Grono
Druidów w końcu się powiększyło, co raduje nie tylko Gaję ale i mnie. Piąty tom
przygód Żelaznego Druida opowiada o splataniu Granuaile z ziemią. Brzmi dość
nudno prawda? Otóż nie! Najbardziej przy tym wszystkim wynudził się Oberon,
choć i ten został wynagrodzony.
Kiedy
wydawało się, że najcięższy etap nauk mamy za sobą, okazało się, że na Ziemi (i
nie tylko) znajdują się istoty, które nie chcą kolejnego Druida, a jak by tego
było mało, odzywają się bogowie z Asgardu, bo nadszedł świetny czas na
spłacenie długów. Nikt nie powiedział, że ścieżka, która prowadzi do bycia
Druidem - jest usłana różami. Czy wspominałam o mrocznych elfach? Nie? No
właśnie moi drodzy:
„Jeśli chcesz, żeby mroczne elfy złożyły ci wizytę w starym dobrym Midgardzie, to zrzucaj na nie wszystkie winy przez dobre piętnaście wieków - w końcu cię usłyszą”… tak, usłyszeli i stwierdzenie, że mroczne elfy nie są zadowolone z przypisywania im tylu win – jest bardzo łagodnym stwierdzeniem. Te dostojne istoty zrobią wszystko, żeby dopaść Atticusa, nawet jak w grę wchodzi przebranie klauna.
W tej części
dzieje się zdecydowanie najwięcej. Mamy najwięcej bogów, najwięcej akcji i
niedomówień. Najlepsze jest to, że koniec książki zapowiada, iż 6 tom będzie
dramatyczna walką o przetrwanie. Jednak spokojnie „Kijem i Mieczem” to
zamknięta historia, także czytający nie jest zostawiony z niedokończonym
tematem.
Merda... musze tę książkę znaleś w bibliotece, albo od razu w jakimś sklepie...
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńWłaśnie wiem! Ale mi ostatni toto całkiem wyleciało z głowy!
Usuń