sobota, 21 grudnia 2013

• Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.


Na początku były wielkie oczekiwania i jeszcze większy zawód. Ale może jeszcze coś z tego będzie? Ostatnie odcinki jesiennej części sezonu "Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D." nie tylko da się oglądać - one są niezłe!



Człowiek uczy się przez całe życie. Ja na przykład przez 30 lat nie potrafiłam się nauczyć, że moje wyobrażenia mogą zostać zmieszane z błotem. Nie przyszło mi zupełnie do głowy, że po zmiksowaniu takich składników, jak: gadżety, których sam Inspektor Gadżet by się nie powstydził; historia, która ekscytuje, i nazwiska znane ze świetnej rozrywki, wyjdzie produkcja pt. "Co to ma być?".

Jakie miałam oczekiwania? Myślałam, że dostanę serial z wartką akcją, niepowtarzalnym klimatem i domieszką dobrego humoru. Niestety, dostałam w twarz i to nie z otwartej dłoni. Sztuczność porażała na kilometr. Oglądałam pierwszy odcinek z otwartą buzią, przecierając skronie i w miedzyczasie sprawdzając z dziesięć razy, czy to, co mam przed oczami, jest tym, na co czekałam. Okazało się, że mam zupełnie inne poczucie humoru, niż twórcy tej produkcji. Historia, na którą czekałam, została maksymalnie spłaszczona, a aktorzy zupełnie mi nie pasowali. 

Jednak doszłam do wniosku, że to minie. Aktorzy się zgrają, przygody się rozkręcą, a jak humor z filmów nie powróci, to w zupełności dam sobie z tym radę. Jestem z osób, które nie piszą "książka była lepsza", "ale bohater był blondynem, a nie brunetem", "przecież pani Iksińska w grze była wysoką kobietą!". Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie dostanę Avengersów na małym ekranie, nawet tego nie oczekiwałam. Miałam nadzieję na świetną zabawę, zwłaszcza że na zrobienie owej zabawki zostało przeznaczonych dużo pieniędzy. 

Z każdym odcinkiem mój zapał do "Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D." malał, jednak pojawiło się kilka w miarę interesujących odcinków (np. "Eye Spy"), które pokazały mi, że pomimo fatalnej gry aktorskiej można się świetnie bawić, jeżeli historia będzie choć na średnim poziomie. Poczułam komiksowy klimat, a moje serce zaczęło szybciej bić. W końcu serial zaczyna się rozkręcać! Z początku cała produkcja przypominała mi film akcji dla dzieci. Teksty ku pokrzepieniu serc, przesadne okazywanie emocji, dwójka gimnazjalnych naukowców i postawa twardego wojownika razy dwa (Melinda May i Grant Ward) - takie chwyty sprawdzają się w filmach dla najmłodszych (ba, wtedy nawet się to przyjemnie ogląda!), ale niekoniecznie już w produkcjach dla młodzieży czy też dla starszej widowni.
Ale spokojnie, od 8. odcinka czeka Was niespodzianka, wtedy serial wchodzi na wysokie obroty. Pozwolę sobie zrobić krótkie podsumowanie całego sezonu Agentów Tarczy, w stylu "Drogi pamiętniczku".

1x01 - "Pilot"
Zaczęło się świetnie. Od razu dostałam deser w postaci człowieka z mocami. Ale po chwili zostałam zaatakowana przez tandetne teksty typu: "chronimy ludzi", "zapewniamy bezpieczeństwo", "nie widziałeś jego bicepsów", "czy mam się ich pozbyć?". I jeden z moich ulubionych: "Chcecie rozbroić bombę atomową? Dobrze trafiliście". Postacie też jakby nie najlepsze. Coulson po zmartwychwstaniu nabrał nowej cechy: stał się nieprawdziwy. Wszystko, co wiąże się z jego osobą, wygląda jakby brało udział w reklamach Mango. Ward… Tak… Facetowi się wydaje, że jeśli często będzie ściągał brwi i robił lekki dzióbek, to będzie wyglądał na groźnego przeciwnika. No cóż, wypadł tandetnie. Duet Fitz - Simmons – brak słów, wywołali u mnie politowanie. Skye – to takie oklepane, że aż przykro pisać. May – to ona się tam pojawiła?
1x02 - "0-8-4"
Twórcom nie wyszło pokazanie widoków, ale już techniczne zabawki agentów są wyśmienite. Było mniej dennych dialogów, fabuła była bardziej zauważalna, ale akurat tego nie mogę zaliczyć do plusów. Te ataki, podchody, intrygi, walki, miny i fochy May, twardzioch Ward, duet biochemiczno-inżynieryjny - to wszystko przypominało mi bardziej serial brazylijski niż produkcję, na którą czekałam. Odcinka nie zdołał uratować nawet Samuel L. Jackson. Jednak zanotowałam małą poprawę u Skye, dziewczyna się rozkręca.
1x03 - "The Asset"
Chyba zaczyna coś iść w dobrym kierunku. Dość ciekawa fabuła, Sky rozkręciła się na dobre, Ward przechodzi powolną transformację z Pinokia w człowieka i to by było na tyle pozytywów. Jest odrobinę lepiej, ale ciągle bezbarwnie i przede wszystkim bez polotu. Nie dało się jednak zauważyć tanich chwytów wizualizacyjnych, takich jak: trening w rozpuszczonych włosach, skoczenie przez osłonę w ostatniej chwili, krzesełko specjalnie ustawione, aby ułatwić skok do basenu itp. No i ta historia Warda… czyż to nie było żenujące?
1x04 - "Eye Spy"
Pierwsze chwile odcinka, a na mojej twarzy nie gaśnie uśmiech. Czerwone maski, czytanie w myślach, brutalne morderstwa, no normalnie miodzio! A później wszystko wraca do normy. Przerysowane postacie zabijają ten serial. Ale ten odcinek sprawił, że odzyskałam wiarę w ten serial i z nadzieją czekam na kolejne dobre odcinki.
1x05 - "Girl in the Flower Dress"
Jednego mogę być pewna, historie zawarte w tej produkcji stały się dużo lepsze. Nie mogę tego jednak powiedzieć o aktorach. Znowu straciłam serce do serialu. Niby było fajnie, niby z napięciem, a ciągle tak jednowymiarowo, płasko i bez ikry.
1x06 - "F.Z.Z.T."
Miało być dramatycznie, wyszło jak zawsze. Relacje Fitz - Simmons dalej wyglądają jak jakaś groteska, Ward to parodia agenta… Straciłam zapał i chęć do dalszego oglądania.
1x07 - "The Hub"
(Na potrzeby tego posta wykreśliłam wszelkie bluzgi, pozostawiając to co, nadaje się, żeby poszło w eter) KONIEC! KOŃCZĘ Z TYM SERIALEM!
Dowiedziałam się, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż kolejne postacie z filmu mogą zawitać w serialu.
1x08 - "The Well"
Okłamali mnie, nie było nikogo z filmu. Ale w sumie cieszę się, że się nie poddałam. Po raz pierwszy naukowy duet mnie nie irytował, po raz pierwszy nie chciałam przywalić Wardowi… no ogólnie było przesympatycznie! Ha! Nawet był John, tzn. Elliot. Świetna historia, wszystko dopięte na ostatni guzik! Czy tak nie można było od początku? Na takich Agentów czekałam. Na serial z pasją, klimatem, dreszczem emocji, szczyptą humoru i wartką akcją! Matko, nie mogę doczekać się kolejnego odcinka!
1x09 - "Repairs"
Jestem w siódmym niebie. Nareszcie otrzymałam w 100% serial, który mam zamiar oglądać przy parówkach w cieście i piwie. Jest bardzo dobrze i mam nadzieje, że będzie jeszcze lepiej. Jednak ktoś tu musi popracować na humorem… Znowu powróciły średnio-śmieszne dżołki.
1x10 - "The Bridge"

Tak powinno być od samego początku. Tak powinien wyglądać ten serial. Teraz "Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D." nie potrzebuje już postaci z filmu na zachętę. Teraz broni się sam. Szkoda tylko, że czeka mnie przerwa. Oby tylko podczas oczekiwania na kolejny odcinek mój zapał nie zgasł jak przy "Sleepy Hollow".

Ale trzy naprawdę dobre odcinki kończące jesienną część sezonu dają nadzieję, że kolejne będą równie świetne. Bardzo dobrym znakiem jest to, że twórcy zaczynają bawić się fabułą. Byle tak dalej.

PS. Dobra rada: nie czytajcie, co będzie się działo w kolejnych odcinkach, nie wyszukujcie informacji o połączonych historiach czy też aktorach gościnnych. Oglądajcie same zwiastuny odcinków, a zobaczycie, że "Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. może być produkcją ciekawą. 

Recenzja została umieszczona na Serialowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No co tam, jak tam?