środa, 26 marca 2014

• Historia zakupu "Dożywocia"



Opowiem Wam pewną historię o pewnej książce.

„Dożywocie” Marta Kisiel

Dowiedziałam się o książce zupełnie przez przypadek. Ktoś zachwalał w inernetach, później kolejna itd. Sprawdziłam książkę - zaczęłam czytać opinię i recenzję i co? Zapragnęłam ją przeczytać, zapragnęłam jej na własność, ale był pewien problem. Książki nigdzie nie można dostać. Pisałam do Fabryki Słów, ta nie zamierza zrobić wznowienia… DUPA. Dzwoniłam po księgarniach i dalej dupa. Zaczęłam wszędzie zaznaczać, że jak książka się pojawi, to chcę dostać o tym maila… dupa. Wszędzie na około Dożywocie: w telewizji, w internetach, w zestawieniach, a ja nawet nie trzymałam jej w ręku. Smutek wszędzie, rozpacz wszędzie, Dożywocia u mnie nie będzie.

22-03-2014 wstałam z samego rańca. Zrobiłam sobie śniadanie, zasiadam do kompa i obczajam co się na świeciu dzieje. Siła przyzwyczajenia – włączyłam pocztę. To co zobaczyłam spowodowało, że na mój monitor i biurko spadł kapuśniaczek pod postacią zupy mlecznej, zabarwionej od czekoladowych kuleczek: 



No to nie ścierając nic, czym prędzej lukam. Gałom swym nie wierzę - jest dostępna: 


Na szczęście w krytycznych, kryzysowych, stresowych, apokaliptycznych itp. sytuacjach, zachowuję trzeźwość umysłu (w sensie poczytalność): migusiem się loguję i zamawiam. Zamówiłam: 


No normalnie:


Jednak „Dożywocie” to niejedyna lektura na jaką polowałam. Z doświadczenia wiedziałam, że sklep potrafi napisać, że przepraszają mnie, ale nie mogą zrealizować zamówienia. 


Jednak jestem dobrej myśli, mam nadzieję… iskierkę nadziei… maleńki promyczek? No jest ten niepokój, ten strach, że nie zrealizują… no ale... może byłam pierwsza? Co jakiś czas, czyt. kilka razy dziennie sprawdzam status zamówienia – jakby miało to w czymkolwiek pomóc. 


No kurczę, proszę, niech status zmieni się na „zostało wysłane”.


No niech ktoś się tam zlituje i wyśle to!


26-06-2014 Otrzymałam piękną wiadomość:




Jak na szpilkach wyczekuję kolejnego maila, a mianowicie, że moje zamówienie czeka na mnie do odbioru. Czekam, czekam, czekam:



26-03-2014 JEEEEST!

 
 
Czym prędzej wybiegam, aby jak najszybciej dostać się w miejsce docelowe i odebrać moją dziecinę.


Mam, ludzie mam! Mam „Dożywocie”! Niektórzy wiedzą, inni nie, ale zrobienie z siebie wariata przychodzi mi nader łatwo. Także przy kasie, włożyłam kartę w odpowiednie miejsce i przestępuję z nogi na nogę z ogromnym rogalem na gębie. Pani dziwnie na mnie patrzy, ale co mi tam! MAM DOŻYWOCIE! Wyszłam z książka, torbą innych książek (była promocja 3za2) i paragonem. Dumna jak paw, szczęśliwa jak Antkowiak co wziął zakazany owoc i niczym cesarzowa kroczę pewnie ulicami miasta!


Jako, że zamknęli mi w galerii pewne miejsce, gdzie zawsze piłam kawę, postanowiłam odwiedzić swych rodzicieli, bo kto jak kto, ale mama robi kawę fantastyczną. Trza w końcu uczcić zakup prawda? No i jeszcze dostałam cynk od swej macierzy, że ojcze zrobił ajerkoniak, więc to już zupełne szaleństwo. Chwale się swymi zdobyczami i okazuje się, że mam konkurencję pod postacią kotów! Tak, oto niezbite dowody: 












Po oblewaniu mego szczęścia, poszłam do siebie, gdzie (bez konkurencji) mogłam zrobić sesję zdjęciową swojej zdobyczy: 








Stało się. Jestem pełnoprawnym właścicielem książki… książki, której hasło przewodnie brzmi: zabijesz, by je dostać.