piątek, 5 czerwca 2015

• "Jednym strzałem" Autor: Lee Child (tom 9)


Jednym strzałem, czyli książka, a sprawa filmowa.


Dawno nie było już u mnie Jacka. Zaczęłam tęsknić. Jestem pewna, że niektórzy z Was też tęsknili. W sumie to możecie podziękować za to Arkowi z bloga "Rick's Cafe" oraz pięknej znajomej z bloga "Cynamonowy kącik". No to co? Wszyscy razem: 
DZIĘĘĘKUUUUJEEEMYYYY!
Poważnie? Nikt? Ale z Was buraki, nawet podziękować nie potraficie.
Mniejsza, ja Was wychowywać nie będę! 

No to moi drodzy sprawa ma się tak:
w tej części mamy Riczera i... SNAJPERA!!


Czyli jest pięknie. W sumie na tym mogłabym zakończyć swoją opinię, bo Riczer i snajper, to najlepsza rekomendacja książki, jaką moglibyście znaleźć, ale postaram się napisać coś więcej. 
Było zajebiście!
Przechodząc do filmu... nie, no. Jednak coś napiszę jeszcze o książce. 

Otóż, na samym początku, dostajemy przygotowania snajpera do akcji "strzelamy do kaczek WRRRRÓĆ, do ludzi". Nie ma nic bardziej seksownego, niż przygotowanie snajpera do strzelania. Nie no żartuje... a może nie? Przygotowania za nami, facet strzela do przypadkowych ludzi, a dokładnie do pięciu (chyba, już nie pamiętam, ale nie o to w tym wszystkim chodzi). Mamy podejrzanego i to prosto jak w mordę strzelił winnego. No jakby nie patrzeć, to winny jak ja zjedzenia ostatniego ciasteczka. Odciski palców, włosy, DNA, rozmiar buta, żwir, samochód, broń... no nawet załamanie nerwowe się zgadza. Teraz uwaga, w tym momencie wkracza Reacher! Otóż, panowie znają się z wojska. Już kiedyś nasz podejrzany strzelał do ludzi, bo akurat naszła go taka ochota. Koniec misji się zbliżał, a biedaczyna nie oddał ani jednego strzału do żywego celu. Nie dziwię się, też bym postrzelała. Jednak został uniewinniony, bo... tego Wam nie zdradzę, bo to akurat niezły smaczek jest. Od razu mówię: nie, facet nie ma układów. Jack jednak mu obiecał, że jak urządzi sobie taką zabawę raz jeszcze, to go odnajdzie i... no własna matka go nie pozna. No i tu mamy rzecz bardzo dziwną. Otóż, jak nasz winny został zabrany na przesłuchanie, ten nic nie mówi. W pewnym momencie na kartce napisał tylko "Jack Reacher". Jako, że jesteśmy mądrymi czytaczami, wiemy już, że nasz winny nie jest winny. 

Jak zwykle mamy masę podchodów, bijatyk i spraw "to nie jest to, na co to wygląda". Okazuje się, że przypadkowe ofiary wcale nie są przypadkowe, przypadkowa laska nie znalazła się przypadkiem, a miejsce snajpera - choć lipne - było jak najbardziej dobre. 

Polecam, jak najbardziej polecam. To naprawdę fajna seria. Choć ma ona swoje wzloty i upadki, to nigdy się przy danym tomie nudzić nie można.

Jeżeli chodzi o film, to już nie polecam tak bardzo. Zrobili z filmem coś, co lubię - aktor nie jest nawet odrobinę podobny do książkowego głównego bohatera. Lekka zmiana wydarzeń, żeby czytający nie wynudził się na filmie, skrócili pewne rzeczy (w końcu to, co jest fajne dla świata książki, nie sprawdza się w filmowym świecie) i wyszedł z tego przyzwoity film. Niestety tylko przyzwoity. Zabrakło mi charakteru, klimatu i przede wszystkim adrenaliny. Jednak od biedy można obejrzeć, powinno być całkiem znośnie i raczej nie powinniście mieć wrażenia, że zmarnowaliście czas. 

Na zakończenie kilka cytatów z książki: 
- Nie boję się widoku krwi -odparła.
- Na pewno cię cieszy - dodał Reacher. - Raz na cztery tygodnie jej widok przynosi ulgę.
-----------------------------------------------------------------------------------------

— Podobają ci się te spodnie? — zapytała.
— Myślę, że są doskonale dopasowane.
— Ja też tak sądzę. Tylko że są za ciasne, by nosić coś pod spodem.
— Każdy z nas musi dźwigać swój krzyż..
(...)
- Wyobraź sobie, że je zdejmujesz.
- Nie potrafię. Wątpię, czy zdołam się w nie zmieścić.
Zmrużyła oczy.
- Jesteś ciotą?
- A ty dziwką?
-----------------------------------------------------------------------------------------

- Masz niewyparzoną gębę, koleś.
- To najmniejsze z twoich zmartwień.
- Nazwałeś moją siostrę kurwą.
- Ty wolisz sypiać z dziewicami?
-----------------------------------------------------------------------------------------
Pociągnęła z butelki, nie spuszczając go z oczu. Jej oczy były zielone, jasne, szeroko otwarte. Obróciła się bokiem i wypięła piersi. Trzy górne guziki miała rozpięte. Chyba 34D, pomyślał Reacher, miseczki uwydatniające piersi. Widział ich brzeg. Biała koronka. Nachyliła się do niego, żeby usłyszał ją w tym gwarze.
- Podoba ci się? - zapytała.
- Co?
- Mecz.
- Średnio - odparł.
- Też grałeś?
Grałeś, a nie grasz. Poczuł się staro
(już spieszę przytulić Riczerka!)
- Bo masz odpowiednią posturę.
- Trochę w wojsku - odparł. Kiedy byłem w West Point.
(a się rozgadał!)
-Byłeś w reprezentacji?
- Tylko raz.
- Zrezygnowałeś z powodu kontuzji?
- Nie, byłem zbyt agresywny.
(miłość tak bardzo!!!!)
-----------------------------------------------------------------------------------------
Nie był typem człowieka, który godzinami może gadać o niczym. A jednak właśnie to robił. Miał rzadkie siwe włosy, niedawno ostrzyżone, ale nie wymodelowane. Jego dwurzędowy garnitur był szyty przez drogiego krawca, ale nie w Stanach. Był za krótki i za szeroki w ramionach, za gruby na taką pogodę. Może Polak. Albo Węgier. Na pewno z Europy Wschodniej. Twarz blada, oczy czarne.
Węgier, Polak miałby reklamówkę z Biedronki… albo na stopach skarpetki i sandały.
-----------------------------------------------------------------------------------------
 
— Weź sałatkę z kurczakiem, a do niej stek. Ty zjesz żarcie dla królików, a ja mięso. I jeszcze jakiś duży deser. Oraz dzbanek kawy.
— Wolę herbatę.
— Nie zgadzam się rzekł Reacher. — Na pewne kompromisy nigdy nie pójdę. Nawet mimo wścibskiego kwatermistrza.
 I za to go kurwa szanuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No co tam, jak tam?