poniedziałek, 7 maja 2018

• Ostatni Jedi w materiałach dodatkowych.



Jestem po obejrzeniu "płyty bonusowej” z filmu „Ostatni Jedi” i powiem Wam, że jestem w szoku. Niestety niezbyt pozytywnym.
SCENY USUNIĘTE
Większość scen absolutnie nie powinna zostać wycięta. Nie tylko dlatego, że są fajne, ale ze względu na ich wkład w fabułę.
  1. Luke tłumaczy Rey, że nie schował się na końcu Galaktyki dla zabawy, tylko dlatego, że miał ku temu ważny powód. Po czym zaszywa się w swojej lepiance. Zasiada przy stole, „patrzy w dal”, osamotniony, otoczony problemami, które tak skrzętnie stara się ukryć nawet przed sobą. Po chwili widzimy jego siostrę siedzącą przy stole, osamotnioną, zamyśloną, starającą się odepchnąć myśl, że te wszystkie problemy zaczynają ją przerastać.
    Jest to naprawdę piękna scena, w której widzimy jak bardzo Skywalkerowie są do siebie podobni. Pomimo odległości i innego spojrzenia na tę samą sytuację spędzają tak samo czas w tym samym momencie.
  2. BB-8 pokazuje Finnowi sztuczki jakie potrafi ze sobą wykonać, aby tylko go pocieszyć. Gdy to nie przynosi rezultatów, wyświetla mu scenę: Rey stoi przy nieprzytomnym Finnie i mówi mu, że wierzy w ich następne spotkanie. Reakcja Finna? „Nie wiem, czemu to nagrałeś. Ale dziękuję.”
    Nie dość, że scena zabawna, to pokazująca, że czasami bezsensowne działanie jednego osobnika jest przyczyną dla drugiego, aby postawić kolejny krok. 
  3. Scena bardzo rozbudowana, dlatego w ogromnym skrócie:
    Rey widzi jak ktoś z pochodniami kieruje się do wioski Opiekunek. Luke wkręca ją, że raz w miesiącu osadnicy drugiej wyspy napadają na Opiekunki. Rey chce pomóc, Luke stara się ją powstrzymać, tłumacząc, że prawdziwy Jedi by się nie wtrącał. Jeżeli teraz im pomoże, to za miesiąc powrócą i zaatakują ze zdwojoną siłą, natomiast Rey już wtedy nie będzie, wiec kto im wtedy pomoże? Kolejną sprawą jest uczucie, które aktualnie żywi jego uczennica. Gniew i złość na oprawców, a jak dobrze wszyscy wiemy, te cechy prowadzą na stronę, która posiada ciasteczka. Rey to nie powstrzymuje, pęsi ile sił w nogach z „otwartym” mieczem w dłoni aby uratować biedne Opiekunki z rąk oprawców. Forsuje bramę z okrzykiem i… wpada na imprezę. Oczywiście Rey jest wkurzona, że nikt tu nikogo nie atakuje ani niczego nie plądruje. Leciała na złamanie karku, bo myślała, że coś grozi mieszkańcom wyspy i trzeba im pomóc, na co Luke ze stoickim spokojem rzuca hasłem: „Tego właśnie potrzebuje Ruch Oporu. Nie jakiejś przebrzmiałej religii”.
    Mamy kolejny powód, który trzyma Luka na odludziu w najdalszym zakątku galaktyki, czyt. Zadupiu. Mamy starcie dwóch podejść do zaistniałej sytuacji „musimy działać, teraz!!” oraz „Jedi tak nie postępują”. No i przede wszystkim starcie dwóch faktów: potrzebne jest szybkie działanie, natychmiastowa reakcja, to nie jest miejsce na medytacje, rozważania o jasnej i ciemnej stronie Mocy czy może powinniśmy się opanować, przestać działać impulsywnie, bo czasami coś, co wydaje się nam bardzo klarowane jest tylko złudzeniem. 
  4. Finn, Rose i DJ wsiadają do windy ubrani w imperialne mundury. Na którymś tam piętrze dołączają do nich Szturmowcy. Sytuacja przezabawna :) Zresztą sami zobaczcie:

                                

    Niby rzecz oczywista, ale okazuje się, że nie tylko Ruch Oporu ma poczucie humoru, ale także ci stojący po drugiej strony barykady wiedzą co to „przyjaźń nie patrzy na wyznanie”. 
  5. Scena, w której Rose gryzie w palec Huxa… bezcenna XD 
  6. Spotkanie Finna, Phasmy i kilku Szturmowców. Finn opowiada jak to Phasma chętnie udzieliła pomocy Ruchowi Oporu po przystawieniu jej blastera do głowy.
    Moim zdaniem jest to ważny element w całej tej historii, dlaczego? Phasma musiała zabić „białych żołnierzy”, gdyż ci chcieli się wycofać z osłaniania jej dupy. Teraz pytanie wycofywali się, bo nie będą osłaniać zdrajców czy może „ja pierdole, ja tu flaki sobie wypruwam, żeby Rycerzowi W Srebrnej Zbroi dogodzić, a ta pizda jest taka słaba. Chrzanić to, zabieram zabawki z tej piaskownicy”. 
  7. Wycięcie tej sceny było po prostu poronionym pomysłem. Pokazane jest kasyno, a dokładnie jego „parking” i wejście, w której dostajemy całą paletę pojazdów i stworzeń. Nagle się okazało, że w „Ostatnim Jedi” mamy więcej ras niż trzy na krzyż.

RESZTA

Czas na inne dodatki, a mianowicie jak i co jest zrobione, reżyser a Szmoc itd.
Przyznaje się bez bicia, że po obejrzeniu materiałów dodatkowych często zawyżam ocenę o jedną notę. Po prostu jak widzę zaangażowanie, wiarę, pomysły, radość, wywiady, to tak jakbym bardziej doceniła jakąś produkcję. Tu tak nie było. Ocena nie została zmieniona ani w dół ani w górę. To wszystko było takie bezpłciowe. W poprzedniej części widzieliśmy podziękowania dla Forda za wcielenie się w Hana, widzieliśmy przywitanie reżysera z całą ekipą, podziękowania dla ekipy, podekscytowanie  różnymi pomysłami, burzę mózgów, „pot, łzy, zmęczenie i radość”, prywatne wstawki twórców, grafików etc. odnoszące się do ich pracy… to wszystko było takie żywe, pełne pasji i totalnego zaangażowania. Tutaj tego nie było. Ot mamy pracę, trzeba ją wykonać, bo za to nam płacą. To mi się nie podoba, tamto mi się nie podoba, ooo to niech będzie. Dobra, to umieścimy, bo spodoba się fanom. Kurde, ładny ten cały Dubrownik, nakręćmy tu więcej scen. Spotkanie Rey z ciemną stroną pokażemy jako odbicie w pierdylionie luster… nie wiem co to będzie oznaczać, ale będzie ładnie wyglądać. A tak w ogóle, to ja nie wiem o co chodzi z tą całą Mocą, ale im dalej kręcimy, tym bardziej chyba to ogarniam… bla, bla, bla, a na samym końcu… Moc jest nie do ogarnięcia, każdy ją inaczej definiuje, więc luz, źle nie wyjdzie.

Jeszcze nigdy nie miałam tak, żeby Gwiezdne wojny były mi tak obce, żebym była przy nich tak odarta z emocji. Jedyne co mi pozostało po „Ostatnim Jedi” to:
  •  Nie podobało mi się. Czy to ze mną jest coś nie tak, czy faktycznie był to słaby epizod? 
  • Dlaczego nie czuję podekscytowania przy oglądaniu materiałów dodatkowych do Gwiezdnych wojen? 
  • Dlaczego tak istotne sceny zostały usunięte, a pozostawiono sceny, które są dla mnie tak bardzo niepotrzebne i bezdennie głupie? 
Kurde, ja nawet nie wiem po co to piszę. I nie, nie chodzi mi o to, żeby znalazła się tu jakaś dusza, która napisze "ooooj przestań, fajnie, że to napisałaś" lub "no masz racje, zupełnie bezsensowny wpis". Po prostu nie wiem po co to piszę, ale piszę bo piszę, bo kto mi, kurwa, zabroni. Jestem chyba ciągle rozbita po samym filmie i jeszcze bardziej przybita po materiałach dodatkowych, bo ABSOLUTNIE nie czuję Mocy w Mocy i Gwiezdnych wojen w Gwiezdnych wojnach. Jedyne co mi pozostaje, to przeprosić Was za te wypociny ulepione z błędów, braku składni i wszystkiego co jest potrzebne, aby tekst stał się tekstem. 
Ale mam prośbę, trzymajcie kciuki za moje piwniczne dziecię czyli Wildównę. To mądra dziewczyna, więc nie chodzi o trzymanie kciuków, żeby jej się udało, ale o to, żeby stres jej nie zeżarł :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No co tam, jak tam?