sobota, 29 marca 2014

• Pierwsze, Prawdziwe, a także Praktyczne spotkanie z Martą Kisiel!


Na wstępie pragnę zaznaczyć, iż wiem jak piszę się słowo autorka i autorski.  


Nie mam zielonego pojęcia jak robi się sprawozdanie ze spotkania ałtorskiego. Dlatego jeżeli kogoś tym skrzywdzę, to wierzcie mi – robię to w niewiedzy. Akapit poniżej kto chce może sobie spokojnie odpuścić, bo to moje odczucia co do samego pójścia na spotkanie ałtorskie. Kolejne akapity możecie już spokojnie czytać :)


Jak dowiedziałam się, że Ałtorka będzie dawać występy na żywo, to dosłownie szał pał. Pełna ekscytacja! Z czasem dochodziło do mnie, że raczej nie powinnam tak bujać w obłokach, bo prędzej czy później wyda się, że ja to Lara Notsil. Nie, nie mam kompleksów i nie szukam aprobaty. Człowiek w Internecie może zachowywać się jak ostatni burak, matoł, aniołek i ogólnie fantastycznie. Każdy z nas inaczej zachowuje się przy znajomych, inaczej przy dziadkach, ciotkach, przyjaciołach i rodzicach. No ja w necie zachowuje się jak przy przyjaciołach. Dzielę się swoimi spostrzeżeniami, filmikami, muzyką, rozmawiam etc. jak to się robi z kumplami. Jednak na stronie Ałtorki i Uroborosa, to normalnie rozwalona na kanapie z kawuchą w jednej ręce, ciastkiem w drugiej, klepie co mi ślina na język przyniesie, nie czując przy tym żadnych oporów. No i tu był ten problem. Babeczka mnie nie zna, a taka jedna, co rusz pisze coś nie patrząc nawet czy na temat czy nie, bo akurat fasolki w głowie jej się spiknęły i dostała olśnienia. Także stres był ogromny, wręcz tak ogromniasty, że szok. Także obmyślałam jak by tu podejść do Ałtorki, poprosić o autograf i zamienić z nią choć jedno zdanie, nie przyznając się, że ja to ja. Na całe moje szczęście autografy daje się po spotkaniu, więc miałam czas na uspokojenie żołądka, oddechu i ogólnie siebie. Do tego dodam, że to moje pierwsze spotkanie z autorem… ogólnie z kimś przesławnym, także po głowie pałętały się pytania… ogrom pytań, ale na dzięki Bogu z pomocą przyszedł Tramwaj nr 4. Dziękuję za dobre rady Janku, przydały się! Dzięki Tobie nie musiałam kupować balowej sukni :D

Przylazłam na spotkanie i było dużo ludków. Usadowiłam się na samiuśkim końcu (w razie W mogłam zrobić szybki odwrót) i doznałam lekkiego szoku. Ałtorka przyszła jako Marta Kisiel, a nie jako Kisiel z Kłulika! Drugim zaskoczeniem było, że swym detektywistycznym okiem (tak, mam za sobą dużo kryminałów pod postacią filmów i książek, więc jestę ekspertę) zobaczyłam, że Ałtorka autentycznie się denerwuje. Tzn. nie wyobrażajcie sobie zaraz, że siedziała pod krzesłem trzęsąc się ze strachu! Ja już wiem po czym było widać i już (i nie, nie puszczała bąków!)

Dowiedziałam się ciekawych rzeczy moi drodzy:
  • Jeżeli chcecie pisać książkę, to lepiej się ją pisze jak się nie zna jej fabuły. Dlaczego? Może ktoś inny usłyszał, bo w tym momencie pewien ziomuś stwierdził, że fajnie będzie opróżnić kosze na śmieci, a najlepiej to robić najgłośniej jak się da. Po czym puścić w głośnikach muzykę i ściszyć ją dopiero po 2 minutach. Także ja nie wiem dlaczego tak lepiej piszę się książkę, ale skoro Guru tak mówi, to na pewno tak jest.
  • Okazało się też, że Ałtorka nie widziała na oczy, dodam że własne, na półkach księgarń „Dożywocia”! Za to miała 20 egzemplarzy i wszystkie rozdała. No cóż, za głupotę się płaci. Biorąc pod uwagę, że książka potrafi osiągnąć cenę 80 zł, to jest w plecy 1600 zł! 
  • Marta Kisiel próbowała uzmysłowić słuchaczom, że Mickiewicz wcale taki zły nie był. No cóż, mnie nie przekonała. Uwierzę jej we wszystko co powiedziała (i o zgrozo naprawdę wychodzi na to, że Adaś był spoko koleś), jak z mojej głowy wywali „Litwo, ojczyzno moja… Gdy od płaczącej matki… ciche grusze siedzą”. Jestem w stanie zarecytować to w każdej godzinie dnia i nocy! Pierdolca można dostać! Nie, nie lubię Mickiewicza od podstawówki :D Także będę w stanie uwierzyć, że niektóre rzeczy powinno czytać się w odpowiednim wieku, jak przestanę znać tę inwokację na pamięć :P Czy Ałtorka wi ile ja chciałam się wierszy na pamięć na uczyć? Ile zdań z książek chciałam znać na pamięć? Wkuwałam te wszystkie cudowne zdania, pisałam w zeszytach i co z tego teraz mam? Nic! Dalej znam początek Pana Tadeusza, zamiast Herberta, Twardowskiego… ja się nawet Misji Kleopatry i Gwiezdnych Wojen do końca nie nauczyłam! No ale wracam do tematu (a ciebie Mickiewicz…. fak ju!).
  • Ałtorka nie lubi pisać opowiadań, bo są dla niej stanowczo za krótkie. No cóż, nie dziwota… praca magisterska Ałtorki miała 300 stroniców :) 
  • Jeżeli natomiast zastanawiacie się dlaczego nie możecie sprzedać nikomu swoich książek to podpowiem. Okazuje się, że jak przeczyta się taaaki stos książek (ok. 130 cm od podłogi), następnie z tych książek zrobicie stos notatek, to wyjdzie Wam z tego jeden akapit w książce :D Noooo, to powodzenia w pisaniu! 
  • Nie wiem czy powinnam to pisać, ale co tam. Nikt nie wie gdzie mieszkam :) Najpierw pojawi się Zombie Grey, później Dożywocie 2, a następnie Mickiewicz: Pogromca upiorów (mam nadzieję, że Adam zginie straszliwie-strasznie-straszną śmiercią!!)
  • Ałtorka lubi czytać o trupach, ale nie tylko. Ałtorka dzieki swej światowości nauczała nas na spotkaniu! I tak zostaliśmy oświeceni (przynajmniej ja), że są wibratory, które podłącza się do ipoda/ipada (obstawiam, że ipad... ale ten, nie znam się i ciągle mylą mi się nazwy) i taki skubaniec wibruje w rytm muzyki... Ałtorka zaproponowała nam Prodigy. Tak trochu z grubej rury, trzeba było zacząć od Bacha (kto młodszy, to wyjaśniam - jest taka piosenka), albo od Wagnera!  No chociaż Czardasza "zapodać"! Choć ja zaproponowałabym:

Tyle pamiętam ze spotkania. Biorąc pod uwagę jak bardzo się bałam spotkania, to jestem z siebie dumna, ze aż tyle zapamiętałam. Na początku robiłam notatki, później pochłonęła mnie rozmowa i zapomniałam pisać. W domu okazało się, ze nie potrafię się rozczytać ;/ Prowadzący Pan Szczeponik, ten od FUNtastyki  (zwany ziemniakiem… nie wiem, nie pytałam, nie wnikałam. Jak napisze książkę, to sam się przyzna o co komon, tak jak było z Ałtorką), stanął na wysokości zadania i poprowadził to spotkanie fantastycznie! Chociaż nie wiem czy faktycznie tak było, bo to moje pierwsze spotkanie :D:D Jak dla mnie było świetnie! Kiedy nadszedł czas na autografy, przypomniałam sobie, że nie powinnam się tak zacieszać! Kolejka była niczym za dawnych czasów kolejką w sklepie, więc skorzystałam z okazji i złapałam trochę powietrza. Kiedy nadeszła mła kolej, to autentycznie (!) musiałam usiąść, żeby nie prasnąć o ziemię. Piękno, blask, dobroć i ogólnie zajebistość Ałtorki dosłownie mnie przygniotła. Wyobraźcie sobie, że ja, która nie odzywa się w ogóle do nieznajomych zaczęłam gadać i o zgrozo powiedziałam brzydkie słowo!  Jestem mistrzem w robieniu z siebie idioty :D No, w każdym razie Ałtorka została bardzo dobrze wychowana, gdyż przekonywała mnie, że nie przeszkadzają jej moje serenady pod oknem, wyrazy miłości i wypisywanie na murach „wolność dla Kłulików”… wręcz się nimi cieszy! Czyż nie cud kobita? No normalnie skarb!

Dziękuję bardzo za całe spotkanie! Dziękuję również za to, że nikt nie recytował egzorcyzmów jak się dowiedzieli kim jestem. Było przesympatycznie, przeuroczo i przezabawnie! Aż się dziwię, że tak się stresowałam!  Mój pierwszy raz z autorskim spotkaniem uważam, za wspaniały i niezapomniany :D Było cudownie! Dziękuję również panu, który prowadzi „Wrocław Fantastyczny” za rozmowę, dziękuję koleżance z kanapy za krótkie pogawędki (nie będzie naszego zdjęcia, bo wyszłam na nim tak fatalnie, że aż się samo skasowało :P) i dodam, że na spotkaniu był prawdziwy Jedi! Nie ściemniam, jak bum cyk cyk, był prawdziwy Jedi. Na koniec moje rewelacyjne zdjęcia ze spotkania.












Utrzymać w ryzach Ałtorkę, było niezłym wyczynem! 



 
A na deser, najlepsza część: 


A oto kolejna partia zdjęć, ze spotkania:

5 komentarzy:

  1. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć o co chodziło z tą nieznajomością fabuły, ale trochę mało przytomna z emocji byłam.
    A Mickiewicza zawsze bardzo lubiłam (choć epopeja narodowa mnie o ból zębów przyprawia i tylko inwokację lubię), więc mam nadzieję, że przeżyje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że poza podpisem nie wzięłaś też samej Ałtorki, coby ją nadać kurierem na północ - wtedy i Gdańsk mógłby się radować spotkaniem ałtorskim. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tam od razu "Pan" Szczeponik... nikt się jakoś nie krępuje wołać po nazwisku, to bez krępacji. :D Świetnie, że dobrze się bawiłaś. :D

    OdpowiedzUsuń

No co tam, jak tam?