sobota, 21 grudnia 2013

• Gwiezdne wojny: Wojny Klonów (2003-2005)

"Star Wars: Clone Wars" to serial, który emanuje przepychem. Oglądając tę produkcję, nie można się nudzić. Młodsi widzowie zobaczą wartką akcję, starsi powrócą wspomnieniami do wspaniałych czasów, kiedy to beztrosko wcielali się w postaci widziane na ekranie. Komu może się serial nie podobać? Osobom, które nie mają wyobraźni, które maja 10 lat i twierdzą, że są za starzy na oglądanie bajek i starszym widzom, którzy nie rozumieją, bądź nie znają Piotrusia Pana (tym ostatnim osobom z całego serca współczuję).



Zachwycona Starą Trylogią, zadowolona z Nowej Trylogii, nieczytająca książek ze znakiem Star Wars, chętnie zasiadłam do obejrzenia serialu Tartakovskyego. Pierwsza minuta serialu wcisnęła mnie w fotel. Całe mnóstwo przeciwników, to była dosłownie fala wrogów. Ogromna ilość strzałów, wybuchów, statków, broni, pojazdów, maszyn, droidów … to samo po stronie „naszych”. Dzielni rycerze Jedi walczą w powietrzu, na ziemi i w wodzie. Deszcz, upał, śnieg nie odstrasza ani żadnej ze stron. Tak było przez cały serial, który został naszpikowany akcją. Każdy powinien być wniebowzięty dynamiką walki, która była naprawdę energetyczna. Widz otrzymał dosłownie wszystko: atak, obronę, kontratak, pościgi, zasadzki, natarcia, desant… Zobaczyć można wszelkie możliwe oddziały wojskowe od awangardy do ariergardy, czego tylko dusza zapragnie. Na brak akcji na pewno nie można narzekać.

Wydawałoby się, że co za dużo, to nie zdrowo, ale ten serial to wyjątek. Mamy tutaj wachlarz emocji: cierpienie, frustracje, gniew, lęk, przyjaźń, miłość, nadzieję, radość, tęsknotę, wstyd, zawiść, a nawet poczucie winy. Wszystko to jest cudownie wkomponowane w walkę i losy bohaterów. Otrzymałam w tym serialu wojowników Jedi, o jakich mi się nie śniło. Gry i filmy są niczym w stosunku do tej produkcji. Tu nie ma Mocy, tutaj jest MOC. Dzięki tej produkcji możemy nawet zobaczyć, jak składa się miecz świetlny. Jedi skaczą między budynkami, spadają z ogromnych wysokości, radzą sobie z wielką liczbą przeciwników i robią to nie tylko za pomocą miecza świetlnego. Moc, jakiej używają Jedi i Sithowie jest przytłaczająco piękna, to jest coś naprawdę wielkiego i wspaniałego. Żołnierze, Jedi, maszyny... widać, że są na wojnie a nie na pikniku. Umorusani, z podartymi szatami, zmierzwioną fryzurą, zmęczeni wojownicy dodają powagi całej sytuacji. Walki w tym serialu to prawdziwy majstersztyk i uczta dla oka.

Pozostaje opisać jeszcze animację. Nie przepadam za takim rodzajem "kreski" ale w tym wypadku jest ona uzupełnieniem całej przedstawionej nam historii. Przerysowane i kanciaste postacie, zlewające się jednostki, kurz podczas walki, który opada zaraz po wygranej którejś ze stron, świetnie się komponuje z całością. "Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów" to uczta dla oka, ucha i przede wszystkim dla serca. Wspaniałe opowiedziana i przedstawiona historia. Dla mnie to był wspaniały powrót do lat dziecięcych, wspaniałe uzupełnienie historii Gwiezdnych Wojen oraz wspaniałe przygody bohaterów dobrze nam znanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No co tam, jak tam?