sobota, 3 sierpnia 2013

• "Ja, potępiona" Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk (tom 3)


Nie mogąc się doczekać kolejnych przygód Wiktorii, od razu wzięłam się za tom III "ja, potępiona". Dostałam w twarz dwoma odczuciami: zachwytu i rezygnacji. Tym razem nie od (powiedzmy) 8 strony akcja wchodziła na pełne obroty, tylko od pierwszej. Byłam zachwycona. Biorąc pod uwagę, jakie tempo było narzucone w poprzednich częściach, bałam się, że tym razem nie dam rady i umrę z nadmiaru adrenaliny. Skoro ruszyliśmy z kopyta od samego początku, to co będzie dalej? Do tego jeszcze wspaniałe wieści zawitały już w pierwszym zdaniu książki. Czyż nie zapowiada się orgastycznie? No, było nieziemsko... ale stała się rzecz straszna. Beleth ZNOWU postanawia wyeliminować Piotra. To już jest nudne. Dlaczego nie spróbować innej metody? Na dodatek okazuje się, że Piotr nie zniknie z opowieści i zrobi wielkie "I'll be back". Obawiałam się, że powróci jeszcze Monika, brat Wiktorii i jej rodzice. Moje serce zaczęło krwawić. Jednak postanowiłam nie załamywać się. Skoro przez dwie części miałam świetną zabawę, to czemuż by teraz miała nastąpić zmiana? Przecież zawsze można liczyć na Azazela, Śmierć, Lucjana... 


Nie przeliczyłam się. Azazel w wyśmienitej formie, Lucyfer palce lizać, Gabriel jak to Gabriel kipi stoickim spokojem (choć w zupełnie innej formie niż by się można spodziewać), Beleth tym razem miał chyba tylko wyglądać, choć to nie do końca tak jak myślicie. Nie było błyskotliwych ripost, cudownego słowotoku czy też bystrych wypowiedzi. On w sposób mistrzowski doprowadzał do osiwienia Azazela, Lucjana i Gabryśka. To dzięki niemu byliśmy świadkami momentów, kiedy prawdziwe "ja" wychodziło ze wspomnianej wyżej trójki.  Rozmowy Szatana z Archaniołem jak i monologi Azazela to majstersztyk... a dokładnie kwintesencja rozkoszy! Za to śmierć przestała być moją przyjaciółką... no dobra żartowałam, dalej ją ubóstwiam.

Uważam, że "ja, potępiona" to bezapelacyjnie najlepsza część trylogii. Pomimo wszechobecnej szarości, jaka panowała w Tartarze była to najbardziej barwna opowieść. W poprzednich częściach działo się naprawdę wiele, ale tu mamy armagedon. Cała masa atrakcji przepleciona była ze świetnymi dialogami Lucyfera z Gabrielem. Może nie powinnam tego robić, ale dość często musiałam odkładać książkę na bok aby się uspokoić i przestać się śmiać. Tak jak poprzednio, tu też nie mogę wiele napisać o fabule, bo każdy szczegół jest ważny w całej tej historii. Jak wiemy nie ma nic gorszego niż okrycie czegoś przed czasem, bo nagle coś co przeczytaliśmy w opinii, świetnie pasuje do zagadek czy też zdarzeń, o których właśnie czytamy w książce. Jednak jest to jedyna część książki, której nie chciałabym opisać. Dlaczego? Bo jest ona w całości świetna i nie chcę psuć nikomu zabawy przez uchylenie choć rąbka tajemnicy. Jako, że zdecydowanie wolę Diabły pozwolę sobie jednak na złamanie mojego słowa i przytoczenie pewnej rozmowy Wiktorii z Belethem za pośrednictwem Azazela:
- Powiedz Belethowi, że głupio postąpił, zabijając mnie, ale nie jestem na niego zła.
- Mówi, że jesteś idiotą, ale nadal cię lubi.
- Jestem w Tartarze, nie potrafię się stąd wydostać. Tu jest strasznie!
- Mówi, że jest w Tartarze i dobrze się tam bawi.
- Księżna Elżbieta Batory usiłuje mnie zamordować, żeby przejąć moje moce. Chce wykąpać się w mojej krwi. Dosłownie. Pomaga jej w tym Kuba Rozpruwacz, ten gwałciciel, i jakaś czarownica.
- Poznała tam gwałciciela i wampirzycę, której zdarza się mieć lepsze pomysły ode mnie.
- Do Tartaru prowadzi rzeka Styks, na której jest cała masa pułapek. Podejrzewam, że u jej źródła jest wyjście z Podziemi, ale sama nie dam rady tam dotrzeć. Potrzebuję jakichś wskazówek albo bezpośredniej pomocy.
- Mówi, że płynie tam jakaś rzeka i można się nią wydostać, ale ona nie umie pływać.
- Pomóżcie mi, błagam. Beleth, kocham cię.
- Mówi, żeby jej pomóc, bo jak nie, to pożałujesz
Tak jak podejrzewałam cholerny Piotruś powrócił. Zaczęłam czytać jego nudne wywody, durne pomysły i prostackie docinki. Przed oczami stanęła mi ciepła klucha, która podobno jest przystojna. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać nad jego eliminacją. Ba, poszłam dalej! Zaczęłam szukać gorejącego miecza aby wyeliminować go na dobre! Już prawie nawet założyłam sektę "Popierajmy Beletha w likwidacji Piotrusia". Miałam też pomysł na pracowników: po prawicy Beleth, po lewicy Azazel, a w sekretariacie koniecznie Lucyfer i Gabriel... No nie ważne marzenia niech zostaną marzeniami, a rzeczywistości trzeba stawić czoła! Musiałam zadowolić się sękaczem i kawą... o 01:39 w piątkowy wieczór. Jak można było mi zepsuć tak wspaniały wieczór! Pani Katarzyno! Skazuję Panią na wieczne potępienie i tułaczkę w Tartarze jako podwładna Elżbiety Batory!

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Piotra do końca było stosunkowo mało, a jego obecność świetnie rekompensowała wartka akcja. Książka świetnie umila czas. Niesamowicie szybko rozgościłam się w tym świecie. Klimat Nieba, Piekła i Tartaru miał zbawienne właściwości dla mojego samopoczucia. Czasami zawiało Ziemią, ale nie róbmy z igły widły. Jakby nie Ziemia nie byłoby Wiktorii! Gorąco polecam. Nie zawiedziecie się wkraczając w bezkresny świat pani Miszczuk

Trylogia o Wiktorii jest wyśmienita. Im dalej w las tym lepiej. Czy szkoda, że nie będzie jakiejś uzupełniającej powieści? Ciężko stwierdzić. Z jednej strony fajnie byłoby znowu odwiedzić Azazela, Gabriela, Lucyfera, Śmierć, Kleopatrę, Beletha i Wiktorię. Z drugiej strony istnieje ogromne ryzyko, że wraz z nimi pojawią się śmiertelnicy. Poza tym czy nie lepiej zakończyć przygodę na trzech tomach i resztę zostawić swojej wyobraźni niż w razie czego się zawieść? Nie wiem naprawdę. Co tom tym lepsza zabawa, ale wolę pozostać przy tym jak jest. Mało żywych więcej nieśmiertelnych jako koniec przygody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No co tam, jak tam?