sobota, 28 grudnia 2013

• Za co pokochałam Gwiezdne wojny i dlaczego kocham je nadal.




A long time ago in a galaxy far, far away... tak rozpoczęła się moja przygoda w świecie pełnym magii i tajemnicy. W wieku ośmiu lat, dopadnięta przez… chorobę, wtedy jakże dla mnie straszliwą… grypę, leżałam w łóżku kiedy to przyszedł tato z pracy i powiedział: „Nie wiem czy ci się spodoba, ale takiego filmu nigdy nie widziałaś i będzie to najlepsza przygoda jaką oglądałaś”. Cóż, nie powiem, żebym nie była zawiedziona (bo chciałam film o takim misiu w zielonym kapeluszu) ale co tam… w końcu bezkarnie mogłam siedzieć przed telewizorem :D Czarne tło niebieskie napisy i głos Pana Tomasza Kanpik: „Dawno, dawno temu w odległej galaktyce. Gwiezdne Wojny”. To było jak piorun z jasnego nieba! Myślałam, że zobaczę film dokumentalny o wojnach z innej galaktyki! Pierwsze ujęcie… kilka chwil później - szturmowcy… strzelanina… VADER! Tyle się działo, a to dopiero początek. Film pochłonął mnie do reszty. Byłam nim tak zafascynowana, że obejrzałam go 2 razy w ciągu jednego dnia i trzeci raz jak się obudziłam na drugi dzień, przed oddaniem go do wypożyczalni. Tato przyszedł z pracy oznajmił ku wielkiej radości mamy, że idzie oddać film. W głowie ciągle przypominałam sobie fragmenty filmu. „Powrót taty” był cudowny!  Okazało się, że jest tego więcej! Rozpisywać się nie będę, bo to nie ma sensu. Każdy kto widział starą trylogię ma wyrobione na ich temat zdanie jak i związane z nią wspomnienia. Za każdym razem jak chorowałam, to oglądałam „Gwiezdne Wojny” i za każdym razem odkrywałam w nich coś nowego, albo coś czego nie rozumiałam stawało się jasne. Nie wiem co te filmy mają w sobie, że przyciągają do siebie ludzi w każdym wieku. Może ukazanie tak zaawansowanej technologii w odległej galaktyce i na dodatek nie w przyszłości a w przeszłości? Może dlatego, że jest to jeden z nielicznych filmów, gdzie pokazana jest przyszłość (przyszłość pod względem naszej ziemskiej technologii) w sposób… tak barwny, gdzie ludzie nie mieszkają w barakach, nie mają na sobie brudnych ubrań, sami nie chodzą jak bezdomni, a świat to nie zgliszcza? Może pokazanie tylu istot? Może miecze świetlne, Moc… nie wiadomo! Jedno jest pewne „Gwiezdne wojny” to film magiczny. Zabrzmi to strasznie, ale za moich czasów nie było tylu zabawek co teraz. Nie można było kupić sobie stroju czy broni ze świata „Gwiezdnych wojen”, nie było piórników, plecaków, naszywek, plakatów… jak fan chciał mieć plecak w „Gwiezdne wojny”, to ku wielkiej radości rodziców, musiał go sobie sam pomalować :D Jak dziś patrzę na te wszystkie rzeczy to naprawdę żałuję, że nie urodziłam się np. wczoraj.


Ponieważ opisywanie każdego etapu życia, w którym zaczynało podobać się mi coś nowego w Star Warsach, jest średnio fascynujące, także po krótce napiszę co mnie dalej rajcuje w tym świecie. Pragnę dodać, że będą to rzeczy związane tylko i wyłącznie z grami, filmami, serialami i twórczością fanów… książki nie przypadły mi do gustu. Oczywiście nie są to wszystkie zdjęcia, które chciałabym zamieścić ;D

1. Miecze świetlne, czyli Elegancka broń na bardziej cywilizowane czasy. Niektóre miecze chciałabym na własność i nie mówię tu tylko o filmowych mieczach. Wyobraźnia fanów nie zna granic, ba, nawet niektóre z nich przebijają o głowę te „oryginalne”. Mój ukochany miecz należy do Ventress, który ta dostała od pewnego Hrabiego.

























2. Stroje, kubraczki, wdzianka… jak kto woli. Nie zawsze są wygodne i praktyczne, ale niektóre są cudowne. Czyż nie wyglądają lepiej niż ubrania w niejednym filmie rozprawiającym o naszej przyszłości?


















3. Za wspaniałe postacie, które zapadły mi głęboko w pamięć poprzez aparycje, poczucie humoru… i ogólnie za to, że są!













4. Za gry, w które grałam. Sprawiły mi ogromną radość. Niektóre z nich (np. KOTOR czy Lego Star Wars – wszystkie części) przeszłam po kilkanaście razy i dalej dostarczają mi wiele radochy.






5. Za świat, który w przepiękny sposób został pokazany!









6. Za maszyny i bronie, roboty, pojazdy...



















7. Za twórczość nie tylko ludzi z LF ale i fanów.


















Uwierzcie mi, jest multum rzeczy (figurki, bronie, budynki, rasy, itp.), które sprawiają, że kocham Gwiezdne wojny. Na koniec dodam jedną rzecz, którą chętnie bym zobaczyła u siebie na półkach, bądź i sobie… jakby odwagi mi starczyło :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No co tam, jak tam?