Tomy od 1-7 przeczytałam jakiś czas temu, ale okazało się, że na blogu mam tylko opis tomów 6-7! TAK NIE MOŻE BYĆ! Wpis miał trochę jeszcze poczekać, bo podobno już macie dość Riczera. No cóż...
Jednak, żeby nie było, że mam Was w poważaniu, to ośmielę się wytłumaczyć to zajście. Mam misję do spełnienia i to nie byle jaką. Jak jej nie wypełnię, to zawiodę wszystkich... Poważnie! Począwszy od kosmitów, a kończąc na zwierzętach. Także stres jest, więc muszę się zrelaksować. A najlepszy relaks jest ze Śliwką albo z Reacherem. Nie ma nic lepszego od dobrego łomotu w wykonaniu tego drugiego osobnika, więc będzie znowu o JR. Na pocieszenie dodam,
że czeka Was w najbliższym czasie
moja opinia w sprawie 8 i 9 tomu :D
Jak tam? Cieszą się moje wszystkie księżniczki tu zaglądające? No to do dzieła.
Swoją przygodę z Reacherem zaczęłam właśnie od tego tomu i na nim się nie zakończyła. Owszem, nie wiedziałam, że aż tak mnie weźmie, no ale co zrobić... miłość nie wybiera (wybierz Pickera*).
Świetnie napisana książka! Świetne dialogi, opisy, fabuła... no i
całe mnóstwo akcji! Czułam się trochę jakbym dostała książkę, gdzie
umieszczony został Sherlock Holmes, James Bond i Indiana Jones pod jedną
postacią. Co to oznacza? Oznacza to moi mili, że dostaniecie
rewelacyjną zbrodnię, wartką akcję i fantastyczną przygodę!
Tak w wielkim skrócie. Będą wanny, a w nich trupy (płci żeńskiej) skąpane w wojskowej farbie. Każda z nieżyjących lasek była w przeszłości molestowana w wojsku - w mniejszym bądź większym stopniu (od wyzwisk do zbiorowego gwałtu). Przy żadnej z ofiar nie znaleziono śladów świadczących o tym, że w morderstwie brały udział osoby trzecie, nie miały toksyn w organizmie, ani dziwnych różnych rzeczy, które spowodowałyby zgon. Każda babka była zdrowa, ale wszystkie nagle przestały oddychać.
Jedyny minus był taki, że jak dowiedziałam się kto za tym wszystkim
stoi i jaki był motyw, to byłam wściekła na samą siebie. Jak mogłam się
tego nie domyśleć? Jak mogłam to ominąć? Zrobiło się mi przykro, że
żaden ze mnie Poirot. Gorąco polecam!
* starsi będą pamiętać, gimbaza już nie (jestem modna? Teraz to sformułowanie jest podobno modne).
------------------------------------------------------------------------------------------
- Zdecydowanie najgorsza część z Jackiem Reacherem.
- Pan Jacek Manicki poszedł na łatwiznę - mile, galony, stopy, cale...
- Jack znowu bawi się w Sherlocka.
- Tym razem nasz główny bohater nie skusił żadnej uroczej damy do spędzenia z nim nocy.
Książka do połowy mnie denerwowała, a żeby być dokładnym, to denerwowała mnie swoją głupotą Carmen Greer. Czy jedna osoba może zepsuć czytanie? Okazało się, że tak. Zaczęło się miodnie! Reacher postanawia pobić policjantów. Kiedy oddala się z miejsca zdarzenia, na jego drodze pojawia się Carmen i wszystko zaczyna się psuć. Laska jest irytująca, głupia i zatruwa książkę. Carmen po połowie książki znika - spokojnie to nie spoiler (pani Greer żyje i ma się świetnie). Wszystko nabiera tempa i to w każdym aspekcie. Także zostawmy pierwszą połowę tej rozgrywki i skupmy się na rundzie drugiej.
W drugiej część książki, a raczej w całej historii, obudziło się zwierzę... i wcale nie był to leniwiec! Wartka akcja, wspaniałe dialogi. Jack pokazuje na co go stać. W czytaniu przeszkadzało trochę tłumaczenie. Nie zamienienie mil w kilometry, cali w centymetry itd. sprawiło, że czuło się lekki zawód. Nie chodzi o to, że nie byłam w stanie sobie wyliczyć ile kto ma wzrostu, ile kto waży czy jaka odległość jest do pokonania. Nie są to astronomiczne liczby, ale dyskomfort jest odczuwalny. Podsumowując, książkę czyta się dobrze - pierwszą połowę trochę mozolnie, za to drugą... chwila moment i po lekturze. Trochę się zawiodłam na stylu książki. Uwielbiałam ten surowy, wojskowy klimat. Tu dostajemy "ładniejsze" zdania, które nie do końca przypadły mi to do gustu.
W drugiej część książki, a raczej w całej historii, obudziło się zwierzę... i wcale nie był to leniwiec! Wartka akcja, wspaniałe dialogi. Jack pokazuje na co go stać. W czytaniu przeszkadzało trochę tłumaczenie. Nie zamienienie mil w kilometry, cali w centymetry itd. sprawiło, że czuło się lekki zawód. Nie chodzi o to, że nie byłam w stanie sobie wyliczyć ile kto ma wzrostu, ile kto waży czy jaka odległość jest do pokonania. Nie są to astronomiczne liczby, ale dyskomfort jest odczuwalny. Podsumowując, książkę czyta się dobrze - pierwszą połowę trochę mozolnie, za to drugą... chwila moment i po lekturze. Trochę się zawiodłam na stylu książki. Uwielbiałam ten surowy, wojskowy klimat. Tu dostajemy "ładniejsze" zdania, które nie do końca przypadły mi to do gustu.
------------------------------------------------------------------------------------------
Za jakiś czas pojawi się obiecana opinie na temat tomu 8 i 9... no już, nie płaczcie!
"Cieszą się moje wszystkie księżniczki tu zaglądające?" *Rzut oka na kubek* Yyy... Tak?
OdpowiedzUsuńTo ja też się cieszę :D
OdpowiedzUsuńRadość JO1 jest moją radością :D
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, ze jestem czyjąś radością!
OdpowiedzUsuń*Czekamy na komentarz JO2*
OdpowiedzUsuń:D Ta faza na księżniczki to po tym kubasku, do którego podrzuciłam linka? :D
OdpowiedzUsuńSprowokowałaś mnie ostatnim filmikiem! Uwaga - będę śpiewać! "Let it goooooł! LET IT GOOOOOOOŁ!" :D
Nie no, weź mnie nie zarażaj Reacherem, skoro nie skończyłam z Russellem, a do tego mam niewyjaśnioną relację z Cobenem...
I tak nie zarażę nikogo :D Jedyne co mogę zrobić, to zatruć Wam życie.
OdpowiedzUsuńPS
Polskie wykonanie o niebo lepsze! Przynajmniej nie drży jej głos jak Bajorowi i nie śpiewa niczym koza!
Bajor! Trochęęęe chmur, trochęęę słooońca! :D
OdpowiedzUsuńNie chcę więcej, twoje serce do życia wystarczy. Twoje serce, co zagrzewa do walki o każdy dzień. Twoje serce, które cierpi i kocha namiętnie, które bije, coraz prędzej, goręęęęęcej.
OdpowiedzUsuńW zgryzocie pasma zbyt chuuuudych dni. Twe fortissimo serdeeeeczne brzmi głośniej wciąż, mocniej wciąąąąąąąż.
No właśnie! :D Ja tam lubię!
OdpowiedzUsuńJa też! Ale nienawidzę drżącego głosu!
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi to czasy, kiedy chodziłam do kościoła: organista sobie, ksiądz sobie, 90% uczestników sobie, a reszta (czyt. babcie) sobie i do tego te drżące glosy!!
Będę mieć dzisiaj koszmary... jak nic!
I w tym momencie musi wjechać hicior: https://www.youtube.com/watch?v=L26vEW8Xg2g
OdpowiedzUsuńJEST CISZA NOCNA!
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że az tak nie lubisz moich sąsiadów i że aż tak lubisz mój śmiech :D
Moich sąsiadów też nienawidzi...
OdpowiedzUsuńTrouble, trouble, trouble... :D
OdpowiedzUsuńAle co tu jest do skomentowania...Cieszę się, że moje księżniczki się kochają...
OdpowiedzUsuńhttps://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/1d/14/52/1d1452a660b7d747976fde4dd730be86.jpg
:D
O matko...
OdpowiedzUsuńXD
OdpowiedzUsuńDziękuje droga JO2... Jak byłam mała lubiłam Aurorę...
OdpowiedzUsuńJeśli utożsamiasz się z Arielką, to możesz nadal ją lubić... Nawet bardzo. :D
OdpowiedzUsuńYyy... Chyba podziękuję :P
OdpowiedzUsuńJa na szczęście asekuracyjnie ściszyłem, ale zwierzątko wymiata!xD
OdpowiedzUsuńWtf?! Jakie, kurwa, znowu księżniczki;>?
OdpowiedzUsuńPowiem pisząc tak: czytałem. Pierwsza chyba jedna z ciekawszych, aż do momentu motywu popełnianych zbrodni, a druga to dnooooooo i jeszcze kupa kupy :D
OdpowiedzUsuńAle widzę, że nie darowałaś i musiałaś napisać :) o Riczerze xP
wtf? Jakie księżniczki? Co to znów za zboczone porównania? Ogarnę to jak się prześpię, czyli pewnie w sobotę, bo zrozumiałem tylko ze Riczer i że niby ma mnie to złościć (z niewiadomej przyczyny). Podsumowując: nie wiem o co chodzi, ale nie masz racji i się nie znasz...
OdpowiedzUsuńTa, pamiętam jak się chwaliłeś, że się zorientowałeś kto mordował i dlaczego. Wtedy sobie pomyślałam: yyyyhy, jasne, się zesrał, a nie zorientował. Co do drugiej, to jak napisałam, zdecydowanie najgorszy tom. Po 9 przeczytanych częściach, dalej tak uważam Ale po połowie naprawdę się rozkręciło, czyt. ruszyło z kopyta :D
OdpowiedzUsuńTo, ze nie mam racji, to może i tak jest. Jednak to Arek się nie zna... więc nie mam zamiaru robić mu w tym konkurencji. Niech się chłopina cieszy, że jest w czymś dobry XD
OdpowiedzUsuń:/
OdpowiedzUsuńEcho było tak słabe, że nawet nie za bardzo już pamiętam jak się skończyło ;]
OdpowiedzUsuńWygrał! O tak się skończyło :D
OdpowiedzUsuńA to zaskoczenie :D
OdpowiedzUsuńBo on zawsze zaskakuje XD Nie sposób się z nim nudzić.
OdpowiedzUsuńTaaa... na pewno :]
OdpowiedzUsuńNie mam co do tego żadnych wątpliwości. Za każdym razem mnie zaskakuje, że tak niemrawy koleś jest taki bystry :P
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńTeż chciałbym być w czymś dobry ;(
OdpowiedzUsuńMarzenia to wspaniała rzecz...
OdpowiedzUsuń;>
OdpowiedzUsuńMożesz ode mnie przejąć tytuł "Miszcza w nieznaniu się" :] Ja się z chęcią zrzeknę xD
OdpowiedzUsuńNie możesz się zrzec zaszczytnego tytułu!
OdpowiedzUsuńA kto tak niby powiedział ?;> Skoro można nie odebrać nagrody Nobla albo Oscara to i zaszczytnego tytułu można się zrzec xD
OdpowiedzUsuńNie można, to jest zabronione.
OdpowiedzUsuńMożna!
OdpowiedzUsuńKuźwa! Nie znasz się! Nie można!
OdpowiedzUsuńNope. Najlepszy relaks to z sir Pratchettem.
OdpowiedzUsuńWszyscy tak go wielbią, ze aż mnie to odrzuciło. Tak samo jak z Grą o tron. Nie widziałam, nie czytałam, a nienawidzę :D
OdpowiedzUsuńHerezja!! Na stos z nią!!
OdpowiedzUsuńI to podwójny zapewne, prawda? :D Czy tylko pojedynczy?
OdpowiedzUsuńA jaki panienka preferuje? Bo można i pojedynczy, ale po co się ograniczać z drugiej strony? Jak się bawić, to się bawić! Będą pianki i kiełbaski...
OdpowiedzUsuńNo bo zastanawiam się czy stos za Pratchetta i Grę o Tron czy tylko za Prachetta... ale jak ma to być jakaś większa impreza, to mogą być dwa... nie zapomnijcie o ziemniakach1
OdpowiedzUsuńNiepoczeba...
OdpowiedzUsuńNo niby jest po polsku, ale jakby piorun w kolory strzelił :D
OdpowiedzUsuńNawet nic nie mów! Nie wiem jak i gdzie to zmienić!
OdpowiedzUsuńWalić pies poprzednie komentarze, a kolory nie są takie złe. Najważniejsze, że po polsku jest ;]
OdpowiedzUsuńJebnąć Ci?
OdpowiedzUsuńXD
Nie, dziękuję :]
OdpowiedzUsuńTak jakoś mi się skojarzyło...
OdpowiedzUsuńA która część Ci sie tak skojarzyła? :
OdpowiedzUsuńTa jednostronna wymiana zdań.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja Cię rozumiem. Też tak mam. Bo jak się kłócić, to przynajmniej z kimś na odpowiednim poziomie.
Aaaa to! Dokładnie tak jak napisałaś. Czasami człowiek potrzebuje porozmawiać z kimś na odpowiednim poziomie. A, że Ciebie nie było, to pozostałam tylko ja... To była miła rozmowa :D
OdpowiedzUsuń