Opowiem Wam pewną historię o pewnej książce.
„Dożywocie” Marta Kisiel
Dowiedziałam się o książce zupełnie przez przypadek. Ktoś zachwalał w
inernetach, później kolejna itd. Sprawdziłam książkę - zaczęłam czytać opinię i
recenzję i co? Zapragnęłam ją przeczytać, zapragnęłam jej na własność, ale był
pewien problem. Książki nigdzie nie można dostać. Pisałam do Fabryki Słów, ta
nie zamierza zrobić wznowienia… DUPA. Dzwoniłam po księgarniach i dalej dupa.
Zaczęłam wszędzie zaznaczać, że jak książka się pojawi, to chcę dostać o tym
maila… dupa. Wszędzie na około Dożywocie: w telewizji, w internetach, w
zestawieniach, a ja nawet nie trzymałam jej w ręku. Smutek wszędzie, rozpacz
wszędzie, Dożywocia u mnie nie będzie.
22-03-2014 wstałam z samego rańca. Zrobiłam sobie śniadanie, zasiadam
do kompa i obczajam co się na świeciu dzieje. Siła przyzwyczajenia – włączyłam
pocztę. To co zobaczyłam spowodowało, że na mój monitor i biurko spadł
kapuśniaczek pod postacią zupy mlecznej, zabarwionej od czekoladowych kuleczek: