No i tu pojawia się kolejny problem. Czy kapitan Flint jest głównym bohaterem? Role drugoplanowe są odegrane równie dobrze, a ich wartość wcale nie jest taka poboczna. To miłe uczucie kiedy oglądam serial, gdzie poznaję wszystkich, a nie płaczę później po nocach, że przemknęła po ekranie postać, która wypowiedziała tak fantastyczną kwestię i zobaczę ją dopiero za cztery odcinki. Uogólniając, bohaterowie są niesamowicie wyraziści i naprawdę ciekawi, a co najważniejsze nie uświadczyłam w „Black Sails” persony, która działałaby mi na nerwy.


Fabuła? Ciężko pisać o fabule, kiedy za sobą ma się raptownie jeden odcinek! Jednak na tą chwilę mogę z czystym sumieniem napisać, że poszukiwanie statku, którego ekwipunek jest tak cenny, że mogłoby to zachwiać porządkiem świata – zapowiada się nie tylko interesująco ale i intrygująco.  W serialu nie można przejść obojętnie obok widoków, które są doprawdy zachwycające. Ma się ochotę zanurzyć bose stopy w tej cudownie przeźroczystej wodzie, poczuć ten ciepły żółto-blady piasek w dłoniach i rozkoszować się krajobrazem. Cała oprawa audio-wizualna jest przepyszna! Muzyka w „Black Sails” pieści uszy… to naprawdę świetny start odcinka.  


Już  w pierwszym epizodzie otrzymałam marchewkę, więc mam nadzieję, że twórcy mają ich cały kosz, bo zostałam obdarowana bardzo, ale to bardzo smaczną marchewkę, a nie sądzę, żebym długo wytrzymała jeżeli kolejne partie okażą się zgniłe. 




1 komentarz:

  1. Hmmmm. W ogóle o tym nie słyszałem. Wygląda na to że nawet jakiś budżet sensowny udało się pozyskać. Mam nadzieję że jak się skuszę na pierwszy odcinek, to będzie tak, jak w tej mimo wszystko pochlebnej recenzji :):) Pozdrawiam z filmowej blogosfery.

    OdpowiedzUsuń

No co tam, jak tam?