środa, 19 czerwca 2013

• "Honor złodzieja" Autor: Douglas Hulick


Ciężko mi ocenić tę książkę. To była fantastycznie napisana nudna opowieść. Tzn. nie do końca nudna… mam twardy orzech do zgryzienia. Całą historię swobodnie można by zmieścić na góra 200 stronach. To niewiele prawda? Jednak wtedy otrzymalibyśmy ekscytującą i pełną zwrotów akcji książkę. „Honor złodzieja” liczy sobie 479 stronic i właśnie przy tych stronach wynudziłam się nie mogąc przestać czytać. Dziwne prawda? Postaram się to wyjaśnić.


Główny bohater nie przypadł mi do gustu, nie poczułam z nim żadnej więzi… był mi zupełnie obcą i nader irytującą osobą. Nie wiem czy sam autor też za nim nie przepadał, bo nie został on przedstawiony w pozytywnym świetle. Bohater całego zamieszania to Drothe. Niski człowiek, chyba nawet bardzo niski, ponieważ jak znalazł się ktoś niższy od niego, to on sam się temu dziwił. Drothe jest utalentowanym włamywaczem i tzw. Nosem, czyli kimś kto zbiera informacje dla swojego szefa. Tak jak zbieranie informacji szło mu całkiem nieźle, tak przez całą książkę otworzył dwie szuflady, choć i z nimi miał problem. Poza tym nasza główna postać to istny nieudacznik. Każdą potyczkę na białe bronie jak i pięści przegrywał… przegrywał z kretesem. Nie ważne kto był jego przeciwnikiem, wszyscy przewyższali go minimum o klasę. Pod jego ochroną było kilku ludzi, ale nie zapewnił żadnemu z nich bezpieczeństwa. Czy Drothe powinien zostać numerem jeden w książce? Absolutnie nie! Za to nasz promyczek miał przyjaciela i to ten osobnik był barwną postacią. Brązowy Degan – przyjaciel, świetny wojownik z poczuciem humoru. Taka postać to świetny materiał na główną postać w jakimkolwiek opowiadaniu.

Magia… magia w tej książce była jak chińska tandetna zabawka ustawiona na pięknym dębowym XV wiecznym stole w jakimś cudownym zamku. Pasowała tam ni przypiął ni przyłatał. Totalna porażka, porażka na całej linii. Na szczęście nie było jej dużo więc dało się to wytrzymać.

Co było w takim razie w tej książce fascynującego? Sposób w jaki historia została nam przedstawiona. Czytając czułam się jakby ktoś mi ją opowiadał. To było naprawdę fascynujące. Świetnie napisana historia! Nie ważne że nudna, ale nie mogłam się od niej oderwać. Czułam się tak, jakby ktoś przy mnie siedział i opowiadał bajkę na dobranoc. To było naprawdę piękne. Czy będę chciała przeczytać drugą część historii? Oczywiście, że tak! Nikt nie opowie tak rewelacyjnie historii jak sam Douglas Hulick! Czy polecam „Honor złodzieja”? Nie wiem;) Ta książka to genialny paradoks.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No co tam, jak tam?