Wolałabym, żeby większość z opowiadań nie znalazła się w tym zbiorze. Wolałabym, żeby niektóre opowiadania zostały bardziej rozwinięte. Czy polecam? A bo ja wiem? No nie wiem :D
W każdym razie, możecie pobrać to zupełnie za darmo ze strony: Fundacja Historia Vita
Ilustracje:W każdym razie, możecie pobrać to zupełnie za darmo ze strony: Fundacja Historia Vita
Karolina Cisowska 5/5
Ewa Skuza 3/5
A.A.Turkiewicz 5/5
Luiza Pożycka 5/5
Joanna Szulc 4/5
Królewskie dzieci - Anna Kańtoch (1/10)
Głównymi
bohaterami opowiadania są brat i siostra. Bezręki chłopiec co chwilę pyta
swojej siostry jak duży jest smok wawelski. Owe smoczysko sieje pożogę (nie
mylić z ogniem, choć to też) i doprowadza do zmniejszenia się krakowskiej populacji.
W skrócie – nowa opowieść o smoku wawelskim… nudna, nowa opowieść o smoku
wawelskim. Gdyby nie ilustracje, kompletnie nie byłoby w tym opowiadaniu
niczego ciekawego. Jak dla mnie kompletne nieporozumienie.
Małpiarnia – Krzysztof Piskorski (8/10)
Świetna
opowieść o „Walijskim Smoku” i jego załodze. Pracują na nim min. sieroty i
dzieci, które zostały sprzedane przez rodziców. Mali chłopcy są bici, dręczeni
i wykorzystywani do ciężkich prac fizycznych. Pewnego dnia pojawiają się na
statku goście, tylko po to, żeby za chwilę zniknąć. Następnie pojawiają się
znowu i znowu znikają. Piękne opowiadanie, szkoda, że tak krótkie.
Kukła – Grzegorz Piórkowski (7/10)
Początek z
Pinokia, środek ze Sztucznej inteligencji, a zakończenie… nie napiszę, bo się
domyślicie :) W zależności z jakiej perspektywy popatrzymy na to opowiadanie,
to stwierdzimy, że zakończenie było szczęśliwe, bądź „i dlatego świat idzie w
złym kierunku”.
Ku mojemu
nieszczęściu, we mnie jest więcej „człowieczeństwa” do wszystkiego co nie jest
człowiekiem, niż bym tego chciała. Zawsze szkoda było mi ginących zwierzaków,
pluszaków, robotów itp., a ludzi tak jakoś niekoniecznie. Także trzymam kciuki
za lalkę i mam nadzieję, że osiągnie swój cel.
Pierwszy człowiek w eterze – Adam Podlewski (3/10)
Nawet nie
wiem co napisać. Fajnie napisane, ale historia mnie nie urzekła. Krótka
opowieść o Francuzie, który chciał zostać pierwszym człowiekiem w eterze…
noooo, OK idźmy do następnego opowiadania.
Ostatni dzień pary – Karolina Cisowska (5/10)
Taki trochę
Doctor Who, tylko zamiast budki jest zegarek. Facet przeniósł się w takie, a
nie inne czasy, został lokajem i obiecał swojemu panu, że jego dziecię nigdy
nie zazna nieszczęścia. Przez pewien czas udaje mu się dotrzymać słowa, pomimo,
że osoba, której złożył przyrzeczenie już nie żyje. Za oknami rewolucja, a
główny bohater ciągle potrafi sprawić, że dzieciak nie wie co jest grane i żyje
w zdrowiu, szczęściu i niewiedzy. Było nudno, pomimo pojawienia się golemów i
kusz, ale do pewnego momentu. Ten moment był zakończeniem, który wywołał u mnie
ogromny uśmiech na twarzy. Ubóstwiam takie zakończenia!
Dni naszej hańby – Bartosz Szczygielski (5/10)
Trochę
Seksmisja, ale bez humoru, bez polotu i w ogóle bez. Autor pokusił się o
zastosowanie dwóch chwytów:
- my
pracujemy, a szlachta się obija
- miłość.
Wyszło
miałko. Mnie się nie podobało.
Człowieszyna – Jacek Wróbel (4/10)
– Człowieszyna – powtórzyła dziewczynka, jak zaczarowana wpatrując się w pozytywkę. – Taki nakręcany człowieczek.
– Amelka jest bardzo mądra, lubi zabawę słowami – wyjaśnił Oskar. – Połączenie człowieka i maszyny – człowieszyna. Dziecięca logika.
Nooo
dziecię jest bardzo mądre, także w życiu byście nie wpadli na to, co to
oznacza. Skoro tytuł już jest zrozumiały, to jak reszta? No cóż, mała
niesamowicie mądra dziewczynka, sprawiła, że główny bohater zrozumiał, że nie
jest człowieszynem. Czyż nie uroczo?
Doktor Dietl ratuje świat – Marcin
Podlewski (6/10)
Czytało
się przyjemnie. Autor porusza temat, który będzie zawsze aktualny – jak to się
stało, że wynalazek miał pomóc, a został wykorzystany do destrukcji. Jedno z
nielicznych opowiadać, gdzie nie miałam wrażenia, że jest za długie bądź za
krótkie. Nie odczuwałam potrzeby, aby historia została bardziej rozwinięta,
choć zakończenie mnie rozczarowało.
Którego nie ma – Gerard Nibybyłowski (5/10)
Atlantyda
została odnaleziona. Opowiadanie nie rzuca na kolana, pomimo trochę
obszerniejszego tekstu. Jakoś tak bez polotu. Niby emocje były, ale mnie się ta
cała euforia nie udzieliła. Co tam jeszcze… może kolejne opowiadanie?
Szkiełko i oko – Anna Głuszek (3/10)
Autor Anna Głuszek, a nie Micio (Mickiewicz) i chyba to jest największym problem tego opowiadania. Za dużo wieszcza w tym czymś. Nasamprzód tytuł – chyba nie trzeba Was uświadamiać. Jednym z bohaterów jest Adam, koleś, który podróżował (zgadnijcie jakie miejsce się pojawiło w tym opowiadaniu - na bank sobie coś przypomnicie). Dostaniemy nawet zdania à la Mickiewicz „ciemno tam jak wszędzie, tyle że księżyca jakby więcej”. Zabieg był celowy (przynajmniej mam taką nadzieję), ale głupi. Bardziej mnie to wszystko irytowało, niż wywoływało jakieś pozytywne emocje. Natomiast tam, gdzie nie można było dopatrzyć się Mickiewicza, to sprawa dotyczyła…
lamp…
rtęciowych.
To chyba tyle w tym temacie.
[zieeew]
Zona Kraków – Małgorzata Wieczorek (9/10)
Ha! Podobało mi się i to bardzo. Było krótko, konkretnie i mocno. Okazało się, że smok wawelski jednak istniał i ma się wyśmienicie. Taka historia mi się podoba, a nie jakieś siedzenie w pokoju i pytanie co chwile o to samo „jak duży jest smok?” No i ta owca nowej generacji – MIODZIO!
Wojna adaptacyjna – Maria Dunkel (2/10)
Yyyyy no spoko, czemu nie, ale o co chodzi? Jest sklep, jest pani z tatuażem i chmarą psów, jest też jakaś akcja. Pani nie jest człowiekiem, psy nie są prawdziwymi psami, a sklep jest… sklepem. Wszystko fajnie, ale pozbawione sensu. Psy są mechaniczne, a wpierdzielają karmę dla psów, pani jest robotem, a pije whisky i pali papierosy. Gdzie sens, gdzie logika? No i zakończenie, jest tak beznamiętne, że aż szkoda gadać.
Radioaktywny blues – Paulina Kuchta (4/10)
Nie było źle, trochę nudno, nic się nie działo. Zawsze mnie śmieszyło jedno. III Wojna Światowa, atomówki poszły w ruch, ludzie żyją w bunkrach i w końcu niektórzy z tych bunkrów wyłażą. Nie wiem ile lat minęło od tych wybuchów, więc nie czepiam się tego, że oddychają pełną piersią i jedzą co tam na swojej drodze znajdują. Jednak, skoro jest ok, to dlaczego nie wrócić do bunkrów i nie powiedzieć:
te słuchajcie, już nie musicie się tam zabijać dla żarcia! Można żyć na powierzchni!
Ale jest jeszcze lepszy motyw. Jak wspomniałam, prawie wszyscy żyją w bunkrach, a tylko nieliczni przechadzają się po powierzchni… a na tej powierzchni jest prąd :D No normalnie świetna sprawa! Ale nie czepiam się, nie znam się. W każdym razie jeden z osobników na powierzchni spełnia swoje marzenie i zaczyna prowadzić audycje radiową. Na całe szczęście przyszedł zmiennik i zapodał zacny kawałek:
Owieczki – Aleksander Daukszewicz (10/10)
Naprawdę ciekawe opowiadanie. Był humor, były fajne nawiązania (Smoczyński z Krakowa i Bazyliski z Warszawy) i było treściwie - aż przytoczę:
Uściskał ucznia i wysłał go w drogę do Krakowa. Nie będę wam opisywać jego podróży, bo stronic szkoda… znaczy się, była nudna i niczego by nie wniosła do opowieści. Ważne, że chłopak na miejsce dotarł bezpiecznie i z maszynką na wozie.