niedziela, 1 września 2013

• "Trup z Nottingham" Autor: Sasza Hady - recenzja

Długo wyczekiwana przeze mnie książka, w końcu trafiła w moje szpony! Ze łzami w oczach przywitałam Ruperta i Nicka po rocznej nieobecności w swoim domu. Przyprowadzili ze sobą swoją nową koleżankę. Także przygotowałam dodatkową herbatę, dostawiłam talerzyk na ciasto i z zapartym tchem zaczęłam słuchać o tym, co się wydarzyło podczas minionego roku.



Nicholas Jones został wrobiony w dochodzenie. Choć tak naprawdę, wpakował się w nie sam - i to dosłownie. Chcąc udzielić pomocy swojemu przyjacielowi – Rupertowi Marleyowi, Nick sam wsiadł do samochodu i razem ruszyli do Nottingham. Podczas podróży okazało się, że „Morderstwo na mokradłach” odniosło sukces i Rupert ma napisać kolejną opowieść o przygodach Alfreda Bendelina (dyskrecja gwarantowana). Skoro ma napisać równie dobrą książkę, musi coś go zainspirować. Nic zaś tak nie pomaga w pracy twórczej, jak prawdziwe morderstwo! Rupert jest naprawdę świetnym kumplem - nie można temu zaprzeczyć! W swej wspaniałomyślności spakował Nicka (bez jego zgody oraz wiedzy), uzyskał nawet aprobatę od jego przełożonego. Takiego człowieka ze świecą szukać. 

Kilka słów o samym incydencie. W wydawnictwie Darrington & Burrows został zamordowany jeden ze wspólników: Walter Darrington. Podejrzanych jest wielu, nikt jednak nie wyłania się jako główny pretendent do roli mordercy. Sasza Hady znalazła świetny kompromis jeżeli chodzi o dobór podejrzanych. Zazwyczaj w książkach albo wszyscy kochali denata i nikt nie jest w stanie pojąć, jak ktoś mógł go zamordować, albo nieboszczyka nienawidzili wszyscy i każdy jest wkurzony, że sam nie zdążył pozbyć się znienawidzonej osoby. W Trupie z Nottingham mamy dwa obozy. Pierwszy to obóz osób nie darzących sympatią zamordowanego, drugą grupę należałoby zaś określić mianem „Żyj i daj żyć innym”. I to właśnie jest sedno sprawy: nikt nie pałał sympatią do Waltera, ale nie była to taka nienawiść, która popchnęłaby kogoś do popełnienia morderstwa.

Przez cała książkę zatapiałam się z uwielbieniem w fotel. Czytanie tej lektury to była istna rozkosz. Nie ma w niej pościgów, strzelanin, ratowania świata. Za to jest finezyjnie poprowadzone śledztwo. Nie ma tu miejsce na nudę i dłużyzny. Poznajemy powoli rodzinę Ruperta oraz Nicholasa. Ciotki Nicka – Adelajda i Aurelia - mają naprawdę niezły charakter. Chemiczna kastracja dla wszystkich kieszonkowców nie przychodzi przecież do głowy byle komu! Pomimo ich temperamentu, ktoś chyba powinien z nimi poważnie porozmawiać, aby wyniosły się z głowy biednego Nicka… A może to z Nickiem powinno się przeprowadzić taką rozmowę? Na szczególną uwagę zasłużyła nowa postać, która zostanie z nami (mam nadzieję) na dłużej. Panna Jenny Stanfield - w postaci tej uroczej i skromnej młodej damy kryje się ogromny potencjał! Jest wspaniałym uzupełnieniem Nicka i Ruperta.

Moje serce już krwawi, że na jakiś czas pozbędę się książki, aby trafiła w ręce ludków, z którymi pracuje. Ubolewam jeszcze bardziej, że następne spotkanie z Rupertem, Nickiem i Jenny nastąpi dopiero za rok. No ale co zrobić. Czy „Trupa z Nottingham” będę tak samo katować jak „Morderstwo na mokradłach”? Głupie pytanie! Oczywiście, że tak!

Nie potrafię pięknie ani składnie pisać. Jak do tego dochodzi fakt, że chce się podzielić swoją opinią na temat książki, którą kocham i uwielbiam, to rzecz ta staje się niewykonalna. Także pozostaje mi napisać coś, co chyba zrozumieją wszyscy: nowa powieść Saszy Hady jest genialna! Wspaniale poprowadzone śledztwo, mistrzostwo dedukcji i zachwycające lekkie pióro gwarantuje cudowną rozrywkę.ę.

Za książkę pragnę bardzo serdecznie podziękować Pani Jolancie Świetlikowskiej, która tym gestem sprawiła mi najcudowniejszy prezent urodzinowy! 

2 komentarze:

  1. Zdecydowanie moje klimaty i mogłaby mi się spodobać :) Nie znam twórczości tej persony, ale chętnie poznam :) Pozdrawiam :0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco zachęcam. Oba kryminały napisane w starym dobrym stylu!

      Usuń

No co tam, jak tam?