A long time
ago in a galaxy far, far away... tak rozpoczęła się moja przygoda w świecie
pełnym magii i tajemnicy. W wieku ośmiu lat, dopadnięta przez… chorobę, wtedy
jakże dla mnie straszliwą… grypę, leżałam w łóżku kiedy to przyszedł tato z
pracy i powiedział: „Nie wiem czy ci się spodoba, ale takiego filmu nigdy nie
widziałaś i będzie to najlepsza przygoda jaką oglądałaś”. Cóż, nie powiem,
żebym nie była zawiedziona (bo chciałam film o takim misiu w zielonym
kapeluszu) ale co tam… w końcu bezkarnie mogłam siedzieć przed telewizorem :D
Czarne tło niebieskie napisy i głos Pana Tomasza Kanpik: „Dawno, dawno temu w
odległej galaktyce. Gwiezdne Wojny”. To było jak piorun z jasnego nieba!
Myślałam, że zobaczę film dokumentalny o wojnach z innej galaktyki! Pierwsze
ujęcie… kilka chwil później - szturmowcy… strzelanina… VADER! Tyle się działo,
a to dopiero początek. Film pochłonął mnie do reszty. Byłam nim tak
zafascynowana, że obejrzałam go 2 razy w ciągu jednego dnia i trzeci raz jak
się obudziłam na drugi dzień, przed oddaniem go do wypożyczalni. Tato przyszedł
z pracy oznajmił ku wielkiej radości mamy, że idzie oddać film. W głowie ciągle
przypominałam sobie fragmenty filmu. „Powrót taty” był cudowny! Okazało się, że jest tego więcej! Rozpisywać
się nie będę, bo to nie ma sensu. Każdy kto widział starą trylogię ma wyrobione
na ich temat zdanie jak i związane z nią wspomnienia. Za każdym razem jak
chorowałam, to oglądałam „Gwiezdne Wojny” i za każdym razem odkrywałam w nich
coś nowego, albo coś czego nie rozumiałam stawało się jasne. Nie wiem co te
filmy mają w sobie, że przyciągają do siebie ludzi w każdym wieku. Może
ukazanie tak zaawansowanej technologii w odległej galaktyce i na dodatek nie w
przyszłości a w przeszłości? Może dlatego, że jest to jeden z nielicznych filmów,
gdzie pokazana jest przyszłość (przyszłość pod względem naszej ziemskiej
technologii) w sposób… tak barwny, gdzie ludzie nie mieszkają w barakach, nie
mają na sobie brudnych ubrań, sami nie chodzą jak bezdomni, a świat to nie
zgliszcza? Może pokazanie tylu istot? Może miecze świetlne, Moc… nie wiadomo!
Jedno jest pewne „Gwiezdne wojny” to film magiczny. Zabrzmi to strasznie, ale
za moich czasów nie było tylu zabawek co teraz. Nie można było kupić sobie
stroju czy broni ze świata „Gwiezdnych wojen”, nie było piórników, plecaków,
naszywek, plakatów… jak fan chciał mieć plecak w „Gwiezdne wojny”, to ku
wielkiej radości rodziców, musiał go sobie sam pomalować :D Jak dziś patrzę na
te wszystkie rzeczy to naprawdę żałuję, że nie urodziłam się np. wczoraj.
Ponieważ
opisywanie każdego etapu życia, w którym zaczynało podobać się mi coś nowego w
Star Warsach, jest średnio fascynujące, także po krótce napiszę co mnie dalej
rajcuje w tym świecie. Pragnę dodać, że będą to rzeczy związane tylko i
wyłącznie z grami, filmami, serialami i twórczością fanów… książki nie
przypadły mi do gustu. Oczywiście nie są to wszystkie zdjęcia, które chciałabym
zamieścić ;D
1. Miecze
świetlne, czyli Elegancka broń na bardziej cywilizowane czasy. Niektóre miecze
chciałabym na własność i nie mówię tu tylko o filmowych mieczach. Wyobraźnia
fanów nie zna granic, ba, nawet niektóre z nich przebijają o głowę te
„oryginalne”. Mój ukochany miecz należy do Ventress, który ta dostała od
pewnego Hrabiego.
2. Stroje,
kubraczki, wdzianka… jak kto woli. Nie zawsze są wygodne i praktyczne, ale
niektóre są cudowne. Czyż nie wyglądają lepiej niż ubrania w niejednym filmie
rozprawiającym o naszej przyszłości?
3. Za
wspaniałe postacie, które zapadły mi głęboko w pamięć poprzez aparycje,
poczucie humoru… i ogólnie za to, że są!
4. Za gry, w
które grałam. Sprawiły mi ogromną radość. Niektóre z nich (np. KOTOR czy Lego
Star Wars – wszystkie części) przeszłam po kilkanaście razy i dalej dostarczają
mi wiele radochy.
6. Za maszyny i bronie, roboty, pojazdy...
Uwierzcie
mi, jest multum rzeczy (figurki, bronie, budynki, rasy, itp.), które sprawiają,
że kocham Gwiezdne wojny. Na koniec dodam jedną rzecz, którą chętnie bym
zobaczyła u siebie na półkach, bądź i sobie… jakby odwagi mi starczyło :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No co tam, jak tam?