wtorek, 31 grudnia 2013

• „Morza Wszeteczne” Autor: Marcin Mortka (tom 1)



Nie wiem czy można zaliczyć to do plusów, ale książka jest fantastyczna. Dlaczego miałoby to być coś złego? Ponieważ morskie klimaty są mi zupełnie obce. To jest moja pierwsza książka o piratach i zatonęłam w niej całkowicie. Czy spodoba się osobom, które jedzenie na morzu mają we krwi? Nie mam zielonego pojęcia. 

niedziela, 29 grudnia 2013

sobota, 28 grudnia 2013

• Za co pokochałam Gwiezdne wojny i dlaczego kocham je nadal.




A long time ago in a galaxy far, far away... tak rozpoczęła się moja przygoda w świecie pełnym magii i tajemnicy. W wieku ośmiu lat, dopadnięta przez… chorobę, wtedy jakże dla mnie straszliwą… grypę, leżałam w łóżku kiedy to przyszedł tato z pracy i powiedział: „Nie wiem czy ci się spodoba, ale takiego filmu nigdy nie widziałaś i będzie to najlepsza przygoda jaką oglądałaś”. Cóż, nie powiem, żebym nie była zawiedziona (bo chciałam film o takim misiu w zielonym kapeluszu) ale co tam… w końcu bezkarnie mogłam siedzieć przed telewizorem :D Czarne tło niebieskie napisy i głos Pana Tomasza Kanpik: „Dawno, dawno temu w odległej galaktyce. Gwiezdne Wojny”. To było jak piorun z jasnego nieba! Myślałam, że zobaczę film dokumentalny o wojnach z innej galaktyki! Pierwsze ujęcie… kilka chwil później - szturmowcy… strzelanina… VADER! Tyle się działo, a to dopiero początek. Film pochłonął mnie do reszty. Byłam nim tak zafascynowana, że obejrzałam go 2 razy w ciągu jednego dnia i trzeci raz jak się obudziłam na drugi dzień, przed oddaniem go do wypożyczalni. Tato przyszedł z pracy oznajmił ku wielkiej radości mamy, że idzie oddać film. W głowie ciągle przypominałam sobie fragmenty filmu. „Powrót taty” był cudowny!  Okazało się, że jest tego więcej! Rozpisywać się nie będę, bo to nie ma sensu. Każdy kto widział starą trylogię ma wyrobione na ich temat zdanie jak i związane z nią wspomnienia. Za każdym razem jak chorowałam, to oglądałam „Gwiezdne Wojny” i za każdym razem odkrywałam w nich coś nowego, albo coś czego nie rozumiałam stawało się jasne. Nie wiem co te filmy mają w sobie, że przyciągają do siebie ludzi w każdym wieku. Może ukazanie tak zaawansowanej technologii w odległej galaktyce i na dodatek nie w przyszłości a w przeszłości? Może dlatego, że jest to jeden z nielicznych filmów, gdzie pokazana jest przyszłość (przyszłość pod względem naszej ziemskiej technologii) w sposób… tak barwny, gdzie ludzie nie mieszkają w barakach, nie mają na sobie brudnych ubrań, sami nie chodzą jak bezdomni, a świat to nie zgliszcza? Może pokazanie tylu istot? Może miecze świetlne, Moc… nie wiadomo! Jedno jest pewne „Gwiezdne wojny” to film magiczny. Zabrzmi to strasznie, ale za moich czasów nie było tylu zabawek co teraz. Nie można było kupić sobie stroju czy broni ze świata „Gwiezdnych wojen”, nie było piórników, plecaków, naszywek, plakatów… jak fan chciał mieć plecak w „Gwiezdne wojny”, to ku wielkiej radości rodziców, musiał go sobie sam pomalować :D Jak dziś patrzę na te wszystkie rzeczy to naprawdę żałuję, że nie urodziłam się np. wczoraj.

sobota, 21 grudnia 2013

• Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.


Na początku były wielkie oczekiwania i jeszcze większy zawód. Ale może jeszcze coś z tego będzie? Ostatnie odcinki jesiennej części sezonu "Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D." nie tylko da się oglądać - one są niezłe!


• Co jest nie tak z "The Tomorrow People"?



Chyba nikt nie spodziewał się cudów po "The Tomorrow People" - i cudów nie dostaliśmy. Mimo wszystko serial oglądać się da, jeśli tylko przymknie się oko na to i owo.
"The Tomorrow People" – Ludzie jutra. Czekałam na ten serial… może niespecjalne go wyczekiwałam, ale byłam go ciekawa. Jak miało być? Miałam dostać ekscytującą opowieść o ludziach obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami, którzy walczą z organizacją, mającą na celu ich wyeliminowanie.


• Gwiezdne wojny: Wojny Klonów (2003-2005)

"Star Wars: Clone Wars" to serial, który emanuje przepychem. Oglądając tę produkcję, nie można się nudzić. Młodsi widzowie zobaczą wartką akcję, starsi powrócą wspomnieniami do wspaniałych czasów, kiedy to beztrosko wcielali się w postaci widziane na ekranie. Komu może się serial nie podobać? Osobom, które nie mają wyobraźni, które maja 10 lat i twierdzą, że są za starzy na oglądanie bajek i starszym widzom, którzy nie rozumieją, bądź nie znają Piotrusia Pana (tym ostatnim osobom z całego serca współczuję).

• Arrow - ten serial przeszedł przemianę!


Doszłam do wniosku, że ktoś coś dosypuje mi do kawy, bo nie widzę innej możliwości. Mam za sobą zbyt dużą ilość seriali, żeby zwalić to na zbyt małą ilość produkcji telewizyjnej. Muszę się chyba przebadać. Ostatnimi czasy zaczynają się mi podobać seriale, na które całkiem niedawno jeszcze plułam.

sobota, 2 listopada 2013

• Gdyby tak sprawić... aby dzieciństwo wydoroślało.

Nie samym chlebem człowiek żyje moi drodzy. Czasami potrzebny nam fast food, aby wprowadzić coś innego do diety. Możemy sięgnąć też po słodycze, kocham słodycze! Tak samo jak książki kocham filmy i seriale. Nie jestem z tych osób, które twierdzą "kto nie czyta, ten idiota", albo "wolę książki, produkcje filmowe czy serialowe to dno. Tandeta i tania rozrywka". Może i tandeta, może i tania ale jakże interesująca!

wtorek, 17 września 2013

*** NOMINACJA DO LIEBSTER AWARD ***


"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.  Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań, otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pierwszy raz biorę udział w takiej zabawie. Tak po prawdzie nigdy nie byłam zwolennikiem łańcuszków. Jednak osoba, która mnie w to wciągnęła, prowadzi bardzo miły kącik pod postacią swojego bloga. Po za tym taka forma pytań (nie mylić z zadanymi pytaniami) przypomniała mi podstawówkę, kiedy to każdy posiadał odpowiedni zeszyt z pytaniami, który krążył i krążył! Cudowne czasy!  Za nominacje dziękuje KSIĄŻKOWEJ FANTAZJI

Zabawa, jak to zabawa - obowiązkowa nie jest. Jeżeli nominowane przeze mnie osoby, nie zechcą odpowiedzieć na pytania, to mają do tego pełne prawo:D



PYTANIA I ODPOWIEDZI

1. Skąd pomysł na bloga?

Ciągle żywię nadzieję, że ktoś zechce ze mną poplotkować o książkach. Nie na zasadzie: polecam, super książka, odradzam… Tylko poplotkować:
A. Uwielbiam ten fragment…,
B. Jak myślisz, gdzie on trzyma te modele samolotów?
C. Mogłabym mieć takiego znajomego…
D. Miałam podobną sytuację…
.
.
.

2. Złota rybka chce spełnić Twoje trzy życzenia, co byś sobie zażyczyła?

    A. Chevrolet Impala 1967 ss. (albo Mustang z 1967 - muszę się zastanowić)
    B. Darmowe paliwo do końca mego żywota.
    C. Aby nigdy tej dziecińce nic się nie stało.




3. Ulubiona bajka z dzieciństwa to..?

        Roszpunka.

4. Jakie masz pasje poza czytaniem?

Słuchanie muzyki. Muzyki słucham od małego i jest ze mną prawie non stop. Poza tym oglądanie filmów i seriali .. granie w gry komp. :D

5. Według Ciebie najlepszą książką jest...?

„Trup z Nottingham” Saszy Hady i „Malowany Ptak” Jerzego Kosińskiego. Nie potrafię wybrać, zwłaszcza, że każda z nich jest zupełnie inna.

6. Wolisz książki papierowe, e-booki, czy może audiobooki?


Wydanie papierowe. Kiedyś książki miały inny zapach (albo to tylko złudzenie), ale odzywają się motyle w brzuchu jak wchodzę do księgarni czy antykwariatu! No i zawsze wącham książkę zanim usiądę w fotelu aby ją przeczytać. Takie skrzywienie.

7. Co robisz na co dzień ? Pracujesz, uczysz się, a może coś innego..;)?


Pracuję  przez 24h. Po ośmiu godzinach pracy w biurze, robię za Jedi.

8. Na Bezludną Wyspę zabrałabyś?

Czarodziejski pierścień królewny Arabeli!

9. O jakiej porze dnia najczęściej czytasz?

Na wakacjach czytam po nocach i śpię do południa :D Poza wakacjami czytam wieczorami.

10. Jaki gatunek czytasz najczęściej?


Kryminały! Teraz jednak, ze względu na zawirowania losowe (nie są one przykre, ale bardzo pracochłonne), oddaje się pozycjom łatwym, lekkim i przyjemnych. Więc od około pół roku jest to fantasy.

11. Ulubiona ekranizacja na podstawie książki to?


Przeminęło z wiatrem (1939) – na podstawie książki
Ben Hur (1959) – na podstawie książki
Constantine (2005) – na podstawie komiksu (bardziej ze względu na to, co pokazała Tilda Swinton jako Archanioł Gabriel i Peter Stormare jako Lucyfer).
Też nie mogę powiedzieć, który z tej trójcy jest mi najbliższy do utytułowania go „Ulubiona ekranizacja” 
---------------------------------------------------------------------
NOMINACJE WĘDRUJĄ DO: 
-------------------------------------------------------------------- 





Moje pytania do nominowanych: 
1. Czas zostaje wstrzymany. Bez żadnych konsekwencji i zobowiązać, w realnym świecie, możesz wkroczyć w świat książki, na jedną przygodę. Jaki jest jej tytuł?

2. Jaka książka została przeczytana przez Ciebie (samodzielnie) jako pierwsza.

3. Możesz zekranizować książkę. Cudownym trafem okazuje się, że aktorzy są identyczni jak postacie w Twojej wyobraźni, wszystkie rekwizyty i miejsca są identyczne z Twoimi wyobrażeniami. Podaj tytuł tej książki.

4. Możesz przeprowadzić wywiad z autorem książki (nawet tym nieżyjącym!). Jak się nazywa ten autor?

5. Możesz wybrać miejsce (łąka, las, pokój…), porę roku, część doby, mebel, jedzenie i picie. Gdzie zasiądziesz, przy czym i kiedy do czytania swojej ukochanej książki?

6. Po śmierci możesz wybrać swoje drugie życie. Kim zostajesz?  Detektywem? Maszynistą? Czarnym charakterem? Kimś innym?

7. Najbardziej znienawidzona przez Ciebie lektura szkolna, to…?

8. Czego nie lubisz jeść? Można wypisać więcej niż jedną pozycję:P

9. Twoja ulubiona roślina, to…? (np. jakie drzewo, krzew, kwiat)

10. Możesz wskrzesić mityczne/fikcyjne zwierzę. Kogo przywitamy w realnym świecie?

11. Twoja ulubiona postać filmowa/serialowa/książkowa/komiksowa/itp., to…?

niedziela, 15 września 2013

• "Zwycięzca bierze wszytsko" Autor: Aneta Jadowska (tom 3)


Zwycięzca bierze wszystko to trzeci tom z serii o Dorze Wilk. Z tą książką jest wyjątkowo coś nie tak. Długo zastanawiałam się na tym, co jest tego przyczyną. Niewątpliwie jest to najlepsza część, a z drugiej strony najbardziej nijaka. Są książki, w których chciałoby się przeczytać wszystko na temat bohaterów. O tym jak się czują, co ich śmieszy, co sprawia, że staja się weseli czy też przygnębieni. Z Dorą tak nie jest. Jej wspaniałość doprowadza do stanu gorączki. Nie chodzi tu o zazdrość, że jako osoba z realnego świata, nigdy nie porozmawiam z Lucyferem, Rajzelem czy Belzebubem. Nie chodzi o to, że nie zostanę bohaterem dla wilkołaków czy wampirów. Gorączka spowodowana jest reakcją przesłodzenia. Kobieta lat trzydzieści (dwanaście lat jako wiedźma) jest jedyna w swoim rodzaju. Jej korzenie sięgają wszędzie. Jeżeli zajdzie potrzeba okaże się, że jest potomkiem Pani Wilków, Bogini Płodności, Pani Północy – do wyboru do koloru. Potrzebne coś jeszcze? Nie ma sprawy! Uaktywnią się w niej wampirze zdolności, diabelskie, anielskie… Dora jest tak znakomita, że potrafi zjednoczyć niebo i piekło, sprawić aby Karmazynowy Książę uznał ją za przyjaciółkę, a wszystkie magiczne istoty, które żyją wieki dłużej, będą chylić czoła przed jej inteligencją, charyzmą, sprytem i powabem. Za dużo cukru w cukrze. Miałam w głębokim poważaniu co trapi naszą wspaniałą wiedźmę, bo wiedziałam, że w krytycznym momencie uaktywni się w niej jakiś dar, który sprawi, że wyjdzie z opresji. W trzeciej części, autorka książki – Aneta Jadowska, zagalopowała się. Sprawiła, że Dora jest tak fantastyczna, że to inni będą odnajdować w sobie cechy i talenty (których nigdy nie było!), aby jej pomagać. Jednak coś sprawiało, że w przeciwieństwie do poprzedniej części, nie miałam ochoty wyrzuć książki za okno.

Do naszego triumwiratu (Miron – diabeł, Joshua – anioł i Dora - wiedźma) dołączyły kolejne postacie. Pomimo ciągłego przewijania się tych osób, nie sposób dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Nie jest to zasługa ich tajemniczości czy wstydliwości, a tym, że Dora nie potrafi zniknąć choć na chwilę. Jest jak plaga egipska. Jeżeli byśmy wycieli wiedźmę z kart historii, to zostanie nam ¼ wspaniałej opowieści, wartkiej akcji i niekończących się intryg. Te opowieści czyta się znakomicie. Jest jedno wielkie ale. Coś jest nie tak z tymi opowieściami. Pomimo, że dzieją się w piekle, na ziemi i w niebie to są one bardzo przyziemne. Odbicie dzieci, proces w niebie, walka w piekle czy też inne potyczki nie wyglądały jakby odbywały się w świecie fantasy. Rzeczy natomiast, które były związane z iście magicznym światem były jak odgrzewane kotlety. Przywoływanie demonów, sąd duszy, pomoc duchów, była przedstawiana w taki sam sposób w wielu książkach, filmach i serialach. Nie było tam nic nowego czy świeżego, co sprawiłoby, że człowiek czułby się usatysfakcjonowany z obrotu wydarzeń. Autorka poszła na skróty i przedstawiła nam stare, dobre i wszystkim znane chwyty. Czytając Zwycięzca bierze wszystko jest jak z oglądaniem taniego horroru. Wiesz, że ofiara uciekając przed oprawcą, za chwilę się przewróci, potykając się o swój cień.

Nie potrafię znaleźć w tej książce nic nowego, nie potrafię też sprecyzować dlaczego trzecia część jest najciekawsza. Może sposób w jaki piszę Jadowska jest tu trochę inny niż w poprzednich tomach? Naprawdę nie wiem. Zwycięzca bierze wszystko jest nijaka tylko i wyłącznie dlatego, że nie odczuwało się w niej czegoś nadnaturalnego, pomimo tylu istot magicznych. Jednak czyta się ją dobrze. Czy jest to książka, którą warto polecić? Nie sądzę.


piątek, 13 września 2013

• "Bogowie muszą być szaleni" Autor: Aneta Jadowska (tom 2)


„Bogowie muszą być szaleni” to drugi tom przygód Dory Wilk. Kim jest ta persona? Jest byłą policjantką, a aktualnie wiedźmą. Niestety książka jest dużo gorsza od jej poprzedniczki. Czytanie o zaletach głównej bohaterki było męczące. Autorka książki – Aneta Jadowska, nie pozwoliła zapomnieć o urodzie wiedźmy, jej kształtnym biuście – ogólnie apetycznych jej kształtach, doskonałym guście muzycznym, mądrości, przebiegłości i tak dalej. Prawda jest taka, że Dora jest jak produkty z Telezakupów Mango. Na siłę jest nam wciskana jako ta, która jest w stanie sprostać zadaniu. Mogłabym wypisać całą gamę negatywów, od Gabriela (jak wiemy archanioł do młodych nie należy), który uważa Dorę za intrygującą, po najstarsze istoty, które nie poradzą sobie bez pomocy Dory w zupełnie niczym.

Jak z fabułą? Jej nie ma. Ginie w potoku słów wychwalających pod niebiosa wiedźmę. Oferuję dwie skrzynki najlepszej wódki, dla osoby, która znajdzie stronę wolną od hymnów pochwalnych ku pannie Wilk. Wąskimi alejkami, bardzo wolno, przewijają się morderstwa, historie i intrygi. Tematyka książki stała się niewidoczna. Przecież mogło być tak ciekawie. Ktoś zabija magiczne istoty, pozostawiając po sobie ślady wampira. Jednak to nie wampir jest mordercą. Ktoś stara się skłócić wszelkie istniejące klany. Odwiedzamy piekło, bliżej możemy poznać Gabriela, Lucyfera, najstarsze bóstwa i boginie. Ale co chwilę czytamy o tym, jak ponętna jest Dora, jak tylko jej można zaufać i jak tylko ona może rozwiązać problem. Dlatego to do niej – trzydziestoletniej kobiety z dwunastoletnim stażem wiedźmy, zwracają się istoty, które liczą sobie ponad trzy wieki. Z fabułą w tej książce jest jak z szukaniem garnka złota na końcu tęczy. Człowieka już mdli od tych kolorów i zasypia idąc po płaskim i szarym terenie bez żadnych widoków. A garnka jak nie było, tak nie ma. Autorka książki, obiecała czytelnikowi akcję na najwyższych obrotach. Nie dotrzymała słowa. Zaserwowała nam śliniących się panów do głównej bohaterki, udręczoną przez komplementy Dorę oraz bezradną starszyznę. Na dokładkę dostajemy ulegającego jej urokowi Belzebuba oraz mięknącego archanioła Michała. Jeżeli ktoś, tak jak ja, zakupił trzy książki o Dorze Wilk za jednym zamachem, to łączę się w bólu. Jeżeli ktoś zastanawia się czy przeczytać „Bogowie muszą być szaleni”, to mam nadzieję, że te dwa cytaty skutecznie zniechęcą Was do tej lektury:

„Jeszcze trochę pożyję z ansuzem na ramieniu i może będę kandydować na prezydentkę.”

“-Od stuleci nie spotkałem osoby, która przyciągałaby tyle kłopotów. – Uśmiechnął się
- Teraz już wiesz, czemu wasz Pan uznał, że potrzebuję anioła? – Odpowiedziałam uśmiechem.
- Myślę, że to ty uznałaś, że go potrzebujesz, a Pan stwierdził, że z tak upartą jednostką nie ma co dyskutować. – Archaniołowi wracał humor”

Niech błogosławiona będzie Dora Wilk! Niechaj prowadzi ją Gwiazda Zaranna. Nawet Bóg nie jest w stanie oprzeć się fenomenalnej Dorze!

wtorek, 10 września 2013

• "Złodziej dusz" Autor: Aneta Jadowska (tom 1)


Oto przed Państwem postać piękna, zgrabna, z charakterem, poczuciem humoru, silna, mądra i inteligentna. Rudowłosa i wysoka kobieta - Dora Wilk . W naszym świecie jest wspaniałą policjantką, w świecie alternatywnym, wiedźmą. Brzmi znajomo? Przynajmniej ta część z urodą? No co człowiek może zrobić. Nastała era, gdzie wszędzie czytamy o tym, że ci dobrzy są boscy, a ci źli brzydcy. To nie koniec dyskryminacji tych co stoją po ciemnej stronie. Jedyną słuszną muzyką jest rock, każdy inny rodzaj muzyki to popelina.
Rzadko kiedy mamy do czynienia z faktem, że dwa światy nie współgrają. Zazwyczaj zostaje nam to przedstawione tak: czas się ocknąć słonko. Wśród nas żyją wampiry, wilkołaki…itd. Tutaj aby przejść do innego wymiary musi dosłownie przejść. Owszem, istoty nadprzyrodzone mogą żyć w realnym świecie, jednak muszą ukrywać swoją naturę poprzez uaktywnienia swoich osłon. Zacznę od minusów, aby zakończyć pozytywnym wrażeniem lektury.
Nie przypadło mi do gustu sposób nakreślenia postaci. Wszyscy „fajni” są piękni i cudowni, natomiast ci, którzy nie przepadają za główną bohaterką - są niscy, szpetni i w większości przypadków to bezmózgowcy. Trochę zakrawa pod rasizm. Do tego (na szczęście pojawiły się tylko kilka razy) przepastne opisy Torunia. Toruń jaki jest każdy widzi, jak nie, niech zajrzy na… wiecie gdzie. Liczne opisy domów, trawników, okien jak i stany dróg, doprowadzają do opadania powiek. Do tego dochodzą jeszcze częste i sztywne rozmowy między postaciami. Nie wiem, ale nie składamy sobie z przyjaciółmi, prawie non stop, niemoralnych propozycji i nie ślinimy się do siebie. Pójdźmy dalej, nawet jeżeli ktoś się nam podoba ale wiemy, że nic z tego nie będzie (nie ważne dlaczego), to po dość krótkim czasie, dana osoba przestaje być bożyszczem uroku osobistego jak i wyglądu. Także dość przeszkadza w czytaniu fakt, że pomimo zapewnień z obu stron - nie chcę nic zmieniać. Chcę mieć cię jako przyjaciela – wiemy, że niedługo w łóżku będą robić coś więcej niż tylko spać. To nie jest książka adresowana do młodziutkiej widowni, więc taki chłam nie powinien się znaleźć.

Dość minusów. Pora na pozytywy książki i na fabułę. Lektura jest naprawdę fascynująca. Kryminał i fantasy w jednym. Dużo się w niej dzieje, jest wiele akcji, poznajemy wiele miejsc, kultur, religii i występuję wiele osobowości. W książce Pani Jadowskiej dostajemy całą gamę istot. Wampiry, wilkołaki, wiedźmy, nekromanci, pomioty szata, aniołowie… i dużo, dużo więcej istot. Pomimo, że nasza główna bohaterka woli siebie jako człowieka, to natura wiedźmy nie pozwala o sobie zapomnieć. W realnym świecie Dora jest policjantką. Bardzo dobrą na dodatek. Zostaje jej przydzielona sprawa Pani Kozenek – starszej kobiety, słuchającej jedynego i słusznego radia. Jak to zwykle bywa ofiarę trzeba umieścić w pewnych standardach. Ta została umieszczona w: cieszę się, że ta starucha nie żyje. Nikt kobieciny nie lubił ani rodzina ani sąsiedzi – o przyjaciołach nawet nie ma mowy. Przyznam, że sama chętnie ubiłabym tą panią. Nasza Dora nie może w pełni skupić się na tym śledztwie, ponieważ ktoś z alternatywnego świata porywa i morduje tamtejszych mieszkańców. Sprawę dostaje nasza Dora.  Na szczęście panna Wilk zostaje w realu zawieszona, więc problem z dokonaniem wyboru, która sprawa ma ważniejszy priorytet – odpada. Sprawy nie należy bagatelizować. Przeciwnik jest bardzo silny, przebiegły i na pewno brzydki. Do pomocy zgłosił się przyjaciel naszej wiedźmy – diabeł Miron. Jak wygląda? Domyślcie się samo, jest po „naszej” stronie.

Książkę czyta się bardzo szybko. Wciąga i to dość dobrze. Człowiek o 22:00 postanawia   poczytać tylko godzinę, aby do pracy nie iść jak zombie. Po godzinie okazuje się, że jest druga w nocy. Należy przymknąć oko na te minusy. Bo pozostała część (której jest zdecydowanie więcej) jest bardzo interesująca.

• Ylvis - Ktoś rozprowadza fałszywy napój magiczny... Smak ten sam, zapach ten sam. Ale to nie napój magiczny! To zupa jest z brukselek!


niedziela, 1 września 2013

• "Trup z Nottingham" Autor: Sasza Hady - recenzja

Długo wyczekiwana przeze mnie książka, w końcu trafiła w moje szpony! Ze łzami w oczach przywitałam Ruperta i Nicka po rocznej nieobecności w swoim domu. Przyprowadzili ze sobą swoją nową koleżankę. Także przygotowałam dodatkową herbatę, dostawiłam talerzyk na ciasto i z zapartym tchem zaczęłam słuchać o tym, co się wydarzyło podczas minionego roku.

niedziela, 18 sierpnia 2013

• "Szklany tron" Autor: Sarah J. Maas (tom 1)



Tak szczerze, nie słyszałam wcześniej o wydawnictwie, które ma bardzo ciekawą nazwę „Uroboros”. Z lekkim dystansem podchodziłam do książki, którą zakupiłam w ciemno. Zniewalająca okładka i ciekawy opis książki. W sumie szalę na stronę zakupu przeważyło opakowanie. Z daleka pomyślałam, że umieszczony został tam elf. Smukły wysoki z piękną bronią przy obu bokach. Z bliska okazało się, że elfem jest dziewczyna w stroju, którego pozazdrościłby jej każdy łowca nagród z Gwiezdnych Wojen. Odszukałam wydawcę i pożałowałam, że nie poznałam ich wcześniej. W zanadrzu mają ciekawie zapowiadające się tytuły, a te pozycje, które zostały już wydane cieszą się dobrymi opiniami. Ulżyło mi, że moja słabość do okładek nie sprowadziła mnie na manowce. Opinie na temat książki są wyśmienite. Martwiło mnie jedno, ja trzydzieści lat i znowu 17-letnia bohaterka. Zazwyczaj nie kończyło się to dobrze.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

• "Stephanie Plum - przybić piątkę" Autor: Janet Evanovich


Witam wszystkich, nazywam się Ewelina i jestem uzależniona. Nałogowo pochłaniam przygody Stephanie Plum i to po kilka razy ten sam towar. Myślałam, że produkt raz użyty powinien za drugim czy też trzecim razem być słabszy, ale tak nie jest. Jednak nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że co jakiś czas wychodzi nowy egzemplarz oparty na tej samej bazie, ale jest mocniejszy, lepszy i daje większego kopa. Nie mogę... nie mogę obojętnie przejść i nie zażyć kolejnej dawki.

sobota, 3 sierpnia 2013

• "Ja, potępiona" Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk (tom 3)


Nie mogąc się doczekać kolejnych przygód Wiktorii, od razu wzięłam się za tom III "ja, potępiona". Dostałam w twarz dwoma odczuciami: zachwytu i rezygnacji. Tym razem nie od (powiedzmy) 8 strony akcja wchodziła na pełne obroty, tylko od pierwszej. Byłam zachwycona. Biorąc pod uwagę, jakie tempo było narzucone w poprzednich częściach, bałam się, że tym razem nie dam rady i umrę z nadmiaru adrenaliny. Skoro ruszyliśmy z kopyta od samego początku, to co będzie dalej? Do tego jeszcze wspaniałe wieści zawitały już w pierwszym zdaniu książki. Czyż nie zapowiada się orgastycznie? No, było nieziemsko... ale stała się rzecz straszna. Beleth ZNOWU postanawia wyeliminować Piotra. To już jest nudne. Dlaczego nie spróbować innej metody? Na dodatek okazuje się, że Piotr nie zniknie z opowieści i zrobi wielkie "I'll be back". Obawiałam się, że powróci jeszcze Monika, brat Wiktorii i jej rodzice. Moje serce zaczęło krwawić. Jednak postanowiłam nie załamywać się. Skoro przez dwie części miałam świetną zabawę, to czemuż by teraz miała nastąpić zmiana? Przecież zawsze można liczyć na Azazela, Śmierć, Lucjana... 

czwartek, 1 sierpnia 2013

• "Ja, anielica" Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk (tom 2)




Po przeczytaniu "ja, diablica" (pierwsza część trylogii) od razu sięgnęłam po drugi tom. Pomimo denerwujących kilku rzeczy, zauroczył mnie świat, jaki wykreowała autorka. Już nie czytałam co chwilę o "Piotrusiu" tylko o Piotrku. Jednak szczęście trochę opada, kiedy na celowniku znajdują się żywe istoty, czyli ludzie. 

środa, 31 lipca 2013

• "Ja, diablica" Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk (tom 1)


To moje pierwsze spotkanie z taką literaturą napisaną przez polskiego autora. Czy udane? Początek był niezbyt przychylny.... wizualnie. Okładka pierwsza klasa, dziewczyna grzechu warta i to nie ulega żadnym wątpliwościom. Opis książki: "(...)Po zakwaterowaniu w przydzielonej rezydencji w Los Diablos..." brzmi diabelnie tragicznie. Dochodzimy do najgorszego wizualnego minusa. Ktoś kto zaakceptował taki rozmiar czcionki i odstępy miedzy wierszami powinien smażyć się w piekle i to nie przez 66 lat a przez 666 lat do 666 potęgi. Co mnie skusiło do zakupu przygód Wiktorii? Promocja! Jestem babą z krwi i kości. Widzę promocję i to na książki, to przestaję racjonalnie myśleć. Kup 3 zapłać za 2 i co miałam powiedzieć do tej promocji: nie dziękuje, nie skorzystam?! Albo może: nie, nie opłaca się mi wziąć trzech tomów w cenie dwóch, skoro dopiero od ponad roku mam je w zakładce "chcę przeczytać". Bądźmy rozsądni, zrobiłam interes życia i podpisałam pakt z diabłem. Znacie te powiedzenia: żyje się raz, kto nie ryzykuje ten nic nie traci i takie tam. Więc pal diabli czcionkę, odstępy i Los Diablos. Zasiadłam do czytania, a klimat stworzył się sam. 38stopni, zero wiatru. Miałam prywatne piekło w swoim pokoju w blokowisku.

poniedziałek, 29 lipca 2013

• "Wojna w blasku dnia, księga II" Autor: Peter V. Brett


Część pierwsza "Wojny w blasku dnia" nie przypadła mi do gustu. Nic się w niej nie działo, ot taka  "Dynastia" w innej scenerii. Ktoś kto umieścił tą książkę w kategorii fantasy powinien zostać skazany na porządną chłostę.  Jednak druga część, tzn. Księga II zawładnęła mym sercem... no może w większej części.

Brak Inevery wyszedł na ogromny plus całej opowieści (przypomnę, że 3/4 "Księgi I" było o niej!). Nagle okazało się, że wojna w blasku dnia faktycznie jest z gatunku fantasy! Cała historia nagle nabrała tępa (Boziuniu po 677 stronicach czułam się jakbym otrzymała te 72 dziewice). Jako, że nie omijają nas opisy zwykłego życia, zauważyłam pewną zależność. Im masz mniej żon tym lepiej, no chyba że owe żony nie wiedzą jak rzucać kośćmi, to miej ich nawet tysiąc. Otóż jak któraś z pań wie jak to robić, to lepiej jej unikać. Nic tak mnie nie irytowało jak wścibskość tych kobiet, ich chęć posiadania władzy, arogancja, bezczelność i pyszałkowatość. Miałam ochotę odwiedzić pana Bratta i zagrozić mu, że jak nie wywali z książek tych babsztyli to podpalę cały świat. No ale skupmy się na tych superlatywach.

Do 326 strony czytanie tej książki to była rozkosz. Było niewiele intryg, niewiele życia codziennego, za to cały ogrom walk, demonów, run i magii. Dowiadujemy się więcej o demonach, skutkach używania "magii" i działaniu run. Owszem znajdują się tam rzeczy, które jakoś specjalnie nie powalają:
"Nawet rośliny zdradzały mu sekrety. Wystarczyło, by wchłonął magiczny prąd przechodzący przez drzewo, a potrafił opisać jego żywot lepiej niż drwal liczący słoje. Wiedział, kiedy nastąpiła susza, a kiedy doszło do powodzi. Wiedział o pożarach i ostrych mrozach. Znał gatunki demonów, które żłobiły korę pazurami. Poznawał życie rośliny od chwili wykiełkowania."

no ale dla każdego coś miłego. Taki dar raczej by mnie nie ucieszył, ale botanika? Raj na ziemi! Ja za to zaklepuję możliwość teleportacji. Spokojnie, to nie wszystko. Macie jeszcze do wyboru całą gamę zdolności od rzucania piorunami do przywracania wzroku. Jak pisałam wcześniej, każdy znajdzie coś dla siebie.

Niestety moja radość została ścięta w oka mgnieniu. Pojawiła się Inevera. Takim właśnie sposobem z cudownej krainy czarów, Alicja powróciła do rzeczywistości. Co mnie obchodzi kto z kim sypia? Babka ma ponad 70. dzieciaków. Ja się cieszę, że ta kobieta odróżnia swoje dzieci od potencjalnych panów, z którymi może się przespać aby jej mąż miał więcej władzy, ewentualnie nie wysłała jeszcze którejś ze swych córek do łóżka swojego męża, z nadzieją, że któraś sprawi... że jej mąż będzie miał więcej władzy! Nie interesuje mnie kto włada jakimi ziemiami, kto piastuje jakie stanowisko. Interesuje mnie wojna z demonami! To o tym miały być te Księgi! Znowu jak przez bagna brodzę w tej paplaninie. Znowu czytam o rzeczach, które są nieistotne, które nic nie wnoszą i są nudne jak flaki z olejem. Zaczynam podejrzewać, że autor ma rozdwojenie jaźni. Jak to możliwe, że z tak fantastycznego opowiadania w ułamku sekundy przechodzi do takiej chały?

Nadszedł czas na zakończenie. Starcie pomiędzy dwoma rywalami (choć z tego co pamiętam miała być wielka bitwa z demonami... ale nie będę się czepiać szczegółów.) Koniec Księgi II sprawił, że czar prysł. Już nie chodzi o to, że nie zostały wyjaśnione tysiące spraw, że nie wiadomo kto wygrał starcie i że nie widzę sensu aby przedłużać swa agonię kupując kolejne części tej historii. Chodzi o to, że te dwie książki, jako całokształt, sprawiają wrażenie powieści religijnych a nie powieści fantasy.

Reasumując:
Łącznie stron: 1201
Ilość stron, która wciąga: 498
Ilość stron, która zabija głupotą, infantylnością i nudą: 703

Czy warto zapoznać się z historią o walce z demonami, która zamknęła się może w 100 stronach? Zdecydujcie sami.

niedziela, 28 lipca 2013

• "Wojna w blasku dnia, księga I" Autor: Peter V. Brett


Książkę dostałam w prezencie. Interesująca okładka, zachęcający opis i do tego bardzo pozytywne recenzje sprawiły, że po zakończeniu czytania "Honor złodzieja" rzuciłam się w wir czytania "Wojny w blasku dnia". Po kliku stronach chciałam książką rzucić o ścianę, znowu rzucić o ścianę, następnie ją podrzeć, podeptać i wywalić za okno! Rozumiem, że to jakaś seria (jakaś NIE w sensie byle jaka!) ale na miłość boską od czego są przypisy?! Czy tak trudno dać małą cyferkę przy słowie, następnie umieścić taką samą liczbę na dole strony i napisać czym jest, bądź.co oznacza dane słowo? Istnieje też coś takiego jak bestiariusz i moim zdaniem to by się sprawdziło doskonale. Nie po raz pierwszy rozpoczynam swoją przygodę od środka, ale po raz pierwszy miałam problemy ze zrozumieniem historii, a internet wcale nie był taki pomocny jak powinien być. Doszłam do wniosku, że mogę sama sobie wymyślić definicję słów, chwytów, "świąt" itp. Czy pomogło? Nie, bo bardzo irytuje kiedy w co niemal każdym zdaniu widnieje coś o czym nie ma się zielonego pojęcia.

Książki nie czyta się dobrze Nie ma ona nic wspólnego z fantasy. Jednak dane nam było 172 strony. 172 strony cudownej przygody Arlena i Renny. To właśnie tu dostajemy fantasy pełną gębą. Zapierające dech w piersiach walki z demonami, rysowanie i znaczenie run. Przygotowania na nadejście wieczorów były fantastyczne. Harmonia była wyczuwalna we wszystkim, a od głównych bohaterów emanowała pozytywna energia. Niestety, książka posiada 677 stron i 86 kartek nie jest w stanie uratować tej popeliny.

Większość książki to życie pewnej dziewczyny. Początkowe przygody Inevery sprawiały, że wchodziłam w stan "szewskiej pasji" by skończyć ziewając i przysypiając. Nienawidzę jak częstuje się mnie tanimi chwytami jakimi są chamstwo, prostactwo, przemoc fizyczna i psychiczna nad słabszymi, nie mówiąc już o byciu bezczelnym. Sprawia to, że nawet arcydzieło staje się dla mnie gównem. Jest tyle sposobów na okazanie wyższości i pogardy, a autor decyduje się aby pójść na łatwiznę. Przez to ofiara i prześladowca są dla mnie bezmózgimi stworzeniami. Było jednak coś jeszcze bardziej tandetnego od pójścia na skróty, a mianowicie było to powtarzanie słów po "zajefajnej koleżance".

"– Skorpion! – krzyknęła Melan, wygięła się i otoczyła talię Inevery ramieniem. Jej noga wystrzeliła zza pleców i trafiła młodszą dziewczynę w twarz. Inevera padła i przez chwilę leżała nieruchomo, usiłując pozbierać myśli. W końcu wstała. Melan nadal utrzymywała pozycję.
– Skorpion! – skandowały otaczające je dziewczęta. Każda z nich przybierała tę samą postawę. – Skorpion! Skorpion!"

(Biły się dwie dziewczyny, reszta patrzyła na nie w pozycji... skorpiona.)

"– Nie. To będzie twoja ostatnia lekcja, zły rzucie. Nie przeżyjesz tej nocy.
Inevera poczuła, że krew w jej żyłach zamienia się w lód. Melan była wściekła i wydawała się gotowa spełnić groźbę, ale co powiedziałaby na to dama’ting? Spojrzała na pozostałe dziewczęta.
– Niczego nie widzę – oznajmiła Asavi, jak zwykle lojalna wobec Melan, i odwróciła się plecami do zajścia.
– Niczego nie widzę – powtórzyła kolejna dziewczyna i uczyniła to samo.
– Niczego nie widzę. Niczego nie widzę – padało ze wszystkich stron. Nie’dama’ting odwracały się jedna po drugiej."

Od razu na myśl przychodzą mi tandetne amerykańskie filmy o tym, jak brzydkie kaczątko jest prześladowane w szkole przez cheerleaderki. Jednak na lekcji biologii zostaje posadzona z największym ciachem w całym stanie! Ona mu pomaga w zadaniach, on dostrzega w niej człowieka... świetni się bawią i takie tam... przychodzi nasze brzydkie kaczątko na imprę roku do swojego głównego wroga i o dziwo jest już piękna. Ok poniosło mnie, nie zawsze tak jest. Czasami występuje jeszcze opcja, że ciągle jest brzydka, a on staje w jej obronie i na zakończenie roku brzydkie kaczątko okazuje się łabędziem. No ale wracając do tematu. Kiedy kończyły się przepychanki miedzy Ineverą, a resztą dziewcząt zaczynały się długie, monotonne i nudne opisy, które absolutnie nic nie wnosiły do opowieści. To była katorga. Czterostronicowe opisy jak ktoś śpiewa bądź gra na instrumencie... 4 STRONY! Dwie strony opisu jak ktoś przechodzi przez pałac. Nie wiem, jakoś inaczej wyobrażałam sobie opowieść o tym, jak ludzkość przygotowuje się na przyjście demonów.

Zacznijmy od tego, że wcale nie mamy miesiąca na przyjście demonów. Wyobraźcie sobie moi mili, że książka niemal dogłębnie opisuje 33 lata. 33 lata czego? Nie mam zielonego pojęcia! Czytamy o tym jak ludzie się golą, myją, uprawiają seks, wyplatają kosze, sikają (tak! sikają!). Czytamy również jak przejmuje się władzę niekoniecznie przez walkę, czytamy jak śpią (no wiecie, śpią w sensie poszli spać:D czyż to nie fascynujące?), jak są zazdrośni, jak widzą uzdrawianego człowieka. Ogólnie nudy. Nudy do potęgi "n"... nie, to za mało... nudy do nieskończoności. To jest baaaardzo powolna wyprawa, ruchem jednostajnym prostoliniowym, w nieskończoną nudę. Także wyobraźcie sobie obszerne opisy wszystkiego (opisy, które nic nie wnoszą), do tego jeszcze około milion pięćset sto dziewięćset niezrozumiałych słów i co nam wyjdzie? No normalnie impra roku! Szaleństwo na całego. W skrócie: połowa książki jest o tym jak laska zostaje Damajah. Czyli jak mała dziewczynka jest sponiewierana fizycznie i psychicznie, jak uczy się dobrze oddychać, tańczyć, i przybierać pozy podczas walki takie jak: skorpion, kwiat jakiś tam i cała gama innych ustrojstw (akurat te pozy nie zostały opisane ani jak wyglądają ani jaki mają skutek). O tym kto z kim, za ile i dlaczego... taka "Dynastia" w obszerniejszym streszczeniu. Oraz o wszystkim i o niczym. Co mamy w drugiej połowie książki? Ano podzielny tą drugą połówkę na 3 części. Pierwsza część to mistrzowskie przygody Arlena i Renny. Druga część to dorosłe życie Inevery, które do interesujących nie należało. Nie dlatego, że było nieciekawa, tylko dlatego, że było ono zwyczajne. Zaspakajanie męża, wybieranie mu żon i chodzenie do łóżka z innymi mężczyznami aby mąż miał wyższe stanowisko Trzecia część opowiada o potyczkach zielarki Leeshy, które było niczym innym jak opowieść o Cyganach.

"Wojna w blasku dnia - I księga" nie ma nic wspólnego z fantasy. Ta książka to obyczaj. Naprawdę nie przesadzam. Rzucanie kośćmi, które mętnie pokazują przyszłość, kilka demonów i rysowanie run to stanowczo za mało. Zwłaszcza, że i tego mamy bardzo mało. W tej książce kompletnie nic się nie dzieje. Owszem mamy wspaniałe 172 strony i nic więcej. 5 tygodni. Tyle czasu zajęło mi jej przeczytanie. Ludziska kochane, mnie nawet czytanie nudnych lektur w szkole zajmowało mniej czasu! Autor nie wyróżnia się stylem, nie wyróżnia się niczym! Zdania są poprawne ale proste. Historia jest nużąca, bohaterowie miałcy. Czytałam w swoim życiu bardziej fascynujące książki, w których nic się nie działo. Jako, że posiadam drugą część, to mam do Was prośbę. Trzymajcie kciuki, żeby w księdze II działo się choć odrobinę więcej (bo na porządną walkę z demonami pewnie nie mam co liczyć). Może ktoś puści bąka? Bo w Księdze I dość obszernie opisane były rozwolnienia, oddawanie moczu, wymiotowanie, smarkanie... ale nikt nie puszczał bąków. Może to właśnie było tym fantasy? Ludzie, którzy nie pierdzą.

piątek, 21 czerwca 2013

• Czas relaksu, relaksu, relaksu to czas!

Są filmiki, które działają na mnie szczególnie... rozweselająco. Choćbym oglądała je po raz setny, zawsze będę się śmiać tak samo jakbym widziała je pierwszy raz.

środa, 19 czerwca 2013

• "Honor złodzieja" Autor: Douglas Hulick


Ciężko mi ocenić tę książkę. To była fantastycznie napisana nudna opowieść. Tzn. nie do końca nudna… mam twardy orzech do zgryzienia. Całą historię swobodnie można by zmieścić na góra 200 stronach. To niewiele prawda? Jednak wtedy otrzymalibyśmy ekscytującą i pełną zwrotów akcji książkę. „Honor złodzieja” liczy sobie 479 stronic i właśnie przy tych stronach wynudziłam się nie mogąc przestać czytać. Dziwne prawda? Postaram się to wyjaśnić.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

• Uważaj na marzenia, bo mogą się spełnić.


Od razu przyszedł mi na myśl "Pociąg życia"... przez cały film się śmiałam, żeby na koniec mieć mokre oczy od smutku. Jeżeli ktoś tu jest, to zachęcam do poświecenia 6 minut swojego czasu:



Natomiast ten filmik (przynajmniej mam taką nadzieję!) sprawi, że choć na chwilę zapomnicie o swoich nawet najmniejszych mankamentach wizualnych czy też w charakterze. Moim zdaniem, takie rzeczy powinni pokazywać na lekcjach w szkołach. Nauczyłoby to może ludzi aby nie wyśmiewać, aby akceptować siebie samego, a przede wszystkim nauczyłoby nas może aby cieszyć się z tego co mamy...

 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

• Zakładki do książek cz. 1

Uwielbiam takie gadżety. Niby nic, a jak cieszy oko:D


• Książkowe regały i fotele cz. 1

Nie zawsze wygodne, nie zawsze praktyczne, ale szalenie efektowne! 


• "Krwawy orzeł" Autor: Craig Russell



Wchodzę do księgarni i od razu w oczy rzuca się mi czerwono-rażąco okładka ze znakiem zapytania. Z tyłu widnieje napis:
„Czas biegnie w dziwny sposób, nie sądzi Pan? Ja piszę, Pan czyta, dzielimy tę samą chwilę. A jednak, kiedy ja piszę, Pan śpi, a moja kolejna ofiara jeszcze żyje. Kiedy czyta to Pan, ona już nie żyje. Nasz taniec trwa”.
Kocham jak wydawnictwo bawi się ze mną w ten sposób! Stwierdziłam, że ta książka musi znaleźć się na mojej półce, nawet jakby się okazała najgorszą książką jaką dane mi było przeczytać. Moja wyobraźnia została tak popieszczona, że nawet nie szukałam innych lektur. Pędem do kasy --> powrót do domu (tym razem komunikacją miejską, moje nogi nie są aż tak szybkie jak metalowe dyliżansy!) --> szybko zasiadam w fotelu: czytanie czas zacząć!

Mieliście kiedyś pretensje do siebie, że nie potraficie szybciej czytać? Ja tak miałam przy „Krwawym orle”. Jeżeli książka przypadnie mi do gustu, to się nią delektuje. Czytam ją chłonąc każde zdanie, robię lekkie pauzy, żeby utrwalić sobie dany obraz… zapamiętać ją. Tutaj tak nie było. To był głód! Byłam głodna kolejnych wydarzeń, kolejnego zwrotu akcji, a ja ciągle nie czytam  wystarczająco szybko. Chciałam ją przeczytać w 5 sekund… nie dało się. O czym jest książka? Hamburgiem wstrząsają makabryczne zbrodnie. Nadkomisarz Jan Fabel wraz ze współpracownikami próbuje odnaleźć sprawcę. 

Opisy morderstw są naprawdę brutalne. Przesiąknięte są krwią, bólem i strachem. Tempo książki jest znakomite. Podchody, zbieranie informacji, domniemania i cała otoczka z próbą rozwiązania sprawy jest fantastyczna. Wszystko jest napisane w takim stylu, że nie można się zagubić w całej tej plątaninie. Zachęcam do przeczytania tej pozycji. Nie sposób się przy niej nudzić.


niedziela, 2 czerwca 2013

• Świetne okładki cz. 1

Nie oceniaj książki po okładce. Tyle razy mi to powtarzano. Jednak jestem wzrokowcem. Kupowanie książki bo "O! Jaka świetna okładka!" była i będzie w mojej naturze.  Wiele razy się nacięłam ale i wiele razy była to trafna decyzja.



• "Bielszy odcień śmierci" Autor: Bernard Minier



Nie oceniaj książki po okładce. Tyle razy mi to powtarzano, tyle razy się sparzyłam i mile zaskoczyłam… nie zawsze to do mnie dociera! „Bielszy odcień śmierci” brzmi wybornie, a okładka? Okładka jest naprawdę bardzo dobra, taka mroźna. Do tego z przodu widnieje
„Mroczna i duszna atmosfera, mistrzowska intryga, zawiłe śledztwo – ten thriller ma to wszystko”, natomiast z tyłu „Zapierająca dech w piersi atmosfera. Intryga trzymająca w napięciu do granic możliwości. Wyjątkowa podróż w krainę najgłębiej skrywanych ludzkich lęków. Pierwsza powieść Miniera to prawdziwe objawienie”.
Skusiłam się, w koszyku miała wylądować inna książka, no ale co poradzę? Świetna okładka, opis książki naprawdę ciekawy no i te rekomendacje.

sobota, 1 czerwca 2013

• "Morderstwo na mokradłach" Autor: Sasza Hady


Wejście do księgarni może okazać się zgubą. Otaczający nas zapach książek i ten widok jest naprawdę niebezpieczny! Bardzo chciałabym mieć wiele lektur u siebie w domu, jednak fundusze jak i brak miejsca skutecznie wywołują u mnie ból serca. Przychodzą takie chwile, kiedy trzeba poprawić sobie humor, a kawa i ciastko na mieście nie zawsze wystarcza. Księgarnia jest tym złotym środkiem. Idę do księgarni, buszuję wśród książek. W moje ręce trafiają różne pozycje, ale jedna przykuła moją uwagę:

• "Angelfall" Autor: Susan Ee (tom 1)




Przepiękna okładka aż wrzeszczy, aby ją przeczytać. Z opisu dostajemy znowu to samo: nastoletnie, przebiegłe, śliczne dziewczę i jej „partner”. W jednych książkach jest to wampir, w innej łowca… w kolejnej czarownik, a w tej mamy anioła (umieszczenie skrzydlatego też nie jest nowym pomysłem). Jednak okładka tej książki dosłownie hipnotyzuje, korci i nęci. Nie można przejść obok niej obojętnie.