„Na podwórzu jest kałuża,
Coś z kałuży się wynurza.
Oczy, uszy pełne błota.
Ni to lew, ni hipopotam.
Dzieci krzyczą, to nasz tata,
Przecież dzisiaj jest wypłata".
Na demotywatorach kiedyś ktoś wstawił ten oto wierszyk i opatrzył go opisem, że to skandal co się dzieciom sprzedaje. Trochę zbaraniałam, bo stwierdziłam, że faktycznie jest to przegięcie. Ja nie zdążyłam (ale w sumie w Japonii też nie byłam), więc zaczęłam się zastanawiać jak to było za moich czasów i czy faktycznie moja wczesna młodość była pozbawiona nieodpowiednich tekstów, obrazków i filmów. Owszem, byłam pozbawiona filmów, bo co prawda telewizja już istniała, ale każdy kto urodził się w latach osiemdziesiątych wie jak to było z dostępem do niej. Jak to było z tekstami i obrazkami? Obrazki jakoś średnio pamiętam, jednak piosenki, wyliczanki i wierszyki pamiętam doskonale... no większość z nich. Pamiętam jak na podwórku śpiewaliśmy na melodię "refrenu" naszego hymnu:
Marsz, marsz Hitlera,
niech go weźmie cholera,
niech go pochowają
tam gdzie krowy srają.
Jakaś pani wychyliła się z okna, byliśmy pewni, że dostanie nam się za przeklinanie, a babka się wydziera, że Boga w sercu nie mamy, bo to nasz hymn i nie powinno się go śpiewać na placu zabaw. Rozeszliśmy się do domów, bo matki zaczęły się wydzierać, że obiad (a ziemniaki wcale nie były gotowe!), także ustaliliśmy, że pochwalimy się w domu piosenką. Nieważne komu się chwaliliśmy, aprobaty nie było, bo to nie jest melodia, którą powinniśmy się bawić... no ale przecież krowy SRAJĄ, od kiedy to słowo nie jest nagle zakazane? Nie wiadomo, ale "zostaw ziemniaki i zjedz mięso". Pamiętam wierszyk:
Wlazł kotek na płotek, pierdolnął go młotek
przybiła deseczka i ni ma koteczka.
Niesamowicie nas to bawiło, ale jakoś robienie krzywdy koteczkom nie sprawiało nam radości i nawet w sumie nigdy nie próbowaliśmy jej wyrządzić żadnemu stworzeniu... choć pamiętam, że niektórzy koledzy chwalili się, że dmuchali żaby.
ZBOCZEŃCY JEDNE! W sensie wsadzali im rurki i dmuchali, póki nie pękły. Nigdy tego nie widziałam na własne oczy (i nie chcę!), ale po latach się dowiedziałam, że mój tato też tak robił... Wstyd mi do tej pory, ale on miał dziwny uśmiech na twarzy jak sobie to przypomniał...
o.0
Wychowały mnie bajki, gdzie przyrodnie siostry Kopciuszka poucinały sobie palce u stóp, żeby szklany pantofelek pasował. Gdzie Czerwony Kapturek i babcia zostały pożarte przez wilka, a myśliwy rozpruł futrzaka i tak uratował niewiastę i wiastę. Pinokio został powieszony przez zbirów na drzewie, matka i ojciec Roszpunki oddali ją zlej wiedźmie, aby mamusia żyła w zdrowiu itd.
Koszmar, prawda? A ja się nie zgadzam. To mnie nauczyło, a raczej poiło wiarą, że każdy zły człowiek zostanie ukarany, a dobro w końcu zwycięży. Hymn i flaga (tak miałam pogadankę za tego Hitlera), to nie jakieś pomyje (a teraz flagami pod Belwederem się ludzie okładają, bo krzyże wyszły z mody)... nie będę Was zanudzać wszystkim co mi się przypomniało, bo to nie ma być wpis o tym, że zmieniając bieg bajek, które nas wychowały, na:
- wilk schował babcię i CK do szafy
- Pinokio został przywiązany do drzewa
- dziewczynka z zapałkami nie zamarzła (ale i nie spowodowała wybuchu stacji benzynowej)
sprawiają, że dopuszczamy się gwałtu na literaturze, ale i pozbawiamy dzieci kontaktu ze złem, które mamy, w tym wypadku, pod całkowitą kontrolą, no i przede wszystkim tych rozmów, które jak się okazało (w moim przypadku) zostały świetnie zapamiętane.
Ma być to wpis o tym, że ten wierszyk sprawił, iż zakupiłam tę książeczkę, także wracam do tematu :)
„Cóż to leży za placuszek?",
Pyta mały Tadeuszek.
„A to tatko nasz kochany,
Przez samochód rozjechany".
Kazimierz Wielki wszedł do butelki.
Najadł się grochu,
pierdział po trochu.
Najadł się masła,
dupa mu trzasła.
O dwunastej zero-zero
Wszystkie duszki poszły spać
Tylko jeden mały duszek
Zdjął majteczki, zaczął szczać
Wtem mogiła się otwiera
Z dna wychodzi stary trup
I na duszka się wydziera:
„Czemuś naszczał na mój grób!"
„Mam cię w dupie, stary trupie
Tam, gdzie zechcę, będę szczał"
I podrapał się po dupie
Wziął majteczki, poszedł spać.
Jechał Michał,
Koń mu zdychał,
A on kijem go popychał.
Konik całkiem wycieńczony
Miał już paść, gdy nagle PUFF!
Michał z wozu zleciał w rów.
„Co się stało? - pyta szkapy
Połamałem wszystkie gnaty".
„NIC!".
Kobyła szczerzy kły,
Jakby ją gilgały pchły.
Odpowiada grzecznie panu:
„Gdyby nie ten dech,
toby konik zdechł".
Tintina była chora
i poszła do doktora
a doktor był pijany
przykleił się do ściany
a ściana była mokra
przykleił się do okna
a okno było duże
wyleciał na podwórze
na podwórzu była krowa
kopnęła go do Pacanowa
w Pacanowie były dzieci
kopnęły go do śmieci
a w śmieciach były szczury
kopnęły go do dziury
a w dziurze były koty
PODARŁY MU GALOTY
Policzymy, co się ma:
mam dwie ręce, łokcie dwa,
dwa kolanka, nogi dwie
- wszystko pięknie zgadza się.
Dwoje uszu, oczka dwa,
no i buzię też się ma.
A ponieważ buzia je,
chciałbym buzie też mieć dwie!
Jednak to nie wszystko co tam znajdziemy. Są tam też wyliczanki np. "Ene, due, rabe", teksty kołysanek takie jak "Na Wojtusia z popielnika", teksty piosenek "Panie Janie" czy "pieski małe dwa", są też zwykłe wierszyki bez grama tej brutalności. Jak się okazuje, książeczka dla dzieci uważana jest przez tych co niedawno zdążyli za skandal, a dla mnie był to świetny powrót do dzieciństwa i wspomnień. Nie wiem czy jest ona jeszcze w promocji, ale jak będzie, to skuście się na kupno. Jestem przekonana, że nagle przypomni się wam wiele rymowanek dzięki temu tytułowi i nawet okaże się, że znacie teksty :)
PS
Jak ktoś lubi ilustracje, to tu jest ich pełno i stworzyła je p. Kasia Cerazy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No co tam, jak tam?