sobota, 25 stycznia 2014

• "The Musketeers" odcinek pierwszy: Friends and Enemies.



Czytam dużo książek, naprawdę dużo, ale za pewne pozycje brać się nie zamierzam. Atosa, Portosa i Aramisa przedstawiła mi telewizja, zanim nauczyłam się czytać. Później pomimo, że czytanie nie sprawiało mi problemów, po książkę nie sięgnęłam i raczej nie sięgnę. Lubię jak film różni się od książki, nawet tej, którą kocham miłością wielką. Dzięki temu przeżywam przygody na nowo. W kinie na „Trzech muszkieterach” byłam 5 razy. Co zrobić, uwielbiam muszkieterów, a zabawa była tam przednia. Nie był to film wysokich lotów, ale ta wersja bohaterów Aleksandra Dumas dostarczył mi dużo rozrywki. Dowiedziawszy się, że BBC One zamierza wyemitować „muszkieterowy” serial, ogarnęła mnie radość. Biorąc pod uwagę temat i stacje, spodziewałam się fajerwerków w moim brzuchu. Fajerwerków nie było, ale jakieś tam motyle przyleciały.


Spodziewałam się zupełnie nowej przygody, coś na zasadzie „Sherlocka”, czyli temat przewodni bez zmian, ale historia zupełnie inaczej przedstawiona. Czy to dostałam? Chyba tak, bo takiego obrotu sprawy nie znałam. Podszywanie się pod Muszkieterów, żeby popsuć im opinie, jakoś nie wydaje mi się szczęśliwym pomysłem… to takie prostackie. Czy Kardynał, posunąłby się do takiego banalnego planu? Ktoś kto czytał, zapewne wie, ale moim zdaniem to się kupy nie trzyma. Przebiegły, inteligentny i zepsuty facet, nie chwyta się banału. Kolejnym problemem tego serialu są bohaterowie. Atos, Portos i Aramis nie tworzą zgranego zespołu. Bardziej przypominają facetów, którzy poznali się w barze tydzień temu i z braku laku szwendają się ze sobą. D’Artagnan jest jakiś dziwny, taki bez wyrazu i charakteru… czegoś brakuje mi w tej postaci. Może zadziorność tego młodzieńca jest zbyt mała? Milady bardziej przypomina prostytutkę niż „szczwaną besteię” – brak charyzmy i klasy źle wyszedł tej postaci. Za to cała reszta, jest dużo lepsza. Constancja to naprawdę urocza dziewoja, Kardynał bardzo przekonywujący, Król wraz z Królową dostojni, więc nie mam do nich żadnych zastrzeżeń.

Podsumowując, serial wyszedł dość dobrze, choć mogło być dużo lepiej. Może nie jest to stracone 60 minut życia, ale powrót do korzeni, moim zdaniem, nie jest najlepszym wyjście. Mieliśmy muszkieterów jako typowy romans, musical, fantasy, przygodowy… no trochę tych wersji mamy za sobą. W odsłonie płaszcza i szpady ogląda się to przyjemnie, no ale bez fajerwerków. Oczekiwałam, że zobaczę więcej walk i intryg. No ale to serial, nie mogę dostać wszystkiego w jednym odcinku, także jestem dobrej myśli. Ten serial może nam dostarczyć niezłej przygody… pod warunkiem, że się trochę szybciej rozkręci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No co tam, jak tam?