Obora –
zjawisko, które mi towarzyszy od cholernego… od zawsze. Obora to coś, co
wychodzi w najmniej odpowiednim momencie, bądź wychodzi kiedy wyjść nie powinno
(interpretujcie to jak chcecie). Obora jest czymś, co dotyka każdej dziedziny
mojego życia. Książkową oborę już znacie, czas na muzyczną oborę.
Czasami, moi mili, muzyczna obora nie jest utworem, a sytuacją w jakiej dana piosenka się pojawia. Także przed Wami piosenki, które zawładnęły mną w styczniu. To te piosenki najczęściej słuchali moi sąsiedzi… i nie, nie pytałam ich o zdanie - słuchali ich, bo nie mieli wyjścia. Przy niektórych "piosenka zawładnęła mym mózgiem" towarzyszyła obora :D
Czasami, moi mili, muzyczna obora nie jest utworem, a sytuacją w jakiej dana piosenka się pojawia. Także przed Wami piosenki, które zawładnęły mną w styczniu. To te piosenki najczęściej słuchali moi sąsiedzi… i nie, nie pytałam ich o zdanie - słuchali ich, bo nie mieli wyjścia. Przy niektórych "piosenka zawładnęła mym mózgiem" towarzyszyła obora :D
1. Obora sama w sobie (chyba tłumaczyć nie muszę, wystarczy posłuchać)
2. Wystąpiła obora (czyli podczas słuchania po raz któryś, wydarzyła się obora)
3. Nie ma świadków, nie ma obory (czyli na całe szczęście nikt nic nie widział, bo byłaby obora jak w mordę strzelił! I to za każdym razem kiedy tylko włączałam te utwory :D)
Dziękuję za uwagę.