czwartek, 23 kwietnia 2015

• Szybcy i wściekli 7


Byłam, widziałam i się śmiałam, śmiałam, śmiałam, śmiałam...
No co tu dużo mówić, poziom absurdu sięgnął zenitu, ale kupiłam niemalże wszystko! Zacznę od tego, czego nie strawiłam:
- słownej reanimacji serca
Tak, to by było na tyle. 

W dupie miałam to, że coś jest niemożliwe, że coś przeczy wszystkim prawom fizyki. Skoki samochodów między budynkami, skoki samochodów ze spadochronu, złapanie się za spoiler samochodu, rozwalenie drona karetką, niekończącą się amunicję... no WSZYSTKO! Miałam ubaw po pachy i naprawdę fantastycznie się bawiłam na filmie. Totalny odmóżdżacz z pięknymi samochodami w tle... no właśnie, w tle. 

Pojawienie się Stathama uradowało moje oczy, ale zaszkodziło filmowi. Przez to mieliśmy dużo mniej pościgów, a nasi bohaterowie okazywali się lepsi w bójce niż wyszkoleni "zawodnicy". No co zrobić, taki mamy klimat i też to przyjęłam na klatę. Wyjście Jasona ze szpitala, było miodne XD Ten rozwalony szpital naprawdę wywołał u mnie uśmiech na twarzy. 

Humoru było chyba mniej niż w poprzedniej części, ale Roman Pearce (Tyrese Gibson) wszystko rekompensował - Czaraby* rozwaliły system :D 

Fabuła... nie wiem, pewnie była, ale nie zwracałam na nią uwagi. Umówmy się, w tym filmie nie o fabułę chodzi, mamy na nim cieszyć oczy i me patrzałki miały frajdę przez cały film.

Wielka szkoda, że nie powstaną już kolejne części, ale może i lepiej? Bo widzę, że ludzie nagle zaczęli się w tych produkcjach doszukiwać sensu, co jest zupełnym dla mnie absurdem. Tam nigdy nie było sensu, ale dlaczego tak nagle teraz im to przeszkodziło? Nie wiem, nie wnikam, nie znam się, zarobiona jestem. Mnie się film podobał, a te niedorzeczności, były jedne z najlepszych, bo niesamowicie efektowne!

* Czarab - połączenie Murzyna z Arabem.