Tym razem o okładkach, ale w innej wersji.
No dobra, po ostatnią bym sięgnęła, sfotografowała pod każdym kątem i miała ubaw po bańki gilowe w nosie :)
Ale do rzeczy. Angelfall, jedna z książek, którą zobaczyłam i stwierdziłam, że nawet jak nie będzie w moim guście, to wyląduje u mnie w domu. Mam leciuteńkie skrzywienie i kocham wszystko co posiada ładne skrzydła, przedstawia postać anioła... ale takiego skowyrnego anioła, nie jakiegoś kretyna, czy tam jak z rozkładówki gazety dla pań/panów.
Książka okazała się naprawdę fajna, ale nie wiem czy w ogóle zwróciłabym na nią uwagę, jakbym miała przed sobą takie wersje:
Przy dwóch pierwszych okładkach nawet bym nie podeszła do książki, do trzeciej bym się przykleiła, do czwartej... do czwartej bym po prostu podeszła:
Przeminęło z wiatrem. Widziałam film i o zgrozo zupełnie mi to wystarczy, choć nie powiem, żebym nie chciała mieć u siebie wersji z pierwszą okładką. Druga jeszcze ujdzie, ale trzecia?
Nocny patrol - no cóż książkę mam, ale to dlatego, że zawsze chciałam ją przeczytać, ale okładka była tak okropna, że czekałam aż wyjdzie w wersji elektronicznej. Później o niej zapomniałam, aż nagle natrafiłam na takie wydanie:
Okazuje się, że nie tylko my mieliśmy beznadziejną okładkę. Ta z ptakiem nie jest tragiczna, ale raczej przeszłabym obok niej obojętnie:
Przykładów miałam jeszcze wiele, ale oszczędzę Wam, bo zamierzam wrzucić kolejną partię okładek, które sprawiły, że mój wzrok się zatrzymał na dłużej :) Oto one:
A na koniec aniołek :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No co tam, jak tam?