Nie wiem czy można zaliczyć to do plusów, ale książka jest fantastyczna. Dlaczego miałoby to być coś złego? Ponieważ morskie klimaty są mi zupełnie obce. To jest moja pierwsza książka o piratach i zatonęłam w niej całkowicie. Czy spodoba się osobom, które jedzenie na morzu mają we krwi? Nie mam zielonego pojęcia.
wtorek, 31 grudnia 2013
• „Morza Wszeteczne” Autor: Marcin Mortka (tom 1)
Nie wiem czy można zaliczyć to do plusów, ale książka jest fantastyczna. Dlaczego miałoby to być coś złego? Ponieważ morskie klimaty są mi zupełnie obce. To jest moja pierwsza książka o piratach i zatonęłam w niej całkowicie. Czy spodoba się osobom, które jedzenie na morzu mają we krwi? Nie mam zielonego pojęcia.
niedziela, 29 grudnia 2013
• "Archer", czyli cztery sezony w trzy dni.
Kto nie zna, niechaj pozna! Przed Państwem orgastyczny, niepowtarzalny serial, którego tytuł brzmi tadadadaaaam: "Archer".
sobota, 28 grudnia 2013
• Za co pokochałam Gwiezdne wojny i dlaczego kocham je nadal.
A long time
ago in a galaxy far, far away... tak rozpoczęła się moja przygoda w świecie
pełnym magii i tajemnicy. W wieku ośmiu lat, dopadnięta przez… chorobę, wtedy
jakże dla mnie straszliwą… grypę, leżałam w łóżku kiedy to przyszedł tato z
pracy i powiedział: „Nie wiem czy ci się spodoba, ale takiego filmu nigdy nie
widziałaś i będzie to najlepsza przygoda jaką oglądałaś”. Cóż, nie powiem,
żebym nie była zawiedziona (bo chciałam film o takim misiu w zielonym
kapeluszu) ale co tam… w końcu bezkarnie mogłam siedzieć przed telewizorem :D
Czarne tło niebieskie napisy i głos Pana Tomasza Kanpik: „Dawno, dawno temu w
odległej galaktyce. Gwiezdne Wojny”. To było jak piorun z jasnego nieba!
Myślałam, że zobaczę film dokumentalny o wojnach z innej galaktyki! Pierwsze
ujęcie… kilka chwil później - szturmowcy… strzelanina… VADER! Tyle się działo,
a to dopiero początek. Film pochłonął mnie do reszty. Byłam nim tak
zafascynowana, że obejrzałam go 2 razy w ciągu jednego dnia i trzeci raz jak
się obudziłam na drugi dzień, przed oddaniem go do wypożyczalni. Tato przyszedł
z pracy oznajmił ku wielkiej radości mamy, że idzie oddać film. W głowie ciągle
przypominałam sobie fragmenty filmu. „Powrót taty” był cudowny! Okazało się, że jest tego więcej! Rozpisywać
się nie będę, bo to nie ma sensu. Każdy kto widział starą trylogię ma wyrobione
na ich temat zdanie jak i związane z nią wspomnienia. Za każdym razem jak
chorowałam, to oglądałam „Gwiezdne Wojny” i za każdym razem odkrywałam w nich
coś nowego, albo coś czego nie rozumiałam stawało się jasne. Nie wiem co te
filmy mają w sobie, że przyciągają do siebie ludzi w każdym wieku. Może
ukazanie tak zaawansowanej technologii w odległej galaktyce i na dodatek nie w
przyszłości a w przeszłości? Może dlatego, że jest to jeden z nielicznych filmów,
gdzie pokazana jest przyszłość (przyszłość pod względem naszej ziemskiej
technologii) w sposób… tak barwny, gdzie ludzie nie mieszkają w barakach, nie
mają na sobie brudnych ubrań, sami nie chodzą jak bezdomni, a świat to nie
zgliszcza? Może pokazanie tylu istot? Może miecze świetlne, Moc… nie wiadomo!
Jedno jest pewne „Gwiezdne wojny” to film magiczny. Zabrzmi to strasznie, ale
za moich czasów nie było tylu zabawek co teraz. Nie można było kupić sobie
stroju czy broni ze świata „Gwiezdnych wojen”, nie było piórników, plecaków,
naszywek, plakatów… jak fan chciał mieć plecak w „Gwiezdne wojny”, to ku
wielkiej radości rodziców, musiał go sobie sam pomalować :D Jak dziś patrzę na
te wszystkie rzeczy to naprawdę żałuję, że nie urodziłam się np. wczoraj.
sobota, 21 grudnia 2013
• Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.
Na początku były wielkie oczekiwania i jeszcze większy zawód. Ale
może jeszcze coś z tego będzie? Ostatnie odcinki jesiennej części sezonu
"Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D." nie tylko da się oglądać - one są
niezłe!
• Co jest nie tak z "The Tomorrow People"?
Chyba nikt nie spodziewał się cudów po "The Tomorrow People" - i
cudów nie dostaliśmy. Mimo wszystko serial oglądać się da, jeśli tylko
przymknie się oko na to i owo.
"The Tomorrow People" – Ludzie jutra. Czekałam na ten serial…
może niespecjalne go wyczekiwałam, ale byłam go ciekawa. Jak miało być?
Miałam dostać ekscytującą opowieść o ludziach obdarzonych
nadprzyrodzonymi mocami, którzy walczą z organizacją, mającą na celu ich
wyeliminowanie.
• Gwiezdne wojny: Wojny Klonów (2003-2005)
"Star Wars: Clone Wars" to serial, który emanuje przepychem. Oglądając tę produkcję, nie można się nudzić. Młodsi widzowie zobaczą wartką akcję, starsi powrócą wspomnieniami do wspaniałych czasów, kiedy to beztrosko wcielali się w postaci widziane na ekranie. Komu może się serial nie podobać? Osobom, które nie mają wyobraźni, które maja 10 lat i twierdzą, że są za starzy na oglądanie bajek i starszym widzom, którzy nie rozumieją, bądź nie znają Piotrusia Pana (tym ostatnim osobom z całego serca współczuję).
• Arrow - ten serial przeszedł przemianę!
Doszłam
do wniosku, że ktoś coś dosypuje mi do kawy, bo nie widzę innej
możliwości. Mam za sobą zbyt dużą ilość seriali, żeby zwalić to na zbyt
małą ilość produkcji telewizyjnej. Muszę się chyba przebadać. Ostatnimi
czasy zaczynają się mi podobać seriale, na które całkiem niedawno
jeszcze plułam.
sobota, 2 listopada 2013
• Gdyby tak sprawić... aby dzieciństwo wydoroślało.
Nie samym chlebem człowiek żyje moi drodzy. Czasami potrzebny nam fast food, aby wprowadzić coś innego do diety. Możemy sięgnąć też po słodycze, kocham słodycze! Tak samo jak książki kocham filmy i seriale. Nie jestem z tych osób, które twierdzą "kto nie czyta, ten idiota", albo "wolę książki, produkcje filmowe czy serialowe to dno. Tandeta i tania rozrywka". Może i tandeta, może i tania ale jakże interesująca!
piątek, 20 września 2013
wtorek, 17 września 2013
*** NOMINACJA DO LIEBSTER AWARD ***
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań, otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Pierwszy raz biorę udział w takiej zabawie. Tak po prawdzie nigdy nie byłam zwolennikiem łańcuszków. Jednak osoba, która mnie w to wciągnęła, prowadzi bardzo miły kącik pod postacią swojego bloga. Po za tym taka forma pytań (nie mylić z zadanymi pytaniami) przypomniała mi podstawówkę, kiedy to każdy posiadał odpowiedni zeszyt z pytaniami, który krążył i krążył! Cudowne czasy! Za nominacje dziękuje KSIĄŻKOWEJ FANTAZJI.
Zabawa, jak to zabawa - obowiązkowa nie jest. Jeżeli nominowane przeze mnie osoby, nie zechcą odpowiedzieć na pytania, to mają do tego pełne prawo:D
PYTANIA I ODPOWIEDZI
Pierwszy raz biorę udział w takiej zabawie. Tak po prawdzie nigdy nie byłam zwolennikiem łańcuszków. Jednak osoba, która mnie w to wciągnęła, prowadzi bardzo miły kącik pod postacią swojego bloga. Po za tym taka forma pytań (nie mylić z zadanymi pytaniami) przypomniała mi podstawówkę, kiedy to każdy posiadał odpowiedni zeszyt z pytaniami, który krążył i krążył! Cudowne czasy! Za nominacje dziękuje KSIĄŻKOWEJ FANTAZJI.
Zabawa, jak to zabawa - obowiązkowa nie jest. Jeżeli nominowane przeze mnie osoby, nie zechcą odpowiedzieć na pytania, to mają do tego pełne prawo:D
PYTANIA I ODPOWIEDZI
1. Skąd pomysł na bloga?
Ciągle żywię nadzieję, że ktoś zechce ze mną poplotkować o książkach. Nie na zasadzie: polecam, super książka, odradzam… Tylko poplotkować:
A. Uwielbiam ten fragment…,
B. Jak myślisz, gdzie on trzyma te modele samolotów?
C. Mogłabym mieć takiego znajomego…
D. Miałam podobną sytuację…
.
.
.
2. Złota rybka chce spełnić Twoje trzy życzenia, co byś sobie zażyczyła?
A. Chevrolet Impala 1967 ss. (albo Mustang z 1967 - muszę się zastanowić)
B. Darmowe paliwo do końca mego żywota.
C. Aby nigdy tej dziecińce nic się nie stało.
Ciągle żywię nadzieję, że ktoś zechce ze mną poplotkować o książkach. Nie na zasadzie: polecam, super książka, odradzam… Tylko poplotkować:
A. Uwielbiam ten fragment…,
B. Jak myślisz, gdzie on trzyma te modele samolotów?
C. Mogłabym mieć takiego znajomego…
D. Miałam podobną sytuację…
.
.
.
2. Złota rybka chce spełnić Twoje trzy życzenia, co byś sobie zażyczyła?
A. Chevrolet Impala 1967 ss. (albo Mustang z 1967 - muszę się zastanowić)
B. Darmowe paliwo do końca mego żywota.
C. Aby nigdy tej dziecińce nic się nie stało.
3. Ulubiona bajka z dzieciństwa to..?
Roszpunka.
4. Jakie masz pasje poza czytaniem?
Słuchanie muzyki. Muzyki słucham od małego i jest ze mną prawie non stop. Poza tym oglądanie filmów i seriali .. granie w gry komp. :D
5. Według Ciebie najlepszą książką jest...?
„Trup z Nottingham” Saszy Hady i „Malowany Ptak” Jerzego Kosińskiego. Nie potrafię wybrać, zwłaszcza, że każda z nich jest zupełnie inna.
6. Wolisz książki papierowe, e-booki, czy może audiobooki?
Wydanie papierowe. Kiedyś książki miały inny zapach (albo to tylko złudzenie), ale odzywają się motyle w brzuchu jak wchodzę do księgarni czy antykwariatu! No i zawsze wącham książkę zanim usiądę w fotelu aby ją przeczytać. Takie skrzywienie.
7. Co robisz na co dzień ? Pracujesz, uczysz się, a może coś innego..;)?
Pracuję przez 24h. Po ośmiu godzinach pracy w biurze, robię za Jedi.
8. Na Bezludną Wyspę zabrałabyś?
Czarodziejski pierścień królewny Arabeli!
9. O jakiej porze dnia najczęściej czytasz?
Na wakacjach czytam po nocach i śpię do południa :D Poza wakacjami czytam wieczorami.
10. Jaki gatunek czytasz najczęściej?
Kryminały! Teraz jednak, ze względu na zawirowania losowe (nie są one przykre, ale bardzo pracochłonne), oddaje się pozycjom łatwym, lekkim i przyjemnych. Więc od około pół roku jest to fantasy.
11. Ulubiona ekranizacja na podstawie książki to?
Przeminęło z wiatrem (1939) – na podstawie książki
Ben Hur (1959) – na podstawie książki
Constantine (2005) – na podstawie komiksu (bardziej ze względu na to, co pokazała Tilda Swinton jako Archanioł Gabriel i Peter Stormare jako Lucyfer).
Też nie mogę powiedzieć, który z tej trójcy jest mi najbliższy do utytułowania go „Ulubiona ekranizacja”
Roszpunka.
4. Jakie masz pasje poza czytaniem?
Słuchanie muzyki. Muzyki słucham od małego i jest ze mną prawie non stop. Poza tym oglądanie filmów i seriali .. granie w gry komp. :D
5. Według Ciebie najlepszą książką jest...?
„Trup z Nottingham” Saszy Hady i „Malowany Ptak” Jerzego Kosińskiego. Nie potrafię wybrać, zwłaszcza, że każda z nich jest zupełnie inna.
6. Wolisz książki papierowe, e-booki, czy może audiobooki?
Wydanie papierowe. Kiedyś książki miały inny zapach (albo to tylko złudzenie), ale odzywają się motyle w brzuchu jak wchodzę do księgarni czy antykwariatu! No i zawsze wącham książkę zanim usiądę w fotelu aby ją przeczytać. Takie skrzywienie.
7. Co robisz na co dzień ? Pracujesz, uczysz się, a może coś innego..;)?
Pracuję przez 24h. Po ośmiu godzinach pracy w biurze, robię za Jedi.
8. Na Bezludną Wyspę zabrałabyś?
Czarodziejski pierścień królewny Arabeli!
9. O jakiej porze dnia najczęściej czytasz?
Na wakacjach czytam po nocach i śpię do południa :D Poza wakacjami czytam wieczorami.
10. Jaki gatunek czytasz najczęściej?
Kryminały! Teraz jednak, ze względu na zawirowania losowe (nie są one przykre, ale bardzo pracochłonne), oddaje się pozycjom łatwym, lekkim i przyjemnych. Więc od około pół roku jest to fantasy.
11. Ulubiona ekranizacja na podstawie książki to?
Przeminęło z wiatrem (1939) – na podstawie książki
Ben Hur (1959) – na podstawie książki
Constantine (2005) – na podstawie komiksu (bardziej ze względu na to, co pokazała Tilda Swinton jako Archanioł Gabriel i Peter Stormare jako Lucyfer).
Też nie mogę powiedzieć, który z tej trójcy jest mi najbliższy do utytułowania go „Ulubiona ekranizacja”
---------------------------------------------------------------------
NOMINACJE WĘDRUJĄ DO:
NOMINACJE WĘDRUJĄ DO:
--------------------------------------------------------------------
Moje pytania do nominowanych:
1. Czas zostaje wstrzymany. Bez żadnych konsekwencji i zobowiązać, w realnym świecie, możesz wkroczyć w świat książki, na jedną przygodę. Jaki jest jej tytuł?
2. Jaka książka została przeczytana przez Ciebie (samodzielnie) jako pierwsza.
3. Możesz zekranizować książkę. Cudownym trafem okazuje się, że aktorzy są identyczni jak postacie w Twojej wyobraźni, wszystkie rekwizyty i miejsca są identyczne z Twoimi wyobrażeniami. Podaj tytuł tej książki.
4. Możesz przeprowadzić wywiad z autorem książki (nawet tym nieżyjącym!). Jak się nazywa ten autor?
5. Możesz wybrać miejsce (łąka, las, pokój…), porę roku, część doby, mebel, jedzenie i picie. Gdzie zasiądziesz, przy czym i kiedy do czytania swojej ukochanej książki?
6. Po śmierci możesz wybrać swoje drugie życie. Kim zostajesz? Detektywem? Maszynistą? Czarnym charakterem? Kimś innym?
7. Najbardziej znienawidzona przez Ciebie lektura szkolna, to…?
8. Czego nie lubisz jeść? Można wypisać więcej niż jedną pozycję:P
9. Twoja ulubiona roślina, to…? (np. jakie drzewo, krzew, kwiat)
10. Możesz wskrzesić mityczne/fikcyjne zwierzę. Kogo przywitamy w realnym świecie?
11. Twoja ulubiona postać filmowa/serialowa/książkowa/komiksowa/itp., to…?
1. Czas zostaje wstrzymany. Bez żadnych konsekwencji i zobowiązać, w realnym świecie, możesz wkroczyć w świat książki, na jedną przygodę. Jaki jest jej tytuł?
2. Jaka książka została przeczytana przez Ciebie (samodzielnie) jako pierwsza.
3. Możesz zekranizować książkę. Cudownym trafem okazuje się, że aktorzy są identyczni jak postacie w Twojej wyobraźni, wszystkie rekwizyty i miejsca są identyczne z Twoimi wyobrażeniami. Podaj tytuł tej książki.
4. Możesz przeprowadzić wywiad z autorem książki (nawet tym nieżyjącym!). Jak się nazywa ten autor?
5. Możesz wybrać miejsce (łąka, las, pokój…), porę roku, część doby, mebel, jedzenie i picie. Gdzie zasiądziesz, przy czym i kiedy do czytania swojej ukochanej książki?
6. Po śmierci możesz wybrać swoje drugie życie. Kim zostajesz? Detektywem? Maszynistą? Czarnym charakterem? Kimś innym?
7. Najbardziej znienawidzona przez Ciebie lektura szkolna, to…?
8. Czego nie lubisz jeść? Można wypisać więcej niż jedną pozycję:P
9. Twoja ulubiona roślina, to…? (np. jakie drzewo, krzew, kwiat)
10. Możesz wskrzesić mityczne/fikcyjne zwierzę. Kogo przywitamy w realnym świecie?
11. Twoja ulubiona postać filmowa/serialowa/książkowa/komiksowa/itp., to…?
niedziela, 15 września 2013
• "Zwycięzca bierze wszytsko" Autor: Aneta Jadowska (tom 3)
Zwycięzca bierze wszystko to trzeci tom z serii o Dorze Wilk. Z tą
książką jest wyjątkowo coś nie tak. Długo zastanawiałam się na tym, co jest
tego przyczyną. Niewątpliwie jest to najlepsza część, a z drugiej strony
najbardziej nijaka. Są książki, w których chciałoby się przeczytać wszystko na
temat bohaterów. O tym jak się czują, co ich śmieszy, co sprawia, że staja się
weseli czy też przygnębieni. Z Dorą tak nie jest. Jej wspaniałość doprowadza do
stanu gorączki. Nie chodzi tu o zazdrość, że jako osoba z realnego świata,
nigdy nie porozmawiam z Lucyferem, Rajzelem czy Belzebubem. Nie chodzi o to, że
nie zostanę bohaterem dla wilkołaków czy wampirów. Gorączka spowodowana jest
reakcją przesłodzenia. Kobieta lat trzydzieści (dwanaście lat jako wiedźma)
jest jedyna w swoim rodzaju. Jej korzenie sięgają wszędzie. Jeżeli zajdzie
potrzeba okaże się, że jest potomkiem Pani Wilków, Bogini Płodności, Pani
Północy – do wyboru do koloru. Potrzebne coś jeszcze? Nie ma sprawy! Uaktywnią
się w niej wampirze zdolności, diabelskie, anielskie… Dora jest tak znakomita,
że potrafi zjednoczyć niebo i piekło, sprawić aby Karmazynowy Książę uznał ją
za przyjaciółkę, a wszystkie magiczne istoty, które żyją wieki dłużej, będą chylić
czoła przed jej inteligencją, charyzmą, sprytem i powabem. Za dużo cukru w
cukrze. Miałam w głębokim poważaniu co trapi naszą wspaniałą wiedźmę, bo
wiedziałam, że w krytycznym momencie uaktywni się w niej jakiś dar, który
sprawi, że wyjdzie z opresji. W trzeciej części, autorka książki – Aneta
Jadowska, zagalopowała się. Sprawiła, że Dora jest tak fantastyczna, że to inni
będą odnajdować w sobie cechy i talenty (których nigdy nie było!), aby jej
pomagać. Jednak coś sprawiało, że w przeciwieństwie do poprzedniej części, nie
miałam ochoty wyrzuć książki za okno.
Do naszego triumwiratu (Miron – diabeł, Joshua – anioł i Dora - wiedźma)
dołączyły kolejne postacie. Pomimo ciągłego przewijania się tych osób, nie
sposób dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Nie jest to zasługa ich
tajemniczości czy wstydliwości, a tym, że Dora nie potrafi zniknąć choć na
chwilę. Jest jak plaga egipska. Jeżeli byśmy wycieli wiedźmę z kart historii,
to zostanie nam ¼ wspaniałej opowieści, wartkiej akcji i niekończących się
intryg. Te opowieści czyta się znakomicie. Jest jedno wielkie ale. Coś jest nie
tak z tymi opowieściami. Pomimo, że dzieją się w piekle, na ziemi i w niebie to
są one bardzo przyziemne. Odbicie dzieci, proces w niebie, walka w piekle czy
też inne potyczki nie wyglądały jakby odbywały się w świecie fantasy. Rzeczy
natomiast, które były związane z iście magicznym światem były jak odgrzewane
kotlety. Przywoływanie demonów, sąd duszy, pomoc duchów, była przedstawiana w
taki sam sposób w wielu książkach, filmach i serialach. Nie było tam nic nowego
czy świeżego, co sprawiłoby, że człowiek czułby się usatysfakcjonowany z obrotu
wydarzeń. Autorka poszła na skróty i przedstawiła nam stare, dobre i wszystkim
znane chwyty. Czytając Zwycięzca bierze wszystko jest jak z oglądaniem
taniego horroru. Wiesz, że ofiara uciekając przed oprawcą, za chwilę się
przewróci, potykając się o swój cień.
Nie potrafię znaleźć w tej książce nic nowego, nie potrafię też sprecyzować dlaczego trzecia część jest najciekawsza. Może sposób w jaki piszę Jadowska jest tu trochę inny niż w poprzednich tomach? Naprawdę nie wiem. Zwycięzca bierze wszystko jest nijaka tylko i wyłącznie dlatego, że nie odczuwało się w niej czegoś nadnaturalnego, pomimo tylu istot magicznych. Jednak czyta się ją dobrze. Czy jest to książka, którą warto polecić? Nie sądzę.
Nie potrafię znaleźć w tej książce nic nowego, nie potrafię też sprecyzować dlaczego trzecia część jest najciekawsza. Może sposób w jaki piszę Jadowska jest tu trochę inny niż w poprzednich tomach? Naprawdę nie wiem. Zwycięzca bierze wszystko jest nijaka tylko i wyłącznie dlatego, że nie odczuwało się w niej czegoś nadnaturalnego, pomimo tylu istot magicznych. Jednak czyta się ją dobrze. Czy jest to książka, którą warto polecić? Nie sądzę.
piątek, 13 września 2013
• "Bogowie muszą być szaleni" Autor: Aneta Jadowska (tom 2)
„Bogowie muszą być szaleni” to drugi tom przygód Dory Wilk. Kim
jest ta persona? Jest byłą policjantką, a aktualnie wiedźmą. Niestety książka
jest dużo gorsza od jej poprzedniczki. Czytanie o zaletach głównej bohaterki
było męczące. Autorka książki – Aneta Jadowska, nie pozwoliła zapomnieć o urodzie
wiedźmy, jej kształtnym biuście – ogólnie apetycznych jej kształtach, doskonałym
guście muzycznym, mądrości, przebiegłości i tak dalej. Prawda jest taka, że
Dora jest jak produkty z Telezakupów Mango. Na siłę jest nam wciskana jako ta, która
jest w stanie sprostać zadaniu. Mogłabym wypisać całą gamę negatywów, od
Gabriela (jak wiemy archanioł do młodych nie należy), który uważa Dorę za
intrygującą, po najstarsze istoty, które nie poradzą sobie bez pomocy Dory w zupełnie
niczym.
Jak z fabułą? Jej nie ma. Ginie w potoku słów wychwalających pod niebiosa wiedźmę. Oferuję dwie skrzynki najlepszej wódki, dla osoby, która znajdzie stronę wolną od hymnów pochwalnych ku pannie Wilk. Wąskimi alejkami, bardzo wolno, przewijają się morderstwa, historie i intrygi. Tematyka książki stała się niewidoczna. Przecież mogło być tak ciekawie. Ktoś zabija magiczne istoty, pozostawiając po sobie ślady wampira. Jednak to nie wampir jest mordercą. Ktoś stara się skłócić wszelkie istniejące klany. Odwiedzamy piekło, bliżej możemy poznać Gabriela, Lucyfera, najstarsze bóstwa i boginie. Ale co chwilę czytamy o tym, jak ponętna jest Dora, jak tylko jej można zaufać i jak tylko ona może rozwiązać problem. Dlatego to do niej – trzydziestoletniej kobiety z dwunastoletnim stażem wiedźmy, zwracają się istoty, które liczą sobie ponad trzy wieki. Z fabułą w tej książce jest jak z szukaniem garnka złota na końcu tęczy. Człowieka już mdli od tych kolorów i zasypia idąc po płaskim i szarym terenie bez żadnych widoków. A garnka jak nie było, tak nie ma. Autorka książki, obiecała czytelnikowi akcję na najwyższych obrotach. Nie dotrzymała słowa. Zaserwowała nam śliniących się panów do głównej bohaterki, udręczoną przez komplementy Dorę oraz bezradną starszyznę. Na dokładkę dostajemy ulegającego jej urokowi Belzebuba oraz mięknącego archanioła Michała. Jeżeli ktoś, tak jak ja, zakupił trzy książki o Dorze Wilk za jednym zamachem, to łączę się w bólu. Jeżeli ktoś zastanawia się czy przeczytać „Bogowie muszą być szaleni”, to mam nadzieję, że te dwa cytaty skutecznie zniechęcą Was do tej lektury:
Jak z fabułą? Jej nie ma. Ginie w potoku słów wychwalających pod niebiosa wiedźmę. Oferuję dwie skrzynki najlepszej wódki, dla osoby, która znajdzie stronę wolną od hymnów pochwalnych ku pannie Wilk. Wąskimi alejkami, bardzo wolno, przewijają się morderstwa, historie i intrygi. Tematyka książki stała się niewidoczna. Przecież mogło być tak ciekawie. Ktoś zabija magiczne istoty, pozostawiając po sobie ślady wampira. Jednak to nie wampir jest mordercą. Ktoś stara się skłócić wszelkie istniejące klany. Odwiedzamy piekło, bliżej możemy poznać Gabriela, Lucyfera, najstarsze bóstwa i boginie. Ale co chwilę czytamy o tym, jak ponętna jest Dora, jak tylko jej można zaufać i jak tylko ona może rozwiązać problem. Dlatego to do niej – trzydziestoletniej kobiety z dwunastoletnim stażem wiedźmy, zwracają się istoty, które liczą sobie ponad trzy wieki. Z fabułą w tej książce jest jak z szukaniem garnka złota na końcu tęczy. Człowieka już mdli od tych kolorów i zasypia idąc po płaskim i szarym terenie bez żadnych widoków. A garnka jak nie było, tak nie ma. Autorka książki, obiecała czytelnikowi akcję na najwyższych obrotach. Nie dotrzymała słowa. Zaserwowała nam śliniących się panów do głównej bohaterki, udręczoną przez komplementy Dorę oraz bezradną starszyznę. Na dokładkę dostajemy ulegającego jej urokowi Belzebuba oraz mięknącego archanioła Michała. Jeżeli ktoś, tak jak ja, zakupił trzy książki o Dorze Wilk za jednym zamachem, to łączę się w bólu. Jeżeli ktoś zastanawia się czy przeczytać „Bogowie muszą być szaleni”, to mam nadzieję, że te dwa cytaty skutecznie zniechęcą Was do tej lektury:
„Jeszcze trochę pożyję z ansuzem na ramieniu i może będę kandydować na prezydentkę.”
“-Od stuleci nie spotkałem osoby, która przyciągałaby tyle kłopotów. – Uśmiechnął się- Teraz już wiesz, czemu wasz Pan uznał, że potrzebuję anioła? – Odpowiedziałam uśmiechem.- Myślę, że to ty uznałaś, że go potrzebujesz, a Pan stwierdził, że z tak upartą jednostką nie ma co dyskutować. – Archaniołowi wracał humor”
Niech błogosławiona będzie Dora Wilk! Niechaj prowadzi ją Gwiazda Zaranna. Nawet Bóg nie jest w stanie oprzeć się fenomenalnej Dorze!
wtorek, 10 września 2013
• "Złodziej dusz" Autor: Aneta Jadowska (tom 1)
Oto przed Państwem postać piękna, zgrabna, z charakterem, poczuciem humoru,
silna, mądra i inteligentna. Rudowłosa i wysoka kobieta - Dora Wilk . W naszym
świecie jest wspaniałą policjantką, w świecie alternatywnym, wiedźmą. Brzmi
znajomo? Przynajmniej ta część z urodą? No co człowiek może zrobić. Nastała
era, gdzie wszędzie czytamy o tym, że ci dobrzy są boscy, a ci źli brzydcy. To
nie koniec dyskryminacji tych co stoją po ciemnej stronie. Jedyną słuszną
muzyką jest rock, każdy inny rodzaj muzyki to popelina.
Rzadko kiedy mamy do czynienia z faktem, że dwa światy nie współgrają.
Zazwyczaj zostaje nam to przedstawione tak: czas się ocknąć słonko. Wśród nas
żyją wampiry, wilkołaki…itd. Tutaj aby przejść do innego wymiary musi dosłownie
przejść. Owszem, istoty nadprzyrodzone mogą żyć w realnym świecie, jednak muszą
ukrywać swoją naturę poprzez uaktywnienia swoich osłon. Zacznę od minusów, aby
zakończyć pozytywnym wrażeniem lektury.
Nie przypadło mi do gustu sposób nakreślenia postaci. Wszyscy „fajni” są
piękni i cudowni, natomiast ci, którzy nie przepadają za główną bohaterką - są
niscy, szpetni i w większości przypadków to bezmózgowcy. Trochę zakrawa pod
rasizm. Do tego (na szczęście pojawiły się tylko kilka razy) przepastne opisy
Torunia. Toruń jaki jest każdy widzi, jak nie, niech zajrzy na… wiecie gdzie.
Liczne opisy domów, trawników, okien jak i stany dróg, doprowadzają do opadania
powiek. Do tego dochodzą jeszcze częste i sztywne rozmowy między postaciami.
Nie wiem, ale nie składamy sobie z przyjaciółmi, prawie non stop, niemoralnych
propozycji i nie ślinimy się do siebie. Pójdźmy dalej, nawet jeżeli ktoś się
nam podoba ale wiemy, że nic z tego nie będzie (nie ważne dlaczego), to po dość
krótkim czasie, dana osoba przestaje być bożyszczem uroku osobistego jak i
wyglądu. Także dość przeszkadza w czytaniu fakt, że pomimo zapewnień z obu
stron - nie chcę nic zmieniać. Chcę mieć cię jako przyjaciela – wiemy, że
niedługo w łóżku będą robić coś więcej niż tylko spać. To nie jest książka
adresowana do młodziutkiej widowni, więc taki chłam nie powinien się znaleźć.
Dość minusów. Pora na pozytywy książki i na fabułę. Lektura jest naprawdę fascynująca. Kryminał i fantasy w jednym. Dużo się w niej dzieje, jest wiele akcji, poznajemy wiele miejsc, kultur, religii i występuję wiele osobowości. W książce Pani Jadowskiej dostajemy całą gamę istot. Wampiry, wilkołaki, wiedźmy, nekromanci, pomioty szata, aniołowie… i dużo, dużo więcej istot. Pomimo, że nasza główna bohaterka woli siebie jako człowieka, to natura wiedźmy nie pozwala o sobie zapomnieć. W realnym świecie Dora jest policjantką. Bardzo dobrą na dodatek. Zostaje jej przydzielona sprawa Pani Kozenek – starszej kobiety, słuchającej jedynego i słusznego radia. Jak to zwykle bywa ofiarę trzeba umieścić w pewnych standardach. Ta została umieszczona w: cieszę się, że ta starucha nie żyje. Nikt kobieciny nie lubił ani rodzina ani sąsiedzi – o przyjaciołach nawet nie ma mowy. Przyznam, że sama chętnie ubiłabym tą panią. Nasza Dora nie może w pełni skupić się na tym śledztwie, ponieważ ktoś z alternatywnego świata porywa i morduje tamtejszych mieszkańców. Sprawę dostaje nasza Dora. Na szczęście panna Wilk zostaje w realu zawieszona, więc problem z dokonaniem wyboru, która sprawa ma ważniejszy priorytet – odpada. Sprawy nie należy bagatelizować. Przeciwnik jest bardzo silny, przebiegły i na pewno brzydki. Do pomocy zgłosił się przyjaciel naszej wiedźmy – diabeł Miron. Jak wygląda? Domyślcie się samo, jest po „naszej” stronie.
Książkę czyta się bardzo szybko. Wciąga i to dość dobrze. Człowiek o 22:00 postanawia poczytać tylko godzinę, aby do pracy nie iść jak zombie. Po godzinie okazuje się, że jest druga w nocy. Należy przymknąć oko na te minusy. Bo pozostała część (której jest zdecydowanie więcej) jest bardzo interesująca.
Dość minusów. Pora na pozytywy książki i na fabułę. Lektura jest naprawdę fascynująca. Kryminał i fantasy w jednym. Dużo się w niej dzieje, jest wiele akcji, poznajemy wiele miejsc, kultur, religii i występuję wiele osobowości. W książce Pani Jadowskiej dostajemy całą gamę istot. Wampiry, wilkołaki, wiedźmy, nekromanci, pomioty szata, aniołowie… i dużo, dużo więcej istot. Pomimo, że nasza główna bohaterka woli siebie jako człowieka, to natura wiedźmy nie pozwala o sobie zapomnieć. W realnym świecie Dora jest policjantką. Bardzo dobrą na dodatek. Zostaje jej przydzielona sprawa Pani Kozenek – starszej kobiety, słuchającej jedynego i słusznego radia. Jak to zwykle bywa ofiarę trzeba umieścić w pewnych standardach. Ta została umieszczona w: cieszę się, że ta starucha nie żyje. Nikt kobieciny nie lubił ani rodzina ani sąsiedzi – o przyjaciołach nawet nie ma mowy. Przyznam, że sama chętnie ubiłabym tą panią. Nasza Dora nie może w pełni skupić się na tym śledztwie, ponieważ ktoś z alternatywnego świata porywa i morduje tamtejszych mieszkańców. Sprawę dostaje nasza Dora. Na szczęście panna Wilk zostaje w realu zawieszona, więc problem z dokonaniem wyboru, która sprawa ma ważniejszy priorytet – odpada. Sprawy nie należy bagatelizować. Przeciwnik jest bardzo silny, przebiegły i na pewno brzydki. Do pomocy zgłosił się przyjaciel naszej wiedźmy – diabeł Miron. Jak wygląda? Domyślcie się samo, jest po „naszej” stronie.
Książkę czyta się bardzo szybko. Wciąga i to dość dobrze. Człowiek o 22:00 postanawia poczytać tylko godzinę, aby do pracy nie iść jak zombie. Po godzinie okazuje się, że jest druga w nocy. Należy przymknąć oko na te minusy. Bo pozostała część (której jest zdecydowanie więcej) jest bardzo interesująca.
niedziela, 1 września 2013
• "Trup z Nottingham" Autor: Sasza Hady - recenzja
Długo wyczekiwana przeze mnie książka, w końcu trafiła w moje szpony! Ze łzami w oczach przywitałam Ruperta i Nicka po rocznej nieobecności w swoim domu. Przyprowadzili ze sobą swoją nową koleżankę. Także przygotowałam dodatkową herbatę, dostawiłam talerzyk na ciasto i z zapartym tchem zaczęłam słuchać o tym, co się wydarzyło podczas minionego roku.
wtorek, 20 sierpnia 2013
niedziela, 18 sierpnia 2013
• "Szklany tron" Autor: Sarah J. Maas (tom 1)
Tak szczerze, nie słyszałam wcześniej o wydawnictwie, które
ma bardzo ciekawą nazwę „Uroboros”. Z lekkim dystansem podchodziłam do książki,
którą zakupiłam w ciemno. Zniewalająca okładka i ciekawy opis książki. W sumie
szalę na stronę zakupu przeważyło opakowanie. Z daleka pomyślałam, że umieszczony
został tam elf. Smukły wysoki z piękną bronią przy obu bokach. Z bliska okazało
się, że elfem jest dziewczyna w stroju, którego pozazdrościłby jej każdy łowca
nagród z Gwiezdnych Wojen. Odszukałam wydawcę i pożałowałam, że nie poznałam
ich wcześniej. W zanadrzu mają ciekawie zapowiadające się tytuły, a te pozycje,
które zostały już wydane cieszą się dobrymi opiniami. Ulżyło mi, że moja
słabość do okładek nie sprowadziła mnie na manowce. Opinie na temat książki są
wyśmienite. Martwiło mnie jedno, ja trzydzieści lat i znowu 17-letnia
bohaterka. Zazwyczaj nie kończyło się to dobrze.
niedziela, 11 sierpnia 2013
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
• "Stephanie Plum - przybić piątkę" Autor: Janet Evanovich
Witam wszystkich, nazywam się Ewelina i jestem uzależniona.
Nałogowo pochłaniam przygody Stephanie Plum i to po kilka razy ten sam towar.
Myślałam, że produkt raz użyty powinien za drugim czy też trzecim razem być
słabszy, ale tak nie jest. Jednak nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że
co jakiś czas wychodzi nowy egzemplarz oparty na tej samej bazie, ale jest mocniejszy,
lepszy i daje większego kopa. Nie mogę... nie mogę obojętnie przejść i nie
zażyć kolejnej dawki.
sobota, 3 sierpnia 2013
• "Ja, potępiona" Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk (tom 3)
Nie mogąc się doczekać kolejnych przygód Wiktorii, od razu wzięłam się za tom III "ja, potępiona". Dostałam w twarz dwoma odczuciami: zachwytu i rezygnacji. Tym razem nie od (powiedzmy) 8 strony akcja wchodziła na pełne obroty, tylko od pierwszej. Byłam zachwycona. Biorąc pod uwagę, jakie tempo było narzucone w poprzednich częściach, bałam się, że tym razem nie dam rady i umrę z nadmiaru adrenaliny. Skoro ruszyliśmy z kopyta od samego początku, to co będzie dalej? Do tego jeszcze wspaniałe wieści zawitały już w pierwszym zdaniu książki. Czyż nie zapowiada się orgastycznie? No, było nieziemsko... ale stała się rzecz straszna. Beleth ZNOWU postanawia wyeliminować Piotra. To już jest nudne. Dlaczego nie spróbować innej metody? Na dodatek okazuje się, że Piotr nie zniknie z opowieści i zrobi wielkie "I'll be back". Obawiałam się, że powróci jeszcze Monika, brat Wiktorii i jej rodzice. Moje serce zaczęło krwawić. Jednak postanowiłam nie załamywać się. Skoro przez dwie części miałam świetną zabawę, to czemuż by teraz miała nastąpić zmiana? Przecież zawsze można liczyć na Azazela, Śmierć, Lucjana...
czwartek, 1 sierpnia 2013
• "Ja, anielica" Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk (tom 2)
Po
przeczytaniu "ja, diablica" (pierwsza część trylogii) od razu
sięgnęłam po drugi tom. Pomimo denerwujących kilku rzeczy, zauroczył mnie
świat, jaki wykreowała autorka. Już nie czytałam co chwilę o
"Piotrusiu" tylko o Piotrku. Jednak szczęście trochę opada, kiedy na
celowniku znajdują się żywe istoty, czyli ludzie.
środa, 31 lipca 2013
• "Ja, diablica" Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk (tom 1)
To moje pierwsze spotkanie z taką literaturą napisaną przez polskiego autora. Czy udane? Początek był niezbyt przychylny.... wizualnie. Okładka pierwsza klasa, dziewczyna grzechu warta i to nie ulega żadnym wątpliwościom. Opis książki: "(...)Po zakwaterowaniu w przydzielonej rezydencji w Los Diablos..." brzmi diabelnie tragicznie. Dochodzimy do najgorszego wizualnego minusa. Ktoś kto zaakceptował taki rozmiar czcionki i odstępy miedzy wierszami powinien smażyć się w piekle i to nie przez 66 lat a przez 666 lat do 666 potęgi. Co mnie skusiło do zakupu przygód Wiktorii? Promocja! Jestem babą z krwi i kości. Widzę promocję i to na książki, to przestaję racjonalnie myśleć. Kup 3 zapłać za 2 i co miałam powiedzieć do tej promocji: nie dziękuje, nie skorzystam?! Albo może: nie, nie opłaca się mi wziąć trzech tomów w cenie dwóch, skoro dopiero od ponad roku mam je w zakładce "chcę przeczytać". Bądźmy rozsądni, zrobiłam interes życia i podpisałam pakt z diabłem. Znacie te powiedzenia: żyje się raz, kto nie ryzykuje ten nic nie traci i takie tam. Więc pal diabli czcionkę, odstępy i Los Diablos. Zasiadłam do czytania, a klimat stworzył się sam. 38stopni, zero wiatru. Miałam prywatne piekło w swoim pokoju w blokowisku.
poniedziałek, 29 lipca 2013
• "Wojna w blasku dnia, księga II" Autor: Peter V. Brett
Brak Inevery wyszedł na ogromny plus całej opowieści (przypomnę, że 3/4 "Księgi I" było o niej!). Nagle okazało się, że wojna w blasku dnia faktycznie jest z gatunku fantasy! Cała historia nagle nabrała tępa (Boziuniu po 677 stronicach czułam się jakbym otrzymała te 72 dziewice). Jako, że nie omijają nas opisy zwykłego życia, zauważyłam pewną zależność. Im masz mniej żon tym lepiej, no chyba że owe żony nie wiedzą jak rzucać kośćmi, to miej ich nawet tysiąc. Otóż jak któraś z pań wie jak to robić, to lepiej jej unikać. Nic tak mnie nie irytowało jak wścibskość tych kobiet, ich chęć posiadania władzy, arogancja, bezczelność i pyszałkowatość. Miałam ochotę odwiedzić pana Bratta i zagrozić mu, że jak nie wywali z książek tych babsztyli to podpalę cały świat. No ale skupmy się na tych superlatywach.
Do 326 strony czytanie tej książki to była rozkosz. Było niewiele intryg, niewiele życia codziennego, za to cały ogrom walk, demonów, run i magii. Dowiadujemy się więcej o demonach, skutkach używania "magii" i działaniu run. Owszem znajdują się tam rzeczy, które jakoś specjalnie nie powalają:
"Nawet rośliny zdradzały mu sekrety. Wystarczyło, by wchłonął magiczny prąd przechodzący przez drzewo, a potrafił opisać jego żywot lepiej niż drwal liczący słoje. Wiedział, kiedy nastąpiła susza, a kiedy doszło do powodzi. Wiedział o pożarach i ostrych mrozach. Znał gatunki demonów, które żłobiły korę pazurami. Poznawał życie rośliny od chwili wykiełkowania."
no ale dla każdego coś miłego. Taki dar raczej by mnie nie ucieszył, ale botanika? Raj na ziemi! Ja za to zaklepuję możliwość teleportacji. Spokojnie, to nie wszystko. Macie jeszcze do wyboru całą gamę zdolności od rzucania piorunami do przywracania wzroku. Jak pisałam wcześniej, każdy znajdzie coś dla siebie.
Niestety moja radość została ścięta w oka mgnieniu. Pojawiła się Inevera. Takim właśnie sposobem z cudownej krainy czarów, Alicja powróciła do rzeczywistości. Co mnie obchodzi kto z kim sypia? Babka ma ponad 70. dzieciaków. Ja się cieszę, że ta kobieta odróżnia swoje dzieci od potencjalnych panów, z którymi może się przespać aby jej mąż miał więcej władzy, ewentualnie nie wysłała jeszcze którejś ze swych córek do łóżka swojego męża, z nadzieją, że któraś sprawi... że jej mąż będzie miał więcej władzy! Nie interesuje mnie kto włada jakimi ziemiami, kto piastuje jakie stanowisko. Interesuje mnie wojna z demonami! To o tym miały być te Księgi! Znowu jak przez bagna brodzę w tej paplaninie. Znowu czytam o rzeczach, które są nieistotne, które nic nie wnoszą i są nudne jak flaki z olejem. Zaczynam podejrzewać, że autor ma rozdwojenie jaźni. Jak to możliwe, że z tak fantastycznego opowiadania w ułamku sekundy przechodzi do takiej chały?
Nadszedł czas na zakończenie. Starcie pomiędzy dwoma rywalami (choć z tego co pamiętam miała być wielka bitwa z demonami... ale nie będę się czepiać szczegółów.) Koniec Księgi II sprawił, że czar prysł. Już nie chodzi o to, że nie zostały wyjaśnione tysiące spraw, że nie wiadomo kto wygrał starcie i że nie widzę sensu aby przedłużać swa agonię kupując kolejne części tej historii. Chodzi o to, że te dwie książki, jako całokształt, sprawiają wrażenie powieści religijnych a nie powieści fantasy.
Reasumując:
Łącznie stron: 1201
Ilość stron, która wciąga: 498
Ilość stron, która wciąga: 498
Ilość stron, która zabija głupotą, infantylnością i nudą: 703
Czy warto zapoznać się z historią o walce z demonami, która zamknęła się może w 100 stronach? Zdecydujcie sami.
Czy warto zapoznać się z historią o walce z demonami, która zamknęła się może w 100 stronach? Zdecydujcie sami.
niedziela, 28 lipca 2013
• "Wojna w blasku dnia, księga I" Autor: Peter V. Brett
Książkę dostałam w prezencie. Interesująca okładka, zachęcający opis i
do tego bardzo pozytywne recenzje sprawiły, że po zakończeniu czytania
"Honor złodzieja" rzuciłam się w wir czytania "Wojny w blasku dnia". Po
kliku stronach chciałam książką rzucić o ścianę, znowu rzucić o ścianę,
następnie ją podrzeć, podeptać i wywalić za okno! Rozumiem, że to jakaś
seria (jakaś NIE w sensie byle jaka!) ale na miłość boską od czego są
przypisy?! Czy tak trudno dać małą cyferkę przy słowie, następnie
umieścić taką samą liczbę na dole strony i napisać czym jest, bądź.co
oznacza dane słowo? Istnieje też coś takiego jak bestiariusz i moim
zdaniem to by się sprawdziło doskonale. Nie po raz pierwszy rozpoczynam
swoją przygodę od środka, ale po raz pierwszy miałam problemy ze
zrozumieniem historii, a internet wcale nie był taki pomocny jak
powinien być. Doszłam do wniosku, że mogę sama sobie wymyślić definicję
słów, chwytów, "świąt" itp. Czy pomogło? Nie, bo bardzo irytuje kiedy w
co niemal każdym zdaniu widnieje coś o czym nie ma się zielonego
pojęcia.
Książki nie czyta się dobrze Nie ma ona nic wspólnego z fantasy. Jednak
dane nam było 172 strony. 172 strony cudownej przygody Arlena i Renny.
To właśnie tu dostajemy fantasy pełną gębą. Zapierające dech w piersiach
walki z demonami, rysowanie i znaczenie run. Przygotowania na nadejście
wieczorów były fantastyczne. Harmonia była wyczuwalna we wszystkim, a
od głównych bohaterów emanowała pozytywna energia. Niestety, książka
posiada 677 stron i 86 kartek nie jest w stanie uratować tej popeliny.
Większość książki to życie pewnej dziewczyny. Początkowe przygody
Inevery sprawiały, że wchodziłam w stan "szewskiej pasji" by skończyć
ziewając i przysypiając. Nienawidzę jak częstuje się mnie tanimi
chwytami jakimi są chamstwo, prostactwo, przemoc fizyczna i psychiczna
nad słabszymi, nie mówiąc już o byciu bezczelnym. Sprawia to, że nawet
arcydzieło staje się dla mnie gównem. Jest tyle sposobów na okazanie
wyższości i pogardy, a autor decyduje się aby pójść na łatwiznę. Przez
to ofiara i prześladowca są dla mnie bezmózgimi stworzeniami. Było
jednak coś jeszcze bardziej tandetnego od pójścia na skróty, a
mianowicie było to powtarzanie słów po "zajefajnej koleżance".
"– Skorpion! – krzyknęła Melan, wygięła się i otoczyła talię Inevery ramieniem. Jej noga wystrzeliła zza pleców i trafiła młodszą dziewczynę w twarz. Inevera padła i przez chwilę leżała nieruchomo, usiłując pozbierać myśli. W końcu wstała. Melan nadal utrzymywała pozycję.
– Skorpion! – skandowały otaczające je dziewczęta. Każda z nich przybierała tę samą postawę. – Skorpion! Skorpion!"
(Biły się dwie dziewczyny, reszta patrzyła na nie w pozycji... skorpiona.)
"– Nie. To będzie twoja ostatnia lekcja, zły rzucie. Nie przeżyjesz tej nocy.
Inevera poczuła, że krew w jej żyłach zamienia się w lód. Melan była wściekła i wydawała się gotowa spełnić groźbę, ale co powiedziałaby na to dama’ting? Spojrzała na pozostałe dziewczęta.
– Niczego nie widzę – oznajmiła Asavi, jak zwykle lojalna wobec Melan, i odwróciła się plecami do zajścia.
– Niczego nie widzę – powtórzyła kolejna dziewczyna i uczyniła to samo.
– Niczego nie widzę. Niczego nie widzę – padało ze wszystkich stron. Nie’dama’ting odwracały się jedna po drugiej."
Od razu na myśl przychodzą mi tandetne amerykańskie filmy o tym, jak
brzydkie kaczątko jest prześladowane w szkole przez cheerleaderki.
Jednak na lekcji biologii zostaje posadzona z największym ciachem w
całym stanie! Ona mu pomaga w zadaniach, on dostrzega w niej
człowieka... świetni się bawią i takie tam... przychodzi nasze brzydkie
kaczątko na imprę roku do swojego głównego wroga i o dziwo jest już
piękna. Ok poniosło mnie, nie zawsze tak jest. Czasami występuje jeszcze
opcja, że ciągle jest brzydka, a on staje w jej obronie i na
zakończenie roku brzydkie kaczątko okazuje się łabędziem. No ale
wracając do tematu. Kiedy kończyły się przepychanki miedzy Ineverą, a
resztą dziewcząt zaczynały się długie, monotonne i nudne opisy, które
absolutnie nic nie wnosiły do opowieści. To była katorga.
Czterostronicowe opisy jak ktoś śpiewa bądź gra na instrumencie... 4
STRONY! Dwie strony opisu jak ktoś przechodzi przez pałac. Nie wiem,
jakoś inaczej wyobrażałam sobie opowieść o tym, jak ludzkość
przygotowuje się na przyjście demonów.
Zacznijmy od tego, że wcale nie mamy miesiąca na przyjście demonów.
Wyobraźcie sobie moi mili, że książka niemal dogłębnie opisuje 33 lata.
33 lata czego? Nie mam zielonego pojęcia! Czytamy o tym jak ludzie się
golą, myją, uprawiają seks, wyplatają kosze, sikają (tak! sikają!).
Czytamy również jak przejmuje się władzę niekoniecznie przez walkę,
czytamy jak śpią (no wiecie, śpią w sensie poszli spać:D czyż to nie
fascynujące?), jak są zazdrośni, jak widzą uzdrawianego człowieka.
Ogólnie nudy. Nudy do potęgi "n"... nie, to za mało... nudy do
nieskończoności. To jest baaaardzo powolna wyprawa, ruchem jednostajnym
prostoliniowym, w nieskończoną nudę. Także wyobraźcie sobie obszerne
opisy wszystkiego (opisy, które nic nie wnoszą), do tego jeszcze około
milion pięćset sto dziewięćset niezrozumiałych słów i co nam wyjdzie? No
normalnie impra roku! Szaleństwo na całego. W skrócie: połowa książki
jest o tym jak laska zostaje Damajah. Czyli jak mała dziewczynka jest
sponiewierana fizycznie i psychicznie, jak uczy się dobrze oddychać,
tańczyć, i przybierać pozy podczas walki takie jak: skorpion, kwiat
jakiś tam i cała gama innych ustrojstw (akurat te pozy nie zostały
opisane ani jak wyglądają ani jaki mają skutek). O tym kto z kim, za ile
i dlaczego... taka "Dynastia" w obszerniejszym streszczeniu. Oraz o
wszystkim i o niczym. Co mamy w drugiej połowie książki? Ano podzielny
tą drugą połówkę na 3 części. Pierwsza część to mistrzowskie przygody
Arlena i Renny. Druga część to dorosłe życie Inevery, które do
interesujących nie należało. Nie dlatego, że było nieciekawa, tylko
dlatego, że było ono zwyczajne. Zaspakajanie męża, wybieranie mu żon i
chodzenie do łóżka z innymi mężczyznami aby mąż miał wyższe stanowisko
Trzecia część opowiada o potyczkach zielarki Leeshy, które było niczym
innym jak opowieść o Cyganach.
"Wojna w blasku dnia - I księga" nie ma nic wspólnego z fantasy. Ta
książka to obyczaj. Naprawdę nie przesadzam. Rzucanie kośćmi, które
mętnie pokazują przyszłość, kilka demonów i rysowanie run to stanowczo
za mało. Zwłaszcza, że i tego mamy bardzo mało. W tej książce kompletnie
nic się nie dzieje. Owszem mamy wspaniałe 172 strony i nic więcej. 5
tygodni. Tyle czasu zajęło mi jej przeczytanie. Ludziska kochane, mnie
nawet czytanie nudnych lektur w szkole zajmowało mniej czasu! Autor nie
wyróżnia się stylem, nie wyróżnia się niczym! Zdania są poprawne ale
proste. Historia jest nużąca, bohaterowie miałcy. Czytałam w swoim życiu
bardziej fascynujące książki, w których nic się nie działo. Jako, że
posiadam drugą część, to mam do Was prośbę. Trzymajcie kciuki, żeby w
księdze II działo się choć odrobinę więcej (bo na porządną walkę z
demonami pewnie nie mam co liczyć). Może ktoś puści bąka? Bo w Księdze I
dość obszernie opisane były rozwolnienia, oddawanie moczu,
wymiotowanie, smarkanie... ale nikt nie puszczał bąków. Może to właśnie
było tym fantasy? Ludzie, którzy nie pierdzą.
piątek, 21 czerwca 2013
• Czas relaksu, relaksu, relaksu to czas!
Są filmiki, które działają na mnie szczególnie... rozweselająco. Choćbym oglądała je po raz setny, zawsze będę się śmiać tak samo jakbym widziała je pierwszy raz.
środa, 19 czerwca 2013
• "Honor złodzieja" Autor: Douglas Hulick
Ciężko mi ocenić tę książkę. To była fantastycznie napisana nudna
opowieść. Tzn. nie do końca nudna… mam twardy orzech do zgryzienia. Całą
historię swobodnie można by zmieścić na góra 200 stronach. To niewiele
prawda? Jednak wtedy otrzymalibyśmy ekscytującą i pełną zwrotów akcji
książkę. „Honor złodzieja” liczy sobie 479 stronic i właśnie przy tych
stronach wynudziłam się nie mogąc przestać czytać. Dziwne prawda?
Postaram się to wyjaśnić.
poniedziałek, 17 czerwca 2013
• Uważaj na marzenia, bo mogą się spełnić.
Od razu przyszedł mi na myśl "Pociąg życia"... przez cały film się śmiałam, żeby na koniec mieć mokre oczy od smutku. Jeżeli ktoś tu jest, to zachęcam do poświecenia 6 minut swojego czasu:
Natomiast ten filmik (przynajmniej mam taką nadzieję!) sprawi, że choć na chwilę zapomnicie o swoich nawet najmniejszych mankamentach wizualnych czy też w charakterze. Moim zdaniem, takie rzeczy powinni pokazywać na lekcjach w szkołach. Nauczyłoby to może ludzi aby nie wyśmiewać, aby akceptować siebie samego, a przede wszystkim nauczyłoby nas może aby cieszyć się z tego co mamy...
poniedziałek, 3 czerwca 2013
• "Krwawy orzeł" Autor: Craig Russell
Wchodzę do księgarni i od
razu w oczy rzuca się mi czerwono-rażąco okładka ze znakiem zapytania. Z tyłu
widnieje napis:
„Czas biegnie w dziwny sposób, nie sądzi Pan? Ja piszę, Pan czyta, dzielimy tę samą chwilę. A jednak, kiedy ja piszę, Pan śpi, a moja kolejna ofiara jeszcze żyje. Kiedy czyta to Pan, ona już nie żyje. Nasz taniec trwa”.
Kocham
jak wydawnictwo bawi się ze mną w ten sposób! Stwierdziłam, że ta książka musi
znaleźć się na mojej półce, nawet jakby się okazała najgorszą książką jaką dane
mi było przeczytać. Moja wyobraźnia została tak popieszczona, że nawet nie
szukałam innych lektur. Pędem do kasy --> powrót do domu (tym razem
komunikacją miejską, moje nogi nie są aż tak szybkie jak metalowe dyliżansy!)
--> szybko zasiadam w fotelu: czytanie czas zacząć!
Mieliście
kiedyś pretensje do siebie, że nie potraficie szybciej czytać? Ja tak miałam
przy „Krwawym orle”. Jeżeli książka przypadnie mi do gustu, to się nią
delektuje. Czytam ją chłonąc każde zdanie, robię lekkie pauzy, żeby utrwalić
sobie dany obraz… zapamiętać ją. Tutaj tak nie było. To był głód! Byłam głodna
kolejnych wydarzeń, kolejnego zwrotu akcji, a ja ciągle nie czytam
wystarczająco szybko. Chciałam ją przeczytać w 5 sekund… nie dało się. O czym
jest książka? Hamburgiem wstrząsają makabryczne zbrodnie. Nadkomisarz Jan Fabel
wraz ze współpracownikami próbuje odnaleźć sprawcę.
Opisy
morderstw są naprawdę brutalne. Przesiąknięte są krwią, bólem i strachem. Tempo
książki jest znakomite. Podchody, zbieranie informacji, domniemania i cała
otoczka z próbą rozwiązania sprawy jest fantastyczna. Wszystko jest napisane w
takim stylu, że nie można się zagubić w całej tej plątaninie. Zachęcam do
przeczytania tej pozycji. Nie sposób się przy niej nudzić.
niedziela, 2 czerwca 2013
• Świetne okładki cz. 1
Nie oceniaj książki po okładce. Tyle razy mi to powtarzano. Jednak
jestem wzrokowcem. Kupowanie książki bo "O! Jaka świetna okładka!" była i
będzie w mojej naturze. Wiele razy się nacięłam ale i wiele razy była
to trafna decyzja.
• "Bielszy odcień śmierci" Autor: Bernard Minier
Nie oceniaj książki po
okładce. Tyle razy mi to powtarzano, tyle razy się sparzyłam i mile
zaskoczyłam… nie zawsze to do mnie dociera! „Bielszy odcień śmierci” brzmi
wybornie, a okładka? Okładka jest naprawdę bardzo dobra, taka mroźna. Do tego z
przodu widnieje
„Mroczna i duszna atmosfera, mistrzowska intryga, zawiłe śledztwo – ten thriller ma to wszystko”, natomiast z tyłu „Zapierająca dech w piersi atmosfera. Intryga trzymająca w napięciu do granic możliwości. Wyjątkowa podróż w krainę najgłębiej skrywanych ludzkich lęków. Pierwsza powieść Miniera to prawdziwe objawienie”.
Skusiłam się, w koszyku
miała wylądować inna książka, no ale co poradzę? Świetna okładka, opis książki
naprawdę ciekawy no i te rekomendacje.
sobota, 1 czerwca 2013
• "Morderstwo na mokradłach" Autor: Sasza Hady
Wejście do księgarni może okazać się zgubą. Otaczający nas zapach książek i ten widok jest naprawdę niebezpieczny! Bardzo chciałabym mieć wiele lektur u siebie w domu, jednak fundusze jak i brak miejsca skutecznie wywołują u mnie ból serca. Przychodzą takie chwile, kiedy trzeba poprawić sobie humor, a kawa i ciastko na mieście nie zawsze wystarcza. Księgarnia jest tym złotym środkiem. Idę do księgarni, buszuję wśród książek. W moje ręce trafiają różne pozycje, ale jedna przykuła moją uwagę:
• "Angelfall" Autor: Susan Ee (tom 1)
Przepiękna okładka aż
wrzeszczy, aby ją przeczytać. Z opisu dostajemy znowu to samo: nastoletnie,
przebiegłe, śliczne dziewczę i jej „partner”. W jednych książkach jest to
wampir, w innej łowca… w kolejnej czarownik, a w tej mamy anioła (umieszczenie
skrzydlatego też nie jest nowym pomysłem). Jednak okładka tej książki dosłownie
hipnotyzuje, korci i nęci. Nie można przejść obok niej obojętnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)