Co, u…? Chyba znalazłam się w jakimś alternatywnym wszechświecie. Mój mózg zaraz eksploduje.
To pomyślała Kat, kiedy zdała sobie
sprawę z czegoś, co było oczywiste. Ta książka jest jak filmy Uwe Bolla:
tandetna, z beznadziejnymi bohaterami, fatalnie zrealizowana i na dodatek
została opublikowana. Jednak filmy niemieckiego reżysera są gorsze, bo ani razu
nie wywołały u mnie ataku śmiechu, a jak będzie z czwartym tomem serii Lux?
Było gorzej, dużo gorzej. Może z trzy razy zaśmiałam się na głos, a tak to było spokojnie, wręcz irytująco. Otóż Kat i Deamon znaleźli się w ośrodku Deadalusa, gdzie mieli być torturowani... straszliwie torturowani! W rzeczywistości było tak, że byli na pikniku… no może raz było dość brutalnie, gdzie rozwalili plecy Kat, ale poza tym? Wszystko im mówili, mieli łazienkę, łóżko, dostawali normalnie jeść i czyste ciuchy. Ale ja się nie znam. Nie będę więcej pisać, bo to nie ma sensu, ta książka jest beznadziejna, ale zamierzam przeczytać jeszcze jeden (ostatni) tom :) Czas na cytatownię.
Autorka jest bardzo miłym człowiekiem,
stara się, aby jej wypociny nie wymagały od czytającego użycia choćby jednej
komórki mózgowej… czy co to tam jest potrzebne do myślenia. Otóż osoba, która chłonie zdanie po zdaniu
tej książki, mógłaby się pogubić, co spowodowałoby spore zmieszanie. Jednak
Jennifer L. Armentrout wychodzi naprzeciw i pisze nam, czy teraz akcja toczy
się u Katy czy u Deamona. Prosty zapis, a jak ułatwia nam egzystencję.
Synchronizujemy zegarki:
Trzydzieści jeden godzin, czterdzieści dwie minuty i dwadzieścia sekund minęło, odkąd drzwi się zamknęły i rozdzieliły mnie i Kat.
To miłe z jego strony, że spojrzał na
zegarek kiedy spierdalał z obiektu rządowego. Dzięki temu jego rozłąka nabrała
nowego wymiaru… czasowego.
Byłam pewna, że stół pokrywała cienka warstwa diamentu. Przygotowanie tego pokoju musiało kosztować fortunę, nie wspominając już o całym budynku. To wyjaśniało dziurę budżetową naszego kraju. Nie powinnam nawet o czymś takim myśleć, ale chyba onyks otępiał mój mózg.
Nawet nie wiem od czego
zacząć. Pójdę więc w ślady księcia Jana lub szeryfa Rottingham (już nie
pamiętam, który z nich wpadł na ten genialny pomysł) i postaram się złe wieści
przekazać w sposób wesoły:
Jesteś bardzo
spostrzegawczą dziewczyną! Kurwa, diament przecież do najtańszych nie należy!
Powaga, gratulacje dziołcha! Świetna dedukcja! Każde
państwo z dziurą budżetową posiada taki kompleks drogich budynków. Ale wiesz
co? Na twoim miejscu nie szłabym z tym
do prasy. Mogą cię nie wziąć na poważnie.
Co do Twojego otępienia, to nie masz się czym martwić! Przed wdychaniem
onyksu byłaś równie tępa!
Facet w berecie popatrzył na mnie z góry.
0.o
Ona leżała, on stał… nie
wiem jak miał na nią popatrzeć? W boooook?
Pokręciłam głową, mocniej ściskając koc. Chciałam wydrzeć się na nich ile sił w płucach.- Nie jestem głupia.
Najważniejsze jest, aby
nie tracić poczucia humoru podczas tortur. Tak a propos tortur. Laska była
traktowana onyksem (nie wnikajcie, po prostu jest to dla niej zabójcze), była
katowana, ale zaczęła się bać o swoje zdrowie dopiero wtedy, kiedy zobaczyła,
że jej ręce są chude, blade i drżą.
Nie chce wymieniać ile razy napotkałam
się z takim zjawiskiem. Czy ktoś, kto posiada rodzeństwo może mi
powiedzieć, czy faktycznie zwracacie się do siebie per siostro/bracie? A jak
chcecie zażartować to dodajecie jeszcze starszy/młodszy? To już nie chodzi o tę
serię, ale bardzo często spotykam się w książkach z takim (dla mnie) dziwnym
zwracaniem się do siebie. Owszem, do rodziców mówię: mamo, tato. Do dziadków:
babciu, dziadku. Do… ciociu/wujku. Ale do kuzynostwa zwracam się po imieniu!
Raz to mi się zdarzyło w całym moim (jakże krótkim) życiu, podczas jakiegoś
wesela kuzyn walnął do mnie tekstem „kusyyynko”, ale w sumie nie wiem co chciał
powiedzieć, bo staraliśmy się dalej siedzieć. Uwierzcie mi, bardzo ciężko jest siedzieć
kiedy się jednocześnie siedzi i śmieje na końcówce wesela.
Bo w życiu trzeba mieć priorytety:
A co z moją mamą? Co z moimi przyjaciółmi? Co z moim życiem? Moim blogiem?
A to kolejny dowód na to, że postacie
występujące w książce są debilami:
Matko Boska Wszechmogąca, usłyszałam głos Deamona.
Tak się chyba nie mówi, powiedziałam mu i zacisnęłam rękę, by jakoś znieść ból.
No oczywiście, że się tak nie mówi!
MatkoBoskoRiczerowo, oto poprawna forma!
Jakoś trudno mi uwierzyć, że mieliście tylu ludzi, którzy byliby chętni do… no wiesz.
Kat chce uprawiać seks/kochać
się/kopulować/gździć się… ale czerwieni się na widok kondomów, czerwieni się
jak Deamon na nią spojrzy, albo ktoś zacznie rozmowę o seksie. Jedno jest pewne
– jest napalona jak stado leniwców na drzemkę. Ta laska chce… no wiecie co, a
nawet nie potrafi powiedzieć na głos o… wiecie czym.
Miałem przeczucie, że nawet gdybym wypadł z tego pokoju i zaczął zabijać ludzi, nie użyłaby tej broni. Chyba, że zrobiłbym coś gorszego.
Jakieś pomysły na „coś gorszego”? Od
razu mówię, że w tym ośrodku nie było słodyczy, więc podpierdalanie innym
słodkości odpada.
Myślę, że to ten rodzaj moteli, które naliczają za godzinę, i ludzie tu przychodzą, żeby się naćpać.
XD ciiiiiiii….. HAHAHAHAHAHA XD
- Nie mam pojęcia, ale wiem, że wszedł do tego pokoju, by cię podpuścić do walki. I walczyłaś. Nie chciałaś go zabić ani nikogo innego, ale tak się po prostu stało. Nie jesteś złą osobą. Nie jesteś potworem.
Poważnie? Słuchajcie, jak kogoś
przypadkowo zbijecie, to powtarzajcie to zdanie jak mantrę. Może sąd Wam uwierzy.
Teraz nadszedł czas na fragment,
którego za cholerę nie potrafię skomentować:
Odezwał się interkom, a Paris powiedział:- Puk, puk.Zabuczało i po chwili odezwał się kobiecy głos:- Kto tam?Kat uniosła brew, a ja wzruszyłem ramionami.- Wyjąca krowa – powiedział Paris, patrząc na Luca, który pokręcił głową.Z interkomu dobiegło:- Wyjąc…?
- Muuuuuu!
Mój mózg przestał całkowicie
funkcjonować. Prawdopodobnie sram, szczam i pierdzę jednocześnie, ale nie mogę
tego stwierdzić, bo…. bo muuuuuuuu!
Gdy Archer ponownie usiadł za kółkiem, podzieliliśmy się jedzeniem. Deamon podał mi torbę krążków cebulowych. Będzie mi później śmierdzieć z ust.- Dziękuję.Tylko nie całuj mnie przez jakiś czas – powiedział.
Niby normalna rzecz, słyszałam ten
tekst wiele razy. Więc dlaczego dodałam ten cytat? Bo sytuacja miała miejsce
niedługo po tym, jak podczas ucieczki zginęli ich przyjaciele XD
Pod koniec autorka chyba sama się wciągnęła w swoją
opowieść, bo zapomniała co chwilę pisać, jak to Kat się rumieni i jaki
Deamon jest przystojny. Zapominała przypominać na każdym kroku, jakimi
jej bohaterowie są debilami. Ostatnie 3 strony czytało się wyśmienicie!
Może dlatego, że Armentrout skupiła się na akcji, co - piszę to w pełni
sprawna umysłowo i trzeźwa – wyszło jej naprawdę dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No co tam, jak tam?