środa, 4 marca 2015

• "Jak wytrzymać z mężczyzną" Autor: Joanna Chmielewska



Ponieważ dodam tu masę cytatów, opinia będzie krótka.


Książki tej nie powinno się traktować jako prawdziwego poradnika, który pozwoli nam lepiej funkcjonować w jakimkolwiek związku. Jej w ogóle nie powinno się traktować poważnie! Jak odłożycie na bok prawdziwe życie, swoje przekonania i wyznania, to spędzicie z tą lekturą fantastycznie czas. Pewnie zastanawiacie się czy można odłożyć to wszystko na bok – skoro ja mogłam, to i Wy też! W książce p. Chmielewskiej oberwało się zarówno panom jak i paniom :D

Książeczka ma 208 stron, także chwila moment i macie ją za sobą. Jak na tak małą liczbę kartek, jest dość nierówno. Były momenty, które mnie nie rozbawiły, były takie, które wywołały u mnie uśmiech, ale i odnalazłam momenty, gdzie śmiałam się w głos!
------------------------------------------------------------------------------------------
Oni wiedzieli, że muszą zarobić na dom, rodzinę i dzieci, także na przypadkowe damy kuszącej urody, także na rozmaite rozrywki własne, no i zarabiali, bo do głowy im nie przyszło, żeby coś tu zmienić. Leniwi zawsze byli, a także konserwatywni, do czego przywykli, to im zostawało. I oto niebo się z nagła przed nimi otwarło, głupie baby bowiem, same z siebie, rzuciły się do zdejmowania z nich ciężarów, pchając pod nie własne barki.
Udało im się, wepchnęły.
Tym sposobem zyskały obowiązek na równi z mężczyzną i chcąc nie chcąc, same się zmusiły do:
1. Zdobywania wykształcenia i zawodu.
2. Wstawania o szóstej rano i opuszczania domu w pośpiechu, bez względu na pogodę i samopoczucie.
3. Przestawiania umysłu na sprawy obce własnej duszy i niekiedy nawet obrzydliwe.
4. Kontaktu z osobami, na które nie mogą patrzeć.
5. Trzymania języka za zębami.
6. Kładzenia uszu po sobie.
7. Malwersacji, nadużyć i produkcji manka.
8. Podejmowania błyskawicznych decyzji, co stanowi nieznośną torturę dla każdej istoty płci żeńskiej wyższego rzędu. (Niższe rzędy nie widzą w tym problemu, na przykład atakująca pantera.)
9. Niszczenia z trudem zdobytej, modnej odzieży w komunikacji publicznej.
10. Liczenia. (Tu należy podkreślić zjawisko zadziwiające i niepojęte. Na sto kobiet liczyć umie przeciętnie jedna, bywa zatem, że w którejś setce dwie, na stu mężczyzn liczyć umie dziewięćdziesięciu ośmiu. Wyjątki potwierdzają regułę. I we wszelkich rachubach, kasach, bankowościach, księgowościach i innych placówkach matematycznych siedzą kobiety. Harując w pocie czoła, słusznie uważają, że pracują ciężej, niż górnik na przodku i więcej powinny zarabiać. Zgadza się, górnik robi to co umie i do czego się nadaje, one zaś wręcz przeciwnie. Gdzie sens, gdzie logika i kto taki idiotyzm wymyślił? Jakiś zakamieniały antyfeminista…?)
11. Krótko mówiąc: zarabiania pieniędzy.
Doszły przy tym do stanu takiego ogłupienia, że jeśli któraś może pracować zawodowo, zarabiając pieniądze, i nie czyni tego, uważana jest za kretynkę.
------------------------------------------------------------------------------------------
Na spotkanie w babskim gronie mogłyby spokojnie przyjść w fartuchu kuchennym, w papilotach, w starej spódnicy, w czymkolwiek, bo, zdawałoby się, żaden podbój w grę nie wchodzi. A otóż nic z tych rzeczy. Wywloką najmodniejsze, szał, ostatni krzyk prosto z Paryża, od tego zboczeńca–antyfeministy. Przyjaciółki zzielenieją, każda dostrzeże, każdą skręci. Nikłą pociechę może im sprawić jedynie fakt, że zołza w modnych szatach wygląda jak ostatnia pokraka. Nie szkodzi. Też by chciały.
------------------------------------------------------------------------------------------
O stroju nawet wspominać nie warto. Spaliłby się niegdyś ze wstydu na śmierć szesnastoletni młodzieniec, którego przymuszono by do wdziania rozkloszowanych spodenek w kwiaty, do kolan, albo do pół łydki. Poważny człowiek w sile wieku raczej by zażył truciznę, niż odział się w pstrokatą koszulo–sukieneczkę, bodaj i na urlopie w dzikiej puszczy, nie mówiąc o miejscu publicznym. I obaj mieliby rację, bo w wyżej wymienionych rodzajach garderoby każdy mężczyzna od półtora do stu lat wygląda jak, powiedzmy sobie szczerze, półgłówek.
------------------------------------------------------------------------------------------
Nie ma na świecie takiego mężczyzny, który nie poczułby ciepłego drgnięcia w sercu, gdyby kobieta, pozornie niezaangażowana uczuciowo i nie żywiąca wobec niego żadnych złych zamiarów, postawiła przed nim:
- bażanta, pieczonego w cienkich płatkach boczku.
- pół litra bez barwy, za to ze smakiem i zapachem, oraz kiełbaskę i ogóreczki.
- gotowe śniadanko, złożone z bułeczek, jajeczek, szyneczki, kawki, serka i jabłek w cieście.
- pierogów własnej roboty (pod warunkiem, że umie gotować).
- byle czego, ale na białym obrusiku, talerzyczkach i w kryształowych kieliszkach, z dodatkiem świec i kwiatów.
(Te ostatnie nie do jedzenia).
- befsztyka z cebulką, idealnie wysmażonego.
- michy makaronu ze skwarkami i serem.
- tortu ponczowego z bitą śmietaną.
- ogólnie biorąc, doskonałego żarcia, podbudowanego doskonałym alkoholem, i nie na gazecie.
Zeżre, a potem zacznie tęsknić. Jeszcze raz w życiu takie koryto…! Piknie mu ta tęsknota raz, piknie drugi, przyjdzie, spęczniały nadzieją, znów dostanie. No i koniec, już mu nie odejdzie, już się wyrzec na zawsze nie zdoła. I już go mamy. A ile kobiet naprawdę umie gotować, ile ma na to czas, siły i chęci…? No i proszę. Znów się kłania równouprawnienie. Gdzie ona ma gotować, w kasie bankowej, czy w sekretariacie ministra?
------------------------------------------------------------------------------------------
Umknęły ich uwadze wielkie prawdy i ze wszechmiar słuszne spostrzeżenia. Za mundurem panny sznurem. Zapomnieli. Może i mają umysł, ale jakiś wypaczony. Umyka ich uwadze błysk w oku kobiety, która ujrzy ich znienacka już nawet nie we fraku, czy w smokingu, ale w normalnym, eleganckim typowo męskim stroju, jak na przykład:
- w zbroi, a chociażby lśniącym pancerzu
- w gustownej przyłbicy, oraz szyszaku z pióropuszem
- w czarnej pelerynie i takimże kapeluszu z dużym rondem, spoza którego błyska trzymany w zębach sztylet
- w przewieszonej przez pierś lwiej skórze...
no nie, bez przesady, lwy są pod ochroną.
------------------------------------------------------------------------------------------
Niby żyje z nami, ale właściwie wszystko lubi sam. Sam zje, bo to mu pozwoli czytać przy jedzeniu. Sam wyjedzie na urlop. Sam pójdzie dokądkolwiek nawet na spacer, nawet do kina, a chociażby do drugiego pokoju, żeby tam posiedzieć samotnie. Telewizję woli oglądać bez towarzystwa i gotów jest wyprodukować chałupniczo zegarek szwajcarski, żeby tylko mieć pretekst dla osamotnienia. Jeśli mu się przeszkadza, dziabie kłem.
My zaś, jak kto głupi, zastanawiamy się, kogo on mógł spotkać na tym spacerze, jaka baba siedziała obok niego w kinie, o czym ścierwo myśli w tym drugim pokoju i czy przypadkiem to nie od nas go tak odrzuca, dzięki czemu żyjemy w nerwach. A otóż nie. Dopóki na nasz widok nie zamyka oczu i nie zaciska zębów, dopóty wszystko w porządku, żywi do nas uczucia pozytywne i tylko charakter ma taki parszywy. Mamy to przyjąć do wiadomości i nie przejmować się głupstwami.
------------------------------------------------------------------------------------------
Niech nas miłosierna ręka boska broni przed dyskusją z takim na jakikolwiek temat, co do którego podjął już własne decyzje i ma własne zdanie. Może to być:
- sposób krojenia cebulki na deseczce,
- rodzaj szkoły dla dziecka,
- kwestia zmiany koszuli z białej na kolorową, z kolorowej na białą, z brudnej na czystą, z czystej na brudną, oraz sposób jej uprania,
- pogląd na partie polityczne,
- lokalizacja we własnym mieszkaniu kwiatka, szafy, popielniczki i ścierki do talerzy,
- sprawa wyjścia z domu, lub pozostania w nim,
- konieczność, względnie szkodliwość noszenia szalika,
- i całe mnóstwo innych życiowych sytuacji, które w dyskusji z kozłem w kapuście zatrują nam każdą chwilę egzystencji.
Można, unikając słów, stosować podstępy. Kwiatek przesuwać na właściwe miejsce, cebulkę kroić po swojemu, koszulę wrzucić do pralki, wszystko, rzecz jasna, wtedy, kiedy on nie widzi. Nie jest to sposób gwarantowany, bo on już dopilnuje swego, koszulę wywlecze z pralki nawet w trakcie prania, a kwiatek w końcu nie wytrzyma własnej ruchliwości. Na ośli upór nie ma lekarstwa.
------------------------------------------------------------------------------------------
A dżentelmen? Niby ogromnie pożądany w czasach zdziczenia obyczajowego, ale wyobraźmy sobie, że kobieta się zakrztusi. Raczej dopuści, żeby się udusiła na śmierć, niż rąbnie ją w plecy jak należy. Zyski z niego niepewne.
Z drugiej znów strony, nie krztusimy się przecież co chwila…
------------------------------------------------------------------------------------------
Francuski piesek też niezły.
Zasadniczą cechą takiego jest delikatna psychika i subtelne unerwienie. Wstrząsa nim boleśnie nie tylko czyn niewłaściwy, ale także słowo, ton, a nawet zgoła myśl. Nieszczęsna kobieta pomyślała, co o nim myśli i odbiło jej się to na twarzy, po czym przez tydzień musi sprawę odkręcać bo inaczej ma w domu depresję, melancholię, drgawki i jeden wielki wyrzut, albo wcale nie ma mężczyzny, bo on poszedł odzyskiwać równowagę. A kto coś takiego wytrzyma?
Szok okropny dla francuskiego pieska stanowi na przykład:
- przerwanie mu w środku zdania, nawet jeśli za jego plecami zapaliła się choinka, czego nie zauważył. 
Gapiąc się na choinkę, okazujemy mu lekceważenie. 
------------------------------------------------------------------------------------------
Któraż zwyczajna kobieta, nie aktorka, nie modelka, nie krupierka w kasynie, nie prezenterka w telewizji, naprawdę pilnuje rąk? Niech szlag trafi obieranie kartofli i zmywanie, nauczmy się wszystko robić w rękawiczkach! Chirurg może, a my co, od macochy? A powiedzmy sobie szczerze, operacji mózgu kartofle do pięt nie sięgają.
------------------------------------------------------------------------------------------
Generalna zasada jest jedna: na mężczyznę czekać nie wolno.
Raz na zawsze ma wiedzieć: jeśli się spóźnia, spotyka go coś złego. Dopuszczalny wyjątek:
owszem, czekamy zgoła w nieskończoność, jeśli to coś złego, co go powinno spotkać, mamy starannie zaplanowane i wymaga ono naszej obecności.
------------------------------------------------------------------------------------------
Czekanie na mężczyznę jest ogólnie szkodliwe, bowiem: Po pierwsze: marnuje kobiecie czas, którego ona ma i tak za mało.
Po drugie: niszczy
a. zdrowie i nerwy
b. kunsztowny makijaż
c. starannie przygotowany świeżutki posiłek
s. plany na najbliższą przyszłość
e. dobry nastrój
f. a także różne inne.
Jeśli umówione z nim jesteśmy poza domem, obojętne gdzie, w kawiarni, na rogu ulicy, na dworcu kolejowym, w parku przy karpiach do karmienia, sprawa jest łatwa. Przychodzimy, mniej więcej zgodnie z ustalonym czasem i stwierdzamy jego nieobecność. O ile właściwa godzina już minęła, oddalamy się natychmiast. O ile trochę do niej brakuje, czekamy spokojnie te pięć minut, po czym oddalamy się również. Zważywszy rozczarowanie, mogłyśmy bowiem być zaproszone na:
- bal karnawałowy w świeżo odnowionym Bristolu
- wycieczkę do Paryża
- spotkanie z Danielem Olbrychskim
- wybieranie prezentu dla nas w jubilerskim sklepie
- lub coś podobnego
bezwzględnie musimy mieć przygotowane zawczasu niezmiernie atrakcyjne zajęcie dla siebie. Aż się trzęsiemy do niego i prawie chcemy gorąco, żeby on się spóźnił, a zajęcie stało się naszym udziałem.
Gorzej, jeśli czekać na niego musimy u siebie w domu. Zazwyczaj w domu mamy co robić i porzucenie własnego mieszkania paskudzi nam wszystko. Albo zatem decydujemy się zawalić zajęcia natury gospodarsko–codziennej, wychodzimy mimo wszystko i udajemy się tam, gdzie nas ogólnie ciągnie, na przykład:
- do kosmetyczki
- do hinduskiego sklepu z odzieżą
- do kina, na film, który bez problemu mogłyśmy obejrzeć w telewizorze
- do przyjaciółki, która ma wysoce interesującego męża
- do kasyna
- do lasu na grzyby
- na tenisa
(tenisiści prezentują zazwyczaj duże walory zewnętrzne)
- na byle który parking, gdzie spróbujemy ukraść samochód, bo niby dlaczego nie? Mafia może, a my co?
------------------------------------------------------------------------------------------
W tym celu, na wszelki wypadek, kobieta musi dysponować:
a. własnym hobby (koniecznie!)
b. korkociągiem na zasadzie dźwigni
(inaczej tego wina nie otworzy i będzie musiała prosić o pomoc sąsiada. Sąsiada o pomoc można zawsze prosić, nawet gdyby się miało pięć korkociągów, o czym on wcale nie musi wiedzieć. Gdyby nazajutrz przyniósł nam szósty w prezencie, rozumiemy, że nie jesteśmy w jego typie. Mamy tu na myśli sąsiada).
------------------------------------------------------------------------------------------
Te rzeczy należy uwzględnić. Trudne chwile zawodowe i totalna niemożność przemieszczenia się w przestrzeni, jak:
- lawina górska
- gęsta mgła na drodze
- katastrofa kolejowa
- niespodziewany klient z Australii
- burza na morzu
- trzy trupy jeden po drugim, a zabójca właśnie ucieka
- pożar domu towarowego
- i tym podobne
w pewnym stopniu zwalniają ich z punktualności.
Nader rzadko się zdarza, żeby służba leśna podpalała bory i gaje dla usprawiedliwienia swojej nieobecności na obiedzie, lub kolacji. Nie było także wypadku, żeby marynarz czy rybak w tym samym celu wywołał porządny sztorm. Mowy nie ma nawet o malutkim szkwaliku.
Zatem, po starannym rozważeniu rodzaju ich zajęć i obowiązków, stosujemy taryfę ulgową i, na przykład, na policjanta z wydziału zabójstw czekamy cierpliwie. Na policjanta z wydziału gospodarczego już mniej.
------------------------------------------------------------------------------------------
Jeśli akurat zasypia, a nam uda się go rozbudzić, możemy to uważać za wielki, osobisty sukces.
------------------------------------------------------------------------------------------
Zważywszy, iż niniejszy utwór pisany jest przez jednostkę płci żeńskiej, nie należy popadać w przesadę, dopatrując się w nim pełnej logiki, konsekwencji i trzymania się tematu. Nie ma na świecie kobiety, dla której ścisłe trzymanie się tematu nie okazałoby się szkodliwe dla zdrowia. Konflikty wewnętrzne powodują nerwice.

22 komentarze:

  1. No to przyznaj się - ile masz korkociągów w domu? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden... na zasadzie dźwigni :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepisywałam, oprócz wersji papierowej mam ją też w formie pdf.
    Trzeba było nie czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się ten fragment z czekaniem na mężczyznę, które jest szkodliwie, chyba coś w tym jest ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie najbardziej podobał się moment o wywoływaniu sztormu i pożaru oraz, że na policjanta z wydziału zabójstw czekamy, ale na tego z wydziału gospodarczego już mniej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam swoich sąsiadów, unikam ich :D Ostatnio kolega do mnie z tekstem:
    - ty weź może swoje zdjęcie wyślij sąsiadom. W razie katastrofy przy oględzinach przynajmniej będą w stanie cię zidentyfikować.
    - mam rodzine
    - a jak sąsiedzi zawiadomią rodzine, skoro będą myśleli, że jesteś z innej parafii?
    - spoko, matka wzywa gwardię narodowa za każdym razem jak nie odbiorę telefonu. W końcu dowiedzą się kim jestem.
    - jak można nie znać własnych sąsiadów?
    - normalnie, jak widzisz idzie mi to znakomicie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Na szczęście jestem na tyle charakterystyczny, że sąsiedzi raczej by mnie rozpoznali. Chociaż nasza wymiana zdań zwykle ogranicza się do:
    "- Dzień dobry
    - Nie, nie dam panu dwóch złotych, idź pan do roboty"
    Wiem że to dziwna reakcja, ale ponoć swoim wyglądem prowokuję do częstego nadużywania tego zdania :D
    W sumie to nie sądzę, żebyś musiała pić. Wydaje mi się, że niektórzy ludzie przez większość czasu znajdują się w stanie mentalnego upojenia - wiem, bo też to mam. I oskarżenia o nietrzeźwość - zdarzają mi się zaskakująco często. Zwykle są niesłuszne, obraźliwe i pełne pogardy - no chyba, że mam kaca - wtedy je olewam...

    OdpowiedzUsuń
  8. To też dobre i kurcze, jakie prawdziwe :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój ulubiony cytat to chyba ten o czekaniu i oddalaniu się.
    Książka poniekąd kucharska też jest fajna :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Momenty o czekaniu mnie rozwalały na łopatki :D Było jeszcze kilka świetnych rzeczy, ale dodałam też te, które wywoływały u mnie uśmiech. Ogólnie książka jest fajna, ale tylko na raz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ewentualnie, żeby od czasu do czasu wracać i czytać fragment, kiedy życie wyjątkowo paskudne i do wyboru albo poczytać Chmielewską albo się upić na smutno :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja lubie gotować, nie spóźnam sie i raczej nie zasypiam, wiec budzenie mnie tez nie jest zbytnim wyczynem. Ale nie podaje numeru telefonu, bo sie nie odgonie od lachonow xD

    OdpowiedzUsuń
  13. A co Ty, robot? Jak to nie zasypiasz?

    OdpowiedzUsuń
  14. No nie zasypiam, jak niepoczeba :]

    OdpowiedzUsuń
  15. Zawsze jest potrzeba! Nie rozumiem, jak można nie chcieć spać. Ja bym mogła całe życie przespać :D A sny! Człowieku-robocie, czasami moje sny są lepsze od nie jednego kryminału czy fantasy :D

    OdpowiedzUsuń
  16. No nie wiem. Na jawie tez jest kilka ciekawych rzeczy do robienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Czy ja wiem... można pójść siedzieć za masowe morderstwo...

    OdpowiedzUsuń
  18. To zalezy jakie kto ma hobby :]

    OdpowiedzUsuń
  19. No, nie czytałam wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń

No co tam, jak tam?