Podobno trochę odpoczęliście od Reachera... to dobrze, bo to będzie kolejny post o nim.
Jak nie odpoczęliście, to macie problem, bo to będzie kolejny tekst o Jacku (nie,
nie zmieniłam zdania).
Nieprzyjaciel, to 8 tom przygód, ale pierwszy jeżeli chodzi o chronologię. Tutaj Jackuś ma 30 lat, jest w czynnej służbie i… strasznie dużo gada! Na szczęście się zorientował, że jak mniej mówi, to ludzie do niego też mniej nadają. Zadają mu pytania, coś tam oznajmią, ale ogólnie Reacher milczy. I takiego Reachera wolę. Jest duży (wzrost i budowa), skuteczny (w walce i rozwiązywaniu spraw) i małomówny. Czyli ideał! Tutaj poznajemy naszego wojskowego jako młodzieniaszka (i niech mi nikt nawet nie ośmiela się napisać, ze 30 to czas umierać!). Zabieg ciekawy i na dodatek pozwala nam poznać głównego bohatera z innej strony - tej gadającej. Okazuje się, że to całkiem zabawny gość! To już mi nie pasuje, bo z ideału przekształca się w superideał… a to jest bardzo niebezpieczne (oczywiście dla mnie).
Wracając do tematu. Reacher zostaje przeniesiony z miasta A do miasta B, co nie jest czymś niezwykłym. Niezwykłe jest to, że roszady zostały przeprowadzone w całej amerykańskiej armii i na dodatek w ten sam dzień. Co tam jeszcze... jest martwy generał, który dostał zawału - no zdarza się, zwłaszcza jak się ma ileś tam lat, a partnerką jest znająca się na rzeczy osoba, czyli prostytutka. Mamy też martwego żołnierza z własnymi genitaliami w buzi, kijem w odbycie i… no ogólnie, to mamy zmasakrowanego żołnierza. A i zapomniałam dodać, że na Reachera wpłynęła skarga o pobicie (to było piękne pobicie!). Poznajemy rodzinę Jacka - brata i jego matkę. Odwiedzamy takie miejsca jak: pentagon, Francję, Niemcy... Pomyślicie „oooooo jak uroczo” (przynajmniej tak powinniście pomyśleć), ale nic bardziej mylnego. Oprócz tego, że Recher bardzo się zaprzyjaźni z piękną czekoladką w Paryżu, to wesoło tam nie będzie.
Książkę jak zwykle czyta się świetnie. Jest dużo akcji, są czołgi, morderstwa (nie tylko te, o których pisałam u góry), groźby i jest też ogromny przekręt – a wszystkiemu jest winny mur berliński, który runął chwilę wcześniej. Aaaaa i zapomniałam o najważniejszym! Reacher w Paryżu będzie nosił beret…
Wracając do tematu. Reacher zostaje przeniesiony z miasta A do miasta B, co nie jest czymś niezwykłym. Niezwykłe jest to, że roszady zostały przeprowadzone w całej amerykańskiej armii i na dodatek w ten sam dzień. Co tam jeszcze... jest martwy generał, który dostał zawału - no zdarza się, zwłaszcza jak się ma ileś tam lat, a partnerką jest znająca się na rzeczy osoba, czyli prostytutka. Mamy też martwego żołnierza z własnymi genitaliami w buzi, kijem w odbycie i… no ogólnie, to mamy zmasakrowanego żołnierza. A i zapomniałam dodać, że na Reachera wpłynęła skarga o pobicie (to było piękne pobicie!). Poznajemy rodzinę Jacka - brata i jego matkę. Odwiedzamy takie miejsca jak: pentagon, Francję, Niemcy... Pomyślicie „oooooo jak uroczo” (przynajmniej tak powinniście pomyśleć), ale nic bardziej mylnego. Oprócz tego, że Recher bardzo się zaprzyjaźni z piękną czekoladką w Paryżu, to wesoło tam nie będzie.
Książkę jak zwykle czyta się świetnie. Jest dużo akcji, są czołgi, morderstwa (nie tylko te, o których pisałam u góry), groźby i jest też ogromny przekręt – a wszystkiemu jest winny mur berliński, który runął chwilę wcześniej. Aaaaa i zapomniałam o najważniejszym! Reacher w Paryżu będzie nosił beret…
OK! Już starczy XD Nie
ładnie się śmiać z innych! Ale przyznam, że to dobrze, bo wychodzi na to, że nie tylko ja sieję oborę :D
Trąciłem Summer w bok.
- Zapytaj ja, czy będzie jadła - powiedziałem.
- Nie mogę - odparła.
- Ma obowiązek czynić dobro. Bycie zakonnicą właśnie na tym polega.
------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że tej książki nie czytają współczesne feministki. Autor podpadłby na całej linii:
- Mam dla ciebie wiadomości - powiedział. Przedstawiłem go Summer. Podał jej rękę i wziął od niej torbę. Domyśliłem się, że częściowo wynikało to z grzeczności, a częściowo z chęci, żebyśmy trochę szybciej ruszyli do jego humvee. Stało zaparkowane w strefie, gdzie obowiązywał absolutny zakaz zatrzymywania, ale nie zbliżał się do niego żaden gliniarz (…) Wsiedliśmy do środka. Pozwoliłem Summer siedzieć z przodu. Częściowo wynikało to z grzeczności, a częściowo z tego, że chciałem się wyciągnąć z tyłu. Byłem cały zdrętwiały po locie.
------------------------------------------------------------------------------------------
- Czy to dobre wiadomości? - zapytał.
Uśmiechnąłem się.
- Pomogą nam przejść od czystych spekulacji do procesu poszlakowego.
- To wielki krok dla ludzkości - powiedział.
------------------------------------------------------------------------------------------
Włączyłem to, co w nieoficjalnej instrukcji humvee nazywa się klimatyzacją 2-40, to znaczy otworzyłem obie szyby i rozpędziłem się do czterdziestu mil na godzinę.
------------------------------------------------------------------------------------------
– Reacher przy telefonie — powiedziałem.
W słuchawce zapadła długa cisza.
– Myślałem, że jesteś w Panamie — rzucił w końcu.
– Dostałem rozkazy.
– Z Panamy do Fort Bird? Dlaczego?
– Nie do mnie należy zadawanie pytań.
– Kiedy to było?
– Dwa dni temu.
– To musiało być przykre, prawda?
– Dlaczego?
– Panama jest chyba bardziej ekscytująca.
– Była w porządku.
– I zdążyli ci wyznaczyć dyżur w sylwestra?
– Sam się zgłosiłem — odparłem. — Chcę, żeby ludzie mnie polubili.
– Chyba wierzysz w cuda.
– Moja sierżant właśnie przyniosła mi kawę.
Garber na chwilę umilkł.
------------------------------------------------------------------------------------------
(...) a stanowisko jest jakby rotacyjne. Więc miał pewne szanse. Ale teraz nic z tego nie wyjdzie, prawda?
– Chyba nie — przyznałem. — Skoro umarł i w ogóle.
Garber nic na to nie odpowiedział.
------------------------------------------------------------------------------------------
- Niech pan je zadaje – odparłem. – A potem ja zadam panu kilka moich. I wie pan, czym będą się różnić moje od pańskich?
Vassell milczał.
- Ja odpowiem na pańskie z grzeczności. A pan odpowie na moje, ponieważ wymaga tego od pana ujednolicony wojskowy kodeks karny.
Vassell milczał. Piorunował mnie tylko wzrokiem. A potem spojrzał na Coomera. Coomer spojrzał na niego, a później na mnie.
- Jesteśmy tu w sprawie generała Kramera. Jesteśmy jego podwładnymi.
- Wiem kim jesteście.
- Proszę nam opowiedzieć o generale.
- Nie żyje.
- Wiemy o tym. Chcieliśmy poznać okoliczności.
- Miał zawał serca.
- Gdzie?
- Wewnątrz klatki piersiowej.
Vesselll spojrzał na mnie spode łba
- Gdzie zmarł? – zapytał Coomer.
- Nie mogę tego powiedzieć. Ze względu na dobro toczącego się śledztwa.
- To znaczy?
- To znaczy, że ta informacja jest tajna.
- To stało się gdzieś w okolicy – powiedział. – To już powszechnie wiadomo.
- No widzi pan. Czego dotyczyła konferencja w Fort Irwin?
Dziewczyno! Nie wydaje Ci się, że to trochę monotematyczne tak o Riczerze pisać cały czas ?;>
OdpowiedzUsuńCzytałem, nawet niezły. O niebo lepszy niż "Echo" xD
Właśnie czytam - całkiem dobry muszę przyznać. Póki co przerwałem, żeby zrobić prezentację o państwie Jagiellonów (Paweł Jasienica - "Polska Jagiellonów" - też polecam :P), ale we wtorek do niej wracam ;)
OdpowiedzUsuńPs. Czy przy 30-stce siwieją już włosy?
Czy Riczer nie nosi przypadkiem beretu wojskowego? Bo to trochę inaczej wygląda niż moher i mi się nawet podoba :P
Lubię tego autora, ale tego tytułu jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńTo zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł !
OdpowiedzUsuńPo trzydziestce... nie chcę o tym mówić. Zostawmy ten temat.
OdpowiedzUsuńRiczer pewnie nosi wojskowy beret. Ale jakby miał wojskowy beret, to bym nawet słowem nie pisnęła. A on miał na sobie berecik z antenką :D
Lepiej chronologicznie. Ja tak robiłem i mnie nie zabiło :)
OdpowiedzUsuńNie, nie zrobisz sobie krzywdy XD To Riczer zrobi Ci krzywdę... nie wiem, dlaczego to napisałam?!
OdpowiedzUsuńTa rozkładówce, dziecko drogie, najukochańsze i takie tam :D Po pierwsze nie chce, bo nie mam nic do zaoferowania, po drugie, nie słodź mi tak, bo jeszcze uwierzę. A jak uwierzę, to odlecę.... matko i znowu to śpiewam.
Zachwycałaś sie tak Riczerem, to w sumie nic dziwnego, że i jego, ekm... antenka zwróciła Twoją uwagę... :D
OdpowiedzUsuńMiałeś przerwę! Trzeba było się nią nacieszyć, wykorzystać jakoś. A skoro tego nie zrobiłęś, to cierp XD
OdpowiedzUsuńNie, no proszę Cię. Koleś wielki jak dąb, gabarytowo to samo, żołnierz i takie tam, a ten pomyka kuźwa w bereciku z antenką :D No całe piekło z niego wali!
OdpowiedzUsuńSłyszałem, że w adaptacji filmowej ma zagrać ten koleś: http://www.spodlady.com/zasoby/images/big/beret.jpg
OdpowiedzUsuńBuahahahaah xD Ma w sobie te pierwotno menskosc:]
OdpowiedzUsuńA ile części już przeczytałaś?;>
OdpowiedzUsuńDziewięć :D Czyli w najbliższym czasie czeka Cię jeszcze jedna opinia!
OdpowiedzUsuńSupcio :] już się nie mogę doczekać xD
OdpowiedzUsuńBym!
OdpowiedzUsuńNo serio, recka super wyszła. :)
OdpowiedzUsuńJestem o tym przekonana!
OdpowiedzUsuńXD Ja nawet się umyłam! Bo też bym!
OdpowiedzUsuń